Poprzedni rozdział
Powrót do spisu treści Następny rozdział

WPROWADZENIE DO HISTORII POLSKIEJ GAŁĘZI RODU
„z OSTEN zwanych SACKEN”


Znamienny podpis naszego antenata Jana Wiganda, złożony w 1698. roku na dokumencie pierwszego zakupu Radawnicy, znajdujący się w Archiwum Państwowym w Poznaniu w zbiorze akt grodzkich Nakła o sygnaturze Gr. 77, karta 379 ma postać: „Joannes Wigandus de Osten dictus Sakken”. Stąd właśnie pochodzi forma naszego nazwiska użyta w tytule całego opracowania z uwspółcześnieniem pisowni drugiego jego członu.

Podobnie, wykres rodowodu sporządzony według wytycznych prof. W. Dworzaczka zawartych w jego „Genealogii”, zatytułowany został: „„Rodowód potomków po mieczu „Wiganda ab Osten et in Plato””, od określenia osoby nabywcy, użytego w 1574. roku w akcie zakupu przez niego połowy miasta Człopa wraz z innymi wioskami, znajdującego się również w tym samym archiwum, w aktach grodzkich Poznania o sygnaturze Gr. 21, karta 466.

Z kolei wyprowadzenie rodowodu i historii polskiej gałęzi rodziny właśnie od wymienionego „Wiganda z Osten i na Płotach” spowodowane było jego polskim epizodem, związanym z przejściowym posiadaniem przez niego majątków w Wielkopolsce. Nawiązał tym zakupem do tradycji swych przodków żyjących na przełomie XIV. i XV. wieku, którzy będąc lennikami Kazimierza Wielkiego, z jego ramienia dzierżyli Santok i Drezdenko, o czym mówi „Kodeks Dyplomatyczny Wielkopolski” w pozycji 1545. Ze względu jednak na to, że opis przedstawicieli rodu począwszy od żyjących w końcu XII. wieku panów w miejscowości Osten będących ministeriałami arcybiskupa w Bremie, do tych współczesnych Wigandowi z Płot, którego uznałem za protoplastę linii polskiej, ma stanowić przedmiot odrębnego opracowania, dlatego w pokoleniu I. prezentowanego rodowodu polskiej gałęzi, figuruje jedynie jego osoba. Takie ujęcie tematu pozwoliło omówić znane fakty i dokumenty dotyczące postaci będących bezpośrednimi przodkami i członkami najbliższej rodziny naszego polskiego antenata, Jana Wiganda, wśród których żył i się wychował. Jestem świadom, że taki właśnie wybór może być uznany za subiektywny w związku, z czym ma prawo budzić wątpliwości merytoryczne, jednak wykazane wyżej przesłanki niejako uprawniają taką decyzję.

Dla usprawnienia i ułatwienia odbioru całości opracowania, istotne będzie wyjaśnienie zasad, którymi kierowano się przy jego pisaniu oraz zastosowanego porządku w konstrukcji treści.

METODYKA.

 SPIS TREŚCI.

Na opracowanie niniejsze składają się oddzielne bloki tematyczne, stanowiące w wersji komputerowej indywidualnie nazwane, samodzielne ROZDZIAŁY, natomiast w wersji materialnej, noszące identyczne nazwy odrębne SEGREGATORY (SKOROSZYTY) z kompletami akt dotyczącymi danego bloku tematycznego. Dodatkowo, w wersji komputerowej, rozdział może zawierać podporządkowane sobie kolejne podrozdziały, które w każdym wypadku są ponumerowane liczbami arabskimi; ich numer odzwierciedla kolejność ujęcie tego zagadnienia w podsumowaniu danego bloku tematycznego. Blokami tematycznymi są:

1. NINIEJSZE WPROWADZENIE.
2. WYKRES RODOWODU.
3. HERB.
4. OPIS MIEJSCOWOŚCI.
5. KŁOPOTLIWI OSTENOWIE.
6. HISTORIA POKOLEŃ I – IV.
7.-13. HISTORIA KOLEJNYCH POKOLEŃ O NUMERACH OD V DO XI.
14. MATERIAŁY.

Łącznie bloków tematycznych jest 14., przy czym podsumowanie wiadomości zgromadzonych w danym bloku stanowi regułę wyłącznie w wypadku historii pokoleń oraz herbu, natomiast w pozostałych blokach zamieszczono je w miarę potrzeb. W blokach 6 i 7 - 13, każda z omawianych osób posiada osobisty zbiór dokumentów jej dotyczących, w wersji elektronicznej stanowi on KARTĘ EWIDENCYJNĄ zawierającą podstawowe dane. W wersji tradycyjnej dodatkowo zgromadzone są wszystkie wiadomości tej osoby dotyczące, na które składają się: wypisy z literatury, kserokopie oryginalnych aktów zazwyczaj metrykalnych, zaś w pokoleniach IX. - XII, niejednokrotnie oryginały różnych dokumentów. Niektóre bloki tematyczne oraz indywidualne zbiory akt, ilustrowane są zdjęciami.

MATERIAŁY.

Zakres pracy obejmujący czasokres około 500. lat, w trakcie którego prawie 90 zweryfikowanych i kilkadziesiąt nie zakwalifikowanych osób żyło w odrębnych państwach, wykonując różne zawody, sprawia duże trudności w gromadzeniu merytorycznie istotnych dokumentów, sporządzanych na dodatek na przestrzeni wieków w co najmniej trzech językach (łacina, polski, niemiecki).

Przeszło dwudziestopięcioletnie żmudne poszukiwania i starania skompletowania maksymalnej ilości danych w odniesieniu do każdej z zakwalifikowanych osób, wobec rozproszenia dokumentacji na terenie, co najmniej dwóch państw (Polski i Niemiec) z pewnością nie mogły objąć wszystkich potencjalnie możliwych do zdobycia akt. Przeszkodą nie do pokonania były zarówno koszty kwerendy na terenie Republiki Federalnej Niemiec, jak i niewystarczająca znajomość języka niemieckiego.

Szczególne trudności sprawiał również niedostatek wiedzy szczególnie w zakresie umiejętności odczytywania łacińskich tekstów z akt grodzkich oraz kościelnych ksiąg metrykalnych, a także odręcznie sporządzanych dokumentów niemieckich pisanych gotykiem.

Nieocenioną pomocą, a wręcz bazą tego opracowania, są wypisy z „TEK DWORZACZKA”, bez których praca ta w odniesieniu do pokoleń I - VIII byłaby nadzwyczaj uboga i prawdopodobnie ograniczyłaby się do wyrywkowych wiadomości zasięgniętych z książek zajmujących się historią ogólną poszczególnych okresów oraz niestety bałamutnej i pełnej przekłamań, historii rodzinnej napisanej przez naszego kronikarza, Kazimierza (KOD: IX.3.).

Należy zaznaczyć, że w czasach, w których prof. Włodzimierz Dworzaczek prowadził swoje badania historyczne, w archiwach poznańskich, szczególnie w Archiwum Państwowym, obowiązywały inne od dzisiejszych, sygnatury akt. W związku z powyższym, sygnatury podane przez profesora należy uaktualnić w oparciu o książkę J. Bieleckiej: „Inwentarz Ksiąg Archiwów Grodzkich i Ziemskich Wielkopolski XIV – XVIII wieku”. Taki – niestety niekompletny - wykaz dotyczący jedynie dokumentów omawianych w tekście, znajduje się w rozdziale „MATERIAŁY”. W odniesieniu natomiast do sposobu datowania przez profesora w „Tekach” poszczególnych pozycji jedynie datami rocznymi, trzeba zaznaczyć, że daty dzienne widnieją w każdym z poszczególnych dokumentów znajdujących się w zbiorach akt grodzkich, są one jednak tam zapisane w formie przyjętej i obowiązującej w czasach ich sporządzania. Ich przeliczenia na współczesne nam, należy dokonać - i zostało to zrobione w niniejszej pracy w odniesieniu do przywołanych w tekście dokumentów - według „Chronologii polskiej” opracowanej pod redakcją Bronisława Włodarskiego i wydanej przez Instytut Historii PAN w Warszawie w 1957. roku.

Jednocześnie chcę podkreślić, że równie cennym jak „TEKI DWORZACZKA” źródłem wiadomości, ale znacznie obfitszym i wszechstronniejszym były zbiory gdańskiej BIBLIOTEKI P.A.N. Bez jej zasobów, a przede wszystkim życzliwej pomocy pracowników Czytelni Naukowej, zwłaszcza mgr Jana Krzemińskiego oraz niektórych jej stałych bywalców – szczególnie emerytowanego prof. UG. Tadeusza Orackiego - wiele zagadnień i szczegółów nie zostałoby poruszonych, niekiedy wyjaśnionych, a także opisanych.

W rozdziale „MATERIAŁY” zgromadziłem te wybrane wypisy z dokumentów źródłowych, które są istotne dla całości opracowania i omawiają zagadnienia dotyczące, co najmniej kilku postaci figurujących w wykresie rodowodu i z tego powodu nie mogły zostać włączone do akt osobistych poszczególnych osób, co oczywiście nie wyklucza cytowania z nich odnośnych wyjątków w indywidualnych życiorysach.

Znajdują się tam również kserokopie ważnych – dla całości opracowania - wyjątków z pozycji literatury dotyczącej Krajny, a także niezbędne zestawienia i wyjaśnienia.

Chcę również podkreślić, że w aktach grodzkich Nakła i Wałcza, znajduje się o wiele więcej dokumentów dotyczących historii rodu, aniżeli te, które wymienił profesor W. Dworzaczek w swoich „TEKACH”, wynika to z opisanej przez profesora techniki kwerendy polegającej na uwzględniania jedynie, co piątego dokumentu.

Nieliczne z nich zostały po przetłumaczeniu i streszczeniu przez kwalifikowaną mgr archiwistyki, zacytowane w tekście opracowania. Ewentualne wykorzystanie pozostałych, a choćby tylko ich odczytanie oraz umieszczenie w zbiorach rodzinnych, jest bezspornie pilnym zadaniem każdego, kto czułby się powołany do uzupełniania niniejszego opracowania. Z braku możliwości i finansów, nie udało mi się tego dokonać. Łatwo przewidzieć, że trzystuletnie zszywki akt, udostępniane w Archiwum Poznańskim każdemu, który wypełni rewers wypożyczenia, nie wytrzymają zbyt długo takiej eksploatacji i o ile nie zostaną zmikrofilmowane, – na co w najbliższych latach się nie zanosi - ulęgną niechybnemu zniszczeniu, tak jak to ma miejsce w archiwach archidiecezjalnych. Łatwo to stwierdzić, poszukując np. w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, wymienionych przez profesora wpisów metrykalnych z lat rozpoczynających daną księgę metrykalną, które istniały w okresie kwerendy profesora (np. Raczków), a dzisiaj stron tych daremnie szukać, gdyż zostały początkowo mimowolnie przez przeglądających wyrwane, a następnie w magazynie archiwum zagubione lub zniszczone, do których to faktów miejscowe służby archiwalne przyznają się bez żenady, jako do incydentów zdarzających się niestety nagminnie. Pomijając rozbrajającą szczerość w tej materii, stanowi to wstrząsający dowód stanu polskich archiwów.

I na koniec należy zauważyć, że spisana historia rodziny stanowi próbę rekonstrukcji losów zwykłych ludzi – przedstawicieli licznej w I. Rzeczypospolitej warstwy szlacheckiej, których czyny i działania miały, co najwyżej znaczenie lokalne i nie mogą być w żaden sposób zakwalifikowane do zdarzeń o znaczeniu zasługującym na uwypuklenie w historii Rzeczypospolitej. Byli oni, co prawda potomkami wybijających się ponad przeciętność, członków rodu - żyjących w wiekach XIV. i XV., a opisanych w odrębnej pracy, ale sami do takich już nie należeli.

 

UWAGI AUTOKRYTYCZNE.           

 Ilość i obszerność użytych cytatów może budzić zastrzeżenia. Wahałem się wielokrotnie w trakcie komponowania tekstu nad ich doborem oraz rozmiarami. Nie będąc jednak ograniczony żadnymi wytycznymi uznałem, że fragmenty książek pisanych przez znawców danego tematu, niejednokrotnie żyjących współcześnie do opisywanych zdarzeń, nie tylko ożywiają narrację, wprowadzają klimat i koloryt opisywanych czasów, ale przede wszystkim przybliżają sylwetkę prezentowanej osoby, uwypuklając ją na tle epoki, w której żyła.

Zdaję sobie również sprawę z niedostatku własnej wiedzy. Przy tak szerokim potraktowaniu tematu, nieuniknione są z pewnością błędy w niektórych z poruszonych zagadnień, a także nazbyt pochopnie, lub wręcz nietrafnie wyciągane wnioski z prezentowanych zdarzeń. Zasadnicze braki w znajomości zagadnień szeroko pojętych stosunków ekonomicznych w wiekach XVII. i XVIII. z pewnością rzutują na poprawność opracowania losów żyjących wówczas pokoleń, a przynajmniej na niektóre motywy ich postępowania. Starałem się oczywiście być ostrożny w ocenie faktów, których pobudki były dla mnie niezbyt jasne i nie zostały choćby szkicowo poruszone w dostępnych materiałach, ale nie wykluczam, a wręcz zakładam możliwość dokonania w niektórych przypadkach fałszywych ocen i podobnego rozumowania.

Sądzę jednak, że szczegółowy i w pełni autorytatywny opis oraz ustosunkowanie się do całości przedstawionych dziejów, wymagałoby interdyscyplinarnego wykształcenia i specjalizacji w kilku epokach historycznych oraz długotrwałej praktyki naukowej, których niestety nie posiadam.

Starałem się w trakcie zbierania materiałów zdobywać niezbędną wiedzę o określonej epoce, ale siłą rzeczy dotyczyło to wyłącznie tych wycinków historii, które były przydatne do opisania określonej postaci, a tym samym nie może ona pretendować do miana rzetelnej.

Niezależnie od wszelkich mankamentów prezentowanej pracy, uważam jednak taką kompleksową próbę przedstawienia historii polskiej gałęzi rodu za celową i potrzebną, szczególnie wobec błędów zawartych w dostępnych nielicznych opracowaniach genealogicznych. Z kwerendy bibliotecznej wynika, że jeżeli w ogóle trafia się na polskie opracowanie historii rodziny, np. u Teodora Żychlińskiego, to zazwyczaj jest ono wycinkowe i brak w nim powołania się na dokumenty źródłowe, natomiast wyraźnie odczuwalna jest tendencja do mitycznego megalomaństwa.

Najlepszym tego przykładem w odniesieniu do historii naszej gałęzi rodu jest nasza własna kronika autorstwa Kazimierza Osten – Sacken spisana w 1892. roku w Hanowerze, która zamieszczona jest oczywiście w rozdziale „MATERIAŁY”. W tekście wykorzystuję ją jednak sporadycznie, ograniczając się do tych nielicznych wypadków, o których wiem z całą pewnością, że autor podaje fakty znane z autopsji.

W prezentowanej wersji starałem się też usilnie, aby uniknąć z jednej strony hagiografii, a z drugiej zbytniego sceptycznego krytycyzmu. Ocenę pozostawiam tym, którzy będą mieli czas, ochotę, a przede wszystkim wystarczające umiejętności, aby sprostować zawarte w tej pracy błędy i poszerzyć ją o wiadomości dla mnie niedostępne, lub z przyczyn obiektywnych – nieosiągalne.

        



(-) Michał Osten - Sacken


Poprzedni rozdział
Powrót do spisu treści Następny rozdział