Poprzedni rozdział
Powrót o poziom wyżej
Następny rozdział

Powrót do spisu treści



KONKLUZJA Z KWERENDY

POKOLENIE VII

 

WSTĘP

 

W roku 1793., w którym dokonano II. rozbioru Rzeczypospolitej, na obszarze zagarniętym już uprzednio przez króla pruskiego, żyli i gospodarzyli w swych dobrach przedstawiciele VI. pokolenia: Franciszek Wigand Egidiusz w Radawnicy, Jan Kazimierz w Zamartym i Karol Ludwik w Lędyczku Szlacheckim. Wiadomo o nich, że nie pozostawili męskich potomków, a ich losy zostały opisane w historii poprzedniego pokolenia. Siostra Franciszka i Jana Kazimierza – Dorota również wchodząca w skład tego samego pokolenia, zamężna za Stanisławem Goetzendorf–Grabowskim z jedynym ich synem Józefem, przebywała wraz z rodziną w Grylewie.

Wymienione osoby zamykają losy tej polskiej gałęzi rodu, która dziedziczyła Radawnicę, a tym samym kończą ostatecznie związki z tą przeszło stuletnią siedzibą rodzinną i z obszarem Krajny.

Natomiast na terenie Wielkopolski, oprócz zaliczającej się również do VI. pokolenia - Karoliny, wdowy po Marcinie Radońskim, dożywającej swych dni w Chlebowie w powiecie gnieźnieńskim, przebywali potomkowie antenata polskiej linii - Jana Wiganda, w osobach jego prawnuków, a potomków jego starszego syna Jana Krystiana i Ludwiki Barbary z Rydzyńskich, należący do licznego grona dzieci Ignacego, jedynego spośród VI. pokolenia licznie nimi obdarzonego. Od tego roku, losy ich oraz ich następców, zostały nierozerwalnie związane z Wielkopolską, która w wyniku dokonanego rozbioru weszła na okres 126. lat w skład początkowo Królestwa Prus, a później Rzeszy Niemieckiej. Ten znamienny i przełomowy dla kolejnych pokoleń okres, który niewątpliwie miał doniosłe skutki dla społeczeństwa dzielnicy, opisują – wymienione uprzednio „Dzieje Wielkopolski”, następująco:

„W dniu 23 stycznia 1793 r. podpisany został w Petersburgu traktat rozbiorowy pomiędzy Prusa-mi a Rosją, na mocy którego król pruski Fryderyk Wilhelm II zobowiązał się do dalszej walki z rewolucyjną Francją za cenę odstąpienia mu pewnych polskich terytoriów. Pretekstem do drugiego już podziału szlacheckiej Rzeczypospolitej miała być walka z rozszerzającą się „„francuską zarazą””. Tym motywom bowiem przypisywano wszelkie zmiany dokonane w latach 1788 – 1792 na Sejmie Czteroletnim, i to też znalazło odzwierciedlenie w deklaracji, jaką Prusacy ogłosili 15 stycznia 1793 r., kiedy ich wojska wkraczały w granice Rzeczypospolitej.  Między innymi stwierdzono we wspomnianej deklaracji, a później także w patencie królewskim z 25 marca 1793 r., skierowanym do ludności ziem polskich, iż „„Wielkopolska najszczególniej jest tym niebezpiecznym zarażona jadem i ukrywa naj-większą liczbę gorliwych fałszywego patriotyzmu obrońców, (toteż) związki ich z klubami francuskimi nie mogą nie nabawiać Króla Imci niespokojnością o bezpieczeństwo własnych państw jego i przymu-szają go do zaradzenia temu przez wszczęcie przyzwoitych środków””.

Treść deklaracji miała nie tylko usprawiedliwiać w oczach Europy zabór ziem polskich, ale również znaleźć wśród szlachty i duchowieństwa wielkopolskiego duże poparcie dla króla pruskiego. Wojska absolutnego monarchy wkraczały bowiem na te ziemie jako obrońcy porządku feudalnego, a tym samym dotychczas panującego stanowiska tych grup społecznych. Wmaszerowujące w granice Wielkopolski oddziały pruskie nie natrafiły zresztą na większy opór.”

„Formalna cesja terytorialna nastąpiła po długim oporze na sejmie, który zebrał się w Grodnie 17 czerwca 1793 r. Posłowie nie chcieli się zgodzić na odstąpienie Prusom rdzennie polskich ziem. Wywieziono więc najbardziej opornych posłów, a reszta milcząco przyjęła fakty dokonane dając wyraz swym uczuciom w uchwalonej tam konstytucji.”

„Pruscy zaborcy nie czekając na formalne zatwierdzenie zaboru przez sejm już z chwilą wkroczenia ich wojsk zaczęli przejmować władzę i zamykać dotychczasowe polskie urzędy. Program wcielenia anektowanych terenów do absolutnej monarchii ustalony został jeszcze przed ich zbrojnym zajęciem.

 

 Miały one być zorganizowane „„na modłę pruską””, a więc z góry zakładano zniesienie wszel-kich polskich odrębności, zarówno w zakresie organizacji władz, jak i ogólnej polityki w stosunku do mieszkańców. A trzeba podkreślić, że uchwały Sejmu Czteroletniego poczyniły pewne pozytywne zmiany w położeniu ludności, szczególnie miejskiej.”

„Podczas uroczystości homagialnych, jakie odbyły się w Poznaniu 7 maja 1793 r., minister von Danckelmann w imieniu króla pruskiego przyrzekł duchowieństwu utrzymanie jego dotychczasowych praw oraz dóbr ziemskich, a szlachcie – zachowanie przywilejów; mieszczaństwo zapewniał o opiece ze strony władz pruskich, chłopi zaś spodziewać się mieli poprawy swego położenia, szczególnie przez wprowadzenie sądownictwa pruskiego. W praktyce jednak wyglądało to inaczej. Zgodnie bowiem z początkowymi założeniami organizacyjnymi, zabrane ziemie wcielono do państwa pruskiego bez pozostawienia jakichkolwiek odrębności ustrojowych. Prusy Południowe – bo taką nazwę otrzymały anektowane tereny Wielkopolski – podporządkowane zostały Generalnemu Dyrektorium, czyli centralnej władzy administracyjnej, w ramach której też utworzono odrębny dla nich departament prowincji.”

„Prusy Południowe podzielony zostały na dwa departamenty (Kriegs- und Domänen – Kammerdepartement), a te z kolei na powiaty (Kreis) i inspekcje podatkowe (Steuerrätliche Inspekttion). Powiaty obejmowały terytorialnie wszystkie te tereny, które leżały poza obrębem miast. Miasta tworzyły odrębną jednostkę administracyjną.”„Równolegle ze zmianami administracyjnymi na zajętych ziemiach polskich, wprowadzono tu także cały system polityczny panujący w absolutnej monarchii pruskiej. Językiem urzędowym stał się język niemiecki. Ogłoszenia urzędowe publikowano także w tłumaczeniu polskim, a do urzędów i sądów dopuszczono tłumaczy. Równocześnie na zajęte tereny zaczęto sprowadzać urzędników pruskich, nie znających ani języka, ani panujących tam stosunków. W nowej prowincji zaczął panować pruski system policyjny.”

„Najbogatsza część szlachty wielkopolskiej, po pierwszych nieudanych próbach utrzymania swego dotychczasowego stanowiska politycznego w ramach absolutnej monarchii pruskiej, opuszczała granice Wielkopolski, przenosząc się do pozostałej po rozbiorach resztki Rzeczypospolitej. Inna część szlachty liczyła początkowo, iż pomimo wszystko uda się jej utrzymać dotychczasową pozycję polityczną i chętnie obejmowała funkcje landratów [radców ziemskich, odpowiedników polskich starostów], wypełniając je ku zadowoleniu władz pruskich.”

„W szczególnie trudnej sytuacji znalazła się szlachta najuboższa, nie posiadająca ziemi i żyjąca głównie w miastach, tzw. brukowcy. Wraz ze zmianą panowania traciła ona bowiem dotychczasowe podstawy egzystencji związane z ustrojem panującym w Rzeczypospolitej szlacheckiej, a więc możność bytowania przez wysługiwanie się bogatszej szlachcie i magnaterii. Wśród tej części szlachty panowało więc szczególnie wrogie nastawienie do zaborcy.”

„Całokształt prac nad organizacją nowej prowincji nie został jednak skończony, gdy w 1794 r. wybuchło powstanie kościuszkowskie, które wywarło zasadniczy wpływ na politykę zaborcy na zajętych ziemiach i doprowadziło do zbrojnego wystąpienia ludności Wielkopolski przeciw Prusakom.”

„W czerwcu 1794 roku rząd powstańczy – Rada Najwyższa Narodowa – wydał odezwę „„Do obywatelów prowincji Wielkopolskiej”” wzywającą do powstania. Ogłaszał też on za nieprawne zabory pruskie, a województwa i ziemie prowincji wielkopolski za „„nierozdzielne części Rzeczy-pospolitej””.

„Powstanie wybuchło w Wielkopolsce w końcu sierpnia 1794 r., w chwili gdy większość wojsk pruskich oblegała Warszawę. Z pomocą insurgentom wielkopolskim przyjść miały regularne oddziały z Warszawy. Jednak próby przedarcia się, jakie tam podejmowano, kończyły się niepowodzeniem. Insurekcja wielkopolska w pierwszej fazie nie otrzymała poparcia ze strony regularnych oddziałów powstańczych i zdana była wyłącznie na własne siły. Dobre przygotowanie akcji zbrojnej doprowadziło do wybuchu powstania prawie równocześnie we wszystkich województwach Wielkopolski, co wzbudziło prawdziwy popłoch i dezorientację wśród pruskich władz prowincji. Również i niektórzy spośród znaczniejszej szlachty polskiej, pełniący funkcję landratów, zaczęli w obawie przed powstańcami opuszczać granice Wielkopolski szukając schronienia u Prusaków.”

 „W wielkopolskich oddziałach powstańczych znalazła się znaczna część patriotycznej nastrojonej średniej i drobnej szlachty, a w szczególności zaś nieposesjonatów („brukowców).”

„Wybuch powstania w Wielkopolsce, na tyłach armii pruskiej oblegającej Warszawę, spowodował, że król pruski załamany po niepowodzeniach ostatnich szturmów oraz z powodu braku amunicji, wzrastającej liczby chorych i rannych, wreszcie obawiając się odcięcia armii od reszty kraju, zdecydował się na zwinięcie oblężenia. Po odstąpieniu od Warszawy armię pruską rozmieszczono tak, aby mogła ona w pełni zabezpieczyć granice Wielkopolski przed atakiem czy próbami przedarcia się polskich oddziałów wojskowych w granice zaboru pruskiego. Cały wysiłek dowódców skupiony został na sprawie stłumienia insurekcji na tym terenie.

Tymczasem 9 września 1794 roku właśnie w celu wsparcia i rozszerzenia powstania w Wielkopolsce wysłane tam zostały oddziały wojskowe pod wodzą Jana Henryka Dąbrowskiego. Korpus Dąbrowskiego, rozbijając drobniejsze oddziały pruskie, posuwał się w głąb Wielkopolski. Znajdujący się przy boku dowódcy pełnomocnik Rady Najwyższej Narodowej – Józef Wybicki – organizował władze powstańcze i publikował odezwy do mieszkańców dzielnicy. 20 września Dąbrowski przekroczył Wartę pod Koninem i wkrótce potem pod Słupcą nastąpiło połączenie jego oddziałów z powstańcami województw: kaliskiego, łęczyckiego, kujawskiego oraz poznańskiego i gnieźnieńskiego. Stamtąd wyruszono do Gniezna, gdzie dokonano raz jeszcze zaprzysiężenia powstańców.”

„Wojska Dąbrowskiego wycofane zostały z Wielkopolski dopiero wówczas, gdy po klęsce maciejowickiej powstanie chyliło się już ku upadkowi. Oddziały insurekcji wielkopolskiej wytrwały jednak przy regularnych jednostkach powstańczych aż do samej ich kapitulacji. Drobne oddziały powstańcze działały w Wielkopolsce jeszcze do grudnia 1794 roku.

Gdy działalność powstańcza wygasła, władze pruskie zaczęły wprowadzać porządek w prowincji. Przede wszystkim zamierzano ukarać uczestników insurekcji. Aby zneutralizować wrogie zaborcom nastroje, odstąpiono jednak od zapowiedzianego w poprzednich patentach królewskich surowego karania insurgentów. Powołane komisje śledcze miały rozpatrywać sprawy uczestników powstania, którzy wedle ogłoszonej proklamacji z 10 grudnia 1794 r. mieli w terminie do 1 stycznia 1795 r. dobrowolnie się przed nimi stawić. Ponieważ dość znaczna liczba uczestników insurekcji w oznaczonym terminie przed komisjami się nie stawiła, wydano w tej sprawie nowy patent z datą 10 lutego 1795 r. przedłużający wspomniany termin do 1 czerwca 1795 r. Stopniowo też zdejmowano areszty z majątków insurgentów, którzy wrócili do prowincji i stawili się przed komisją. Ostatecznie w obwieszczeniu z 24 kwietnia 1795 r. podpisanym przez ministra Hoyma powiadomiono mieszkańców Wielkopolski, że ukarana będzie tylko niewielka liczba przywódców insurekcji.”

„Ostateczny rozbiór szlacheckiej Rzeczypospolitej i zagarnięcie nowych ziem polskich przez Prusy spowodowały konieczność dokonania poprawek w ich dotychczasowym podziale administracyjnym wprowadzonym prowizorycznie w 1793. Prusy Południowe podzielone zostały obecnie na trzy departamenty: poznański, kaliski i warszawski. Siedzibę władz prowincji przeniesiono z Poznania do Warszawy. Wskutek nowego podziału prowincji na departamenty musiał ulec zmianie również podział na powiaty i inspekcje powiatowe. Departament poznański dzielił się obecnie na siedemnaście powiatów, kaliski na jedenaście, a warszawski na dziesięć.”

„Lasami i gospodarką nimi kierowały utworzone w poszczególnych departamentach urzędy lasów (Forstämter). W obrębie departamentu poznańskiego było ich osiemnaście, kaliskiego szesnaście, a warszawskiego – dziesięć. Taki podział administracyjny utrzymał się w Prusach Południowych aż do końca 1806 r. i stanowił podstawę podziału administracyjnego tych ziem w okresie Księstwa Warszawskiego. Nie zachowano tu żadnych pozostałości z czasów polskich, a kryterium wyznaczania granic departamentów, powiatów i inspekcji podatkowych stanowiła liczba dymów i obszar terytorialny. Jak już wspomniano, po stłumieniu insurekcji nie wprowadzono na ziemiach polskich wcielonych do monarchii pruskiej żadnych lokalnych odrębności.”

„Zmiany jakie dokonały się w ostatnich latach Rzeczypospolitej, rozwój kultury okresu Oświecenia i wzrost świadomości narodowej, która w okresie zaborów jeszcze się pogłębiła, nie pozwalały Prusakom na prowadzenie podobnie brutalnej polityki germanizacyjnej, jak w 1772 r. na ziemiach pierwszego zaboru, choć i z tej bynajmniej całkowicie nie zrezygnowano.

W sumie obrano jednak drogę wolniejszą, obliczoną na dłuższy okres. Stopniowe zgermanizowanie mieszkańców Prus Południowych, głównie zaś szlachty, osiągnąć zamierzono przede wszystkim przez wciąganie młodzieży do służby wojskowej. W tym też celu założono korpus kadetów w Kaliszu. Korpus ten miał jednak charakter elitarny, przyjmowano doń tylko młodzież znaczniejszej szlachty. Uboższa szlachta miała możność służenia w pułkach, gdzie także była chętnie przyjmowana. Nie dopuszczano natomiast szlachty do stanowisk urzędniczych, które wymagały wykazania się odpowiednim wykształceniem.

Poprzez służbę wojskową rozwijano również akcję germanizowania chłopów i mieszczan, których wcielano do armii pruskiej. Także i szkolnictwo służyło temu celowi, szczególnie wtedy, gdy skonfiskowane zostały dobra duchowieństwa katolickiego i władze prowincjonalne mogły wywierać znaczniejszy wpływ na sprawy oświaty.”

„W stosunkach wiejskich nie wprowadzono – w porównaniu z czasami polskimi – większych zmian. Nawet przepisy Powszechnego Prawa Krajowego, regulujące sprawę włościan w państwie pruskim, nie znalazły na terenie Wielkopolski zastosowania. Utrzymano nadal dotychczasowe powinności na rzecz panów, a oprócz tego zwiększono świadczenia wobec państwa, z których najbardziej uciążliwy był obowiązek dostarczenia rekruta i podwód dla wojska. Chłopi otrzymali możność pozywania swych panów przed sądy państwowe w wypadku, gdy ci ostatni żądali większych świadczeń niż ustalone lub usuwali włościan bez ważnego powodu z nadziału ziemi. Sprawy te rozstrzygały powołane do życia inkwizytoriaty. Sądy te nie miały stałych siedzib, ale zbierały się w określonym miejscu i czasie. Inkwizytorzy opłacani byli przez szlachtę, która mogła ich wybierać spośród urzędników rejencji i sędziów powiatowych.”

Synowie Ignacego osiągnęli w okresie Insurekcji Kościuszkowskiej wiek około 25. – 30. lat, a więc legitymowali się pełnią wieku męskiego, w którym zazwyczaj szlachta zaciągała się „w potrzebie” do służby wojskowej; w zaistniałej zaś sytuacji „nie stawienie się do szeregu” było towarzyskim i życiowym dyshonorem. Niestety kwerenda biblioteczna nie pozwala na stwierdzenie udziału któregokolwiek z nich w tym pierwszym narodowym zrywie niepodległościowym. Losy tego pokolenia znane są niestety jedynie we fragmentach, a i to w czasach późniejszych. Należy również podkreślić, że po sprzedaży ojcowskiego majątku w Nieszawie, o czym oczywiście będzie szczegółowo mowa w indywidualnych ich charakterystykach, należeli może nie tyle do ”brukowców”, ale pozbawieni – przez kolejne podziały spadków – majętności ziemskich, dysponowali jedynie niedużymi kapitałami, wchodząc w skład dużej masy szlacheckiej „gołoty”. Byli też pierwszym pokoleniem, które – używając obiegowego im współcześnie określenia - „zaczęło chodzić po dzierżawach”.

Polityka zaborcy, po upadku powstania uległa znacznemu zaostrzeniu, a wprowadzone w stosun-ku do Polaków specjalne przepisy restrykcyjne, wyprzedzały aż o 1,5 wieku, znane i udoskonalone w XX. wieku przez panujące w Polsce kolejne rządy totalitarne, zarówno w czasie zbrodniczej okupacji hitlerowskiej, jak i później w okresie dominacji sowieckiej. Rodzący się w ostatnich latach XVIII. wieku system ograniczania swobód osobistych poprzez znaczne utrudnianie odwiedzin krewnych zamieszkałych w innych państwach Europy, organizacja stałej inwigilacji Polaków przez dobrze zorganizowany system policyjny, stanowiły przedsmak późniejszej polityki świadomego prusackiego wynaradawia Polaków każdą dostępną metodą. Zaborca nie potrafił jednak wstrzymać rodzących się w odpowiedzi na jego politykę, ruchów wolnościowych, tym bardziej, że na zachodzie Europy rozwijała się rewolucyjna Francja. Okres ten opisany został przez Jana Wąsickiego w jego książce wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie w 1958., pt. „Powstanie 1806 roku w Wielkopolsce”, z której pochodzą poniższe cytaty:

„W trakcie organizowania się wychodźstwa polskiego i narodzin Deputacji paryskiej, w kraju, głównie w Galicji, prowadzona była akcja spiskowa. Jedyne środowisko, jakie nie rozpadło się po klęsce w roku 1794 było środowisko lwowskie.”

„Także i w Warszawie mimo aresztowań istnieli jeszcze nadal uczestnicy dawnego spisku z roku 1794. Spiskowcy lwowscy nawiązali kontakt z przedstawicielami radykalnego skrzydła na emigracji i w styczniu 1796 roku podpisali w Krakowie akt konfederacji, zapewniający o gotowości walki na rozkaz Republiki Francuskiej, uznając zarazem Deputację paryską za swoją reprezentację oficjalną.              Lwowski spisek wysunął się jako centralny na czoło i jako taki utrzymywał łączność z innymi ośrodkami spiskowymi w kraju. Akcja spiskowa szerzyła się również na terenie Wielkopolski. Organizatorem związków spiskowych był tu pułkownik Erazm Mycielski. Powstały one w Kaliskiem i Poznańskiem.”

„Naturalnie tego rodzaju działalność pod zaborem pruskim nie mogła ujść uwagi władz prowincjonalnych.”

„Bardziej dokładne wiadomości o działalności spiskowej oraz o nastrojach panujących w Wielkopolsce przekazywał królowi pruskiemu śląski minister Karol Hoym, który sprawował władzę nad obszarami polskimi, zajętymi przez Prusy w drugim i i trzecim zaborze. Pisał on między innymi, że „„duch rewolucyjny Polaków, który w roku 1794 jeszcze wybuchł, rozbiorem ostatecznym Polski, zupełnie jeszcze nie był przytłumiony …””

,„Mimo że minister zapewniał o całkowitym już spokoju, panującym w chwili przekazywania raportu do Berlina, to jednak w podległej mu prowincji nie omieszkano opublikować w tej sprawie specjalnego patentu królewskiego z datą 9 sierpnia 1798 roku. Patent miał na celu ostrzeżenie i zagrożenie surowymi karami tym wszystkim, którzy braliby udział w akcji spiskowej, skierowanej przeciwko pruskiemu panowaniu na ziemiach polskich, i zatytułowany był: „„Względem utrzymania spokojności i porządku w nowo objętych prowincjach.”

„Przypomina więc patent o grożących karach, jakie czekają tych, którzy przyczyniają się do „„wzruszenia zewnętrznego i wewnętrznego pokoju lub wprowadzenia porządku i ułożenia krajowego zmierzający””. Przypominano raz jeszcze, iż „„każde sprzyjanie i wspieranie takowych złośliwych zamiarów, a nawet samo zamilczenie i zatajenie tychże, najsurowszymi karami na ciele i życiu, na dobrach i majątku, na czci obywatelskiej i wolności karane bywają.””

Jednocześnie wyliczone zostały w patencie te wszystkie obowiązki jakie spoczywają na poszczególnych klasach mieszkańców Wielkopolski, a które zapobiec miały jakimkolwiek próbom spisków czy wystąpieniom przeciwko władzom pruskim. I tak posiadacze dóbr odpowiadali osobiście „„za poddanych swoich, którzy albo sami buntowali się, albo do buntu gdzie indziej wybuchłego przystali.”” Nie zwalniała szlachty od odpowiedzialności za swych poddanych chłopów nawet ta okoliczność, że sami w dobrach swych nie zamieszkiwali, ale wydzierżawili je lub powierzyli w zarząd nad nimi swym administratorom i rządcom. Motywowano to tym, iż każdy właściciel dóbr osobom, „„którym administrację dóbr i praw swoich powierza, największą mieć baczność i za przestępstwa tych swoich zastępców, nad którymi należytego nie miał dozoru, odpowiadać powinien””.

„Tak więc pruskie władze prowincjonalne, posiadając doświadczenie z okresu insurekcji, gdzie w powstaniu wzięła udział znaczna liczba chłopów i szlachty, starały się nie dopuścić, aby podobna sytuacja mogła się wytworzyć i teraz. Dążeniem ich było przeciwstawić szlachtę chłopom i pod groźbą surowych kar zapobiec ewentualnej agitacji wśród ludności wiejskiej, skierowanej przeciwko Prusakom. Zdawali oni sobie dobrze sprawę, że główna działalność spiskowa przebiegała poza granicami zaboru pruskiego. Z tych więc względów, dla zmniejszenia jej wpływów na prowincje polskie państwa Hohenzollernów, patent nakazywał ażeby szlachta, przebywająca poza granicami prowincji, w przeciągu dwóch miesięcy od jego ogłoszenia powróciła do swych dóbr. Za niestawienie się w terminie do 1 grudnia 1796 roku groziła kara konfiskaty majątku.”

„Surowo zakazywano wyjazdów za granicę bez wiedzy i zezwolenia władz pruskich. Kto chciał wyjechać musiał dokładnie podać cel wyjazdu, miejsce, do którego chciał się udać, i określić czas pobytu. Kto pominął powyższe przepisy i bez zezwolenia władz udał się poza granice państwa pruskiego, traktowany był jak zbieg.

Szczególnie ostre przepisy odnosiły się do nieposejsjonatów. Władze pruskie bowiem obawiały się najbardziej tej niespokojnej i zawsze gotowej do wystąpień ubogiej szlachty, która za czasów Rzeczypospolitej stanowiła główny trzon oddziałów kawalerii. Wzięła ona też szeroki udział w insurekcji kościuszkowskiej. Obecnie po upadku Rzplitej, straciła podstawy egzystencji. Z tych więc względów odnosiła się wrogo do Prusaków. Patent usiłował zapobiec jakimkolwiek widocznym przejawom niezadowolenia, ale jednocześnie też pokrywano to frazesami, że „„Najjaśniejszy Król koniecznie żąda tę także klasę swych wasalów dokładnie poznać, ażeby w zachodzących na potem przypadkach bliższe, ojcowskie o nich mieć staranie.””

Po tym dobrotliwym wstępie nakazano, ażeby szlachta nieposesjonaci w przeciągu sześciu tygodni zameldowała się u landrata i okazała zaświadczenie władzy miejscowej lub osiadłej szlachty o swym dotychczasowym zachowaniu. Chodziło tu więc o stwierdzenie udziału tej części szlachty w insurekcji kościuszkowskiej. Równocześnie nieposesjonaci oświadczyć mieli, czy chcą pozostać w granicach państwa pruskiego, czy też przenieść się pod inne panowanie. Starali się więc Prusacy, ażeby ten „„niespokojny element”” albo poddać ścisłej kontroli władz prowincjonalnych, albo też w miarę możności usunąć z granic państwa.”

 „W konwencji zawartej w styczniu 1797 roku w Petersburgu przez Rosję, Austrię i Prusy wykreślone zostało z mapy Europy imię Rzeczypospolitej Polskiej.” [podkreślenie moje]

„Stwierdzić trzeba, że polityka pruska na ziemiach polskich po trzecim rozbiorze spotkała się z dużym niezadowoleniem wszystkich klas społeczeństwa. Szlachta polska nie mogła się pogodzić z utratą niepodległości państwowej, utratą godności i zaszczytów, władzy i urzędów. Od Prusaków odstręczała ich obcość wyznaniowa i narodowa. Biedniejsza szlachta straciła warunki egzystencji, jakie dawał jej ustrój szlacheckiej Rzeczypospolitej. Wprawdzie Prusacy pragnęli stworzyć jej pewne warunki, zapewniające utrzymanie, jednakże obracało się to wszystko w sferze niezrealizowanych projektów. Pewna część szlachty miała możność wstępowania do wojska, ale nie było w tym kierunku szerszego zainteresowania.”

Należy zdać sobie sprawę – żyjąc współcześnie w ramach Unii Europejskiej – z dotkliwości ówczesnych restrykcyjnych zarządzeń pruskich. Odnosiły się one przecież do pokoleń szlachty wycho-wywanej od wieków w konwencji fundamentalnych praw „złotej wolności”, a pomijając anachro-niczny i anarchiczny charakter tego systemu, zarządzenia te naruszały podstawowe uprawnienia przy-wilejów prywatności, utrzymywania związków rodzinnych z krewnymi posiadającymi w rejonach przygranicznych majątki niejednokrotnie położone, co prawda po sąsiedzku, ale już na terenie innych monarchii - nie wspominając o związkach kulturowych z centrami akademickimi i kulturotwórczymi centralnej i wschodniej Rzeczypospolitej. W tych rozważaniach nie można pominąć również aspektu żarliwości wyznaniowej objawiającej się bardzo często w pielgrzymowaniu do miejsc ogólnopolskiego kultu oraz o swobodzie wyboru miejsca edukacji. Natomiast dla warstwy „brukowców”, zarządzenia królewskie stanowiły namiastkę stanu wyjątkowego, w którym dozór policyjny ma gwarantować spokój społeczny.

Nie można dziś stwierdzić czy do owego czasu rodzina zamieszkała na terenie Wielkopolski utrzymywała związki ze swymi starszymi krewnymi należącymi do VI. pokolenia - wówczas już z konieczności od przeszło 20. lat poddanymi króla pruskiego, ale można założyć, że świadomość więzów rodzinnych z nimi niewątpliwie istniała, a wprowadzony system prawny, jeżeli tych związków nie uniemożliwiał, to niewątpliwie je znacznie utrudniał. Wobec braku przekazów rodzinnych oraz innych postronnych świadectw niestety nie wiemy, jaką postawę wobec opisanych wydarzeń politycznych przyjęli nasi przodkowie. Istnieją wątłe przesłanki, że jeden z nich – Ignacy mógł brać aktywny udział w działalności antypruskiej w wyniku, czego, po upadku Księstwa Warszawskiego, nauczony doświadczeniem, aby uniknąć niechybnych restrykcji przeniósł się do jednego z dwóch pozostałych zaborów, ale są to wyłącznie domniemania. Tymczasem jednak „zawierucha” europejska uosobiona przez Napoleona nieuchronnie zbliżała się do Wielkopolski.

„Władze pruskie zdawały sobie dobrze sprawę z nastrojów ludności polskiej, zamieszkującej ziemie drugiego i trzeciego zaboru. Obawy ich były tym bardziej uzasadnione, że działalność emigracji budziła żywy oddźwięk i zainteresowanie. Dochodziły tu wieści o utworzeniu legionów polskich we Włoszech. Na terenie Wielkopolski działali ich emisariusze, zbierając pieniądze na rzecz legionów.”

„Młodzież szlachecka różnymi drogami opuszczała ziemie zaborów udając się do Włoch. Władze prowincjonalne starały się powstrzymać te wyjazdy, wydając obwieszczenia grożące karami więzienia i konfiskaty majątku tym, którzy bez zezwolenia władz opuszczą granice państwa pruskiego. Zakazy te jednak niewiele skutkowały. O legionach i ich czynach było na ziemiach polskich zaboru pruskiego coraz głośniej.”

„Dnia 14 października 1806 roku armia pruska została rozgromiona przez cesarza Napoleona w bitwie pod Jeną. Tego samego dnia korpus generała Davout w bitwie pod Auerstedt dopełnił losu wojsk pruskich. Klęska armii pruskiej była całkowita.

Kapitulowały szczątki armii, poddawały się fortece. Dnia 25 października 1806 roku generał Davout wkroczył do Berlina. W dwa dni później wjeżdżał w triumfie do stolicy Prus zwycięski Napoleon.” „Wieczorem 3 listopada 1806 roku przednie straże wojsk francuskich stanęły w Poznaniu.”

Dalszy przebieg wydarzeń w sposób bardziej syntetyczny przedstawiają „Dzieje Wielkopolski”:

 „Król pruski musiał szukać schronienia we wschodnich częściach swego państwa. Cesarz Francuzów postanowił pozyskać sobie Polaków zamieszkałych w granicach państwa Hohenzollernów i zachęcić ich do wywołania powstania antypruskiego, aby tym łatwiej zmusić przeciwnika do kapitulacji.”

„W dniu 3 listopada 1806 roku gen Dąbrowski wydał proklamację mówiącą o rychłym wkrocze-niu Francuzów w granice Polski i wzywającą do powstania. Odezwa ta nie zapowiadała ostatecznego odbudowania egzystencji politycznej państwa polskiego, ale uzależniała to od wysiłku zbrojnego Polaków.”

„Zadaniem Dąbrowskiego i Wybickiego było pobudzenie do działania całej Wielkopolski. Do tego bowiem czasu ich działalność koncentrowała się na Poznaniu i departamencie poznańskim.”

„Proklamacje podpisane przez Dąbrowskiego i Wybickiego krążyły wśród ludności Wielkopolski już wcześniej, wzbudzając zrozumiałe poruszenie.”

„W krótkim czasie Wielkopolska wyzwoliła się spod jarzma pruskiego zaborcy. Ustanowiono tymczasowe władze, zachowując częściowo dawne urzędy lokalne, głównie podatkowe, pocztę oraz pewną część urzędników. Podyktowane to było ważnym zadaniem, nałożonym na mieszkańców Wielkopolski tj. natychmiastową organizacją wojsk regularnych.”

Dokładnie miesiąc po swym tryumfalnym wjeździe do Berlina Napoleon Bonaparte wjeżdżał do stolicy Wielkopolski. Pisze o tym, wydany w 1995. roku przewodnik turystyczny „Wielkopolska”:

„W Bytyniu odbyło się 27.11.1806. pierwsze powitanie Napoleona w drodze do Poznania. Jechał karetą, którą powoził mameluk w białym turbanie.”

Wracając do „Dziejów Wielkopolski”:

„Po przyjeździe do Poznania cesarz Napoleon zażądał stawienia się do walki całej szlachty, bo – jak oświadczył – nie chce, aby sama tylko tłuszcza […] chłopska składała [się na] szeregi armii. Za namową Wybickiego cesarz zdecydował się też zwołać pospolite ruszenie. Dnia 2 grudnia 1806 r. ogłoszono „„uniwersał na pospolitą obronę”” podpisany przez wojewodę gnieźnieńskiego, a skierowany do obywateli województw wielkopolskich”

„Po wyzwoleniu ziem polskich z zaboru pruskiego i już w trakcie organizacji wojska polskiego i pierwszych jego walk, dekretem cesarza Napoleona z 1 stycznia 1807 r. powołano do życia Komisję Rządzącą – tymczasowy rząd, który miał sprawować władzę do chwili ustalenia losu Polski przez ostateczny pokój. W dekrecie tym w art. 7 wyraźnie podkreślono, że utrzymany zostaje dotychczasowy – a więc pruski – podział administracyjny, na departamenty i powiaty.”

„W lipcu 1807 r. na mocy traktatu tylżyckiego określone zostały granice nowego tworu politycznego – Księstwa Warszawskiego.”

„Stosownie do traktatu tylżyckiego Napoleon w dniu 22 maja 1807 r. po wysłuchaniu przedłożeń Komisji Rządowej, która dążyła do przywrócenia w Księstwie ustroju uchwalonego na Sejmie Czteroletnim, nadał mu konstytucję.”

„Ustrój Księstwa określony konstytucją, charakteryzował się silną władzą monarszą, opartą na klauzuli posiadających, tj. szlachcie folwarcznej i rozwijającej się burżuazji. Konstytucja znosiła co prawda podział stanowy, nadając wolność chłopom i gwarantując wszystkim równość wobec prawa i sądu, jednak szlachta miała zagwarantowane pierwszeństwo i przewagę w sejmie. W miastach uprzywilejowano politycznie posesjonatów i inteligencję miejską, która dopuszczona została do sejmu i do urzędów.”

„Rolnictwo, stanowiące główną gałąź produkcji krajowej, a nie posiadające wobec niedoroz-woju własnego przemysłu wystarczającego rynku zbytu na miejscu, znalazło się w sytuacji krytycznej. Ceny hurtowe produktów rolnych ciągle spadały (chociaż równocześnie odczuwało się drożyznę artykułów żywnościowych), a szerokie masy ludności miast i wsi często przymierały głodem. W latach klęsk i nieurodzajów musiano ustanawiać specjalne taksy na artykuły pierwszej potrzeby, a nawet wprowadzać zakaz eksportu i czynić starania o ułatwienie importu produktów rolniczych.”

„Następowała jednak dalsza intensyfikacja rolnictwa i rozbudowa przemysłu przetwórczego oraz rozwój hodowli (głównie owiec). Z Wielkopolski nadal płynęło zboże do Prus, i to np. z departamentu poznańskiego – tradycyjną drogą: przez Poznań, Wschowę, Zduny, Babimost, Skwierzynę i Kargowę, a więc równomiernie wzdłuż całej linii granicznej. Z departamentu kaliskiego wywożono je głównie na Śląsk, przy czym ilość jego była w porównaniu z wywozem z poznańskiego mała. Należy jednak podkreślić, że z departamentu poznańskiego wywożono zboże konsumpcyjne, a z kaliskiego siewne. Oprócz tego dużo zboża szło na aprowizowanie wojska.”

„W celu poprawy ujemnego bilansu handlowego i ożywienia własnego przemysłu, władze Księstwa, podobnie jak wspomniana wcześniej Komisja Rządząca, dążyły do podniesienia gospodarczego miast, w szczególności zaś rozwoju sukiennictwa.”

„Ożywienie produkcji sukienniczej wiązało się nie tylko z zapotrzebowaniem na sukno, ale również ze znacznym rozwojem hodowli owiec. Widoczne to jest w departamencie poznańskim, w którym pogłowie owiec w 1811 r. wynosiło około 38% całego pogłowia owiec w Księstwie (1 016 180 sztuk). Na drugim miejscu stał departament kaliski, a dalej – bydgoski.”

„W Wielkopolsce w latach 1809 – 1810 na eksport szło 80% całej produkcji sukienniczej, tj. około 69 900 postawów.”

„Ożywienie produkcji i handlu oraz eksport wyrobów sukienniczych z Wielkopolski zahamowany został w 1811 r., kiedy to zamknięto granicę [Rosji] dla importu z Księstwa.”

„Wysiłki władz Księstwa, zmierzające do ożywienia gospodarczego kraju, spowodowane były m.in. stosunkowo wysokimi kosztami utrzymania wojska i wysiłkiem zbrojnym. Wielkopolska była też w r. 1809 terenem, na którym czyniono przygotowania do odparcia wojska austriackich.”

„Wkroczenie wojsk austriackich w granice Księstwa Warszawskiego zmusiło Radę Stanu do powołania pospolitego ruszenia we wsiach i Gwardii Narodowej w miastach. W poszczególnych departamentach mianowani zostali pełnomocnicy rządowi i organizatorzy wojskowi. W Poznaniu na takiego pełnomocnika wyznaczony został Józef Wybicki, a na organizatora sił zbrojnych – dawny generał brygady Amilkar Kosiński.

Tworzenie wojska postępowało naprzód z dużymi trudnościami, brak było uzbrojenia, a przede wszystkim oficerów, którzy mieli objąć komendę nad formującymi się oddziałami jazdy i piechoty. Musiano więc liczyć na wsparcie wojsk regularnych; obawiano się bowiem, że nowo powstałe oddziały nie będą w stanie oprzeć się wyćwiczonym wojskom austriackim, które po bitwie pod Raszynem i wycofaniu się wojsk polskich pod wodzą księcia Józefa Poniatowskiego wysłały swe oddziały do Wielkopolski – w kierunku na Łowicz i Kłodawę.

 Huzarzy austriaccy szybko przerzucali się z miejsca na miejsce, nie natrafiając początkowo na opór Wielkopolan. Do pierwszego starcia patroli, zakończonego zwycięsko dla Polaków, doszło w dniu 3 maja 1809 r. Regularny oddział 3 pułku ułanów, pod dowództwem doświadczonego partyzanta z okresu insurekcji kościuszkowskiej, mjr. Bielamowskiego, rozbił pod Słupcą podjazd huzarów ze szwadronu Gatteburga, który opanowawszy Łęczycę szedł w zwycięskim pochodzie na Poznań.”

„Jeden z oddziałów austriackich zbliżył się do Gniezna, a następnie podszedł pod sam Poznań.”

 „Wkrótce też sytuacja na froncie uległa zmianie na korzyść Polski. Naczelną komendę nad polskimi siłami zbrojnymi, zebranymi na lewym brzegu Wisły, objął Jan Henryk Dąbrowski. W skład jego armii wchodziło wielkopolskie pospolite ruszenie oraz regularne oddziały ściągnięte z Torunia i Chełmna. Po krótkim czasie, dnia 14 maja, opuścił Poznań sformowany tu korpus wojska i podjął marsz pościgowy za wycofującymi się z granic Księstwa wojskami austriackimi. Oddziały uformowane w Wielkopolsce maszerowały pod Warszawę i Kraków, oswabadzając po drodze całe połacie Księstwa. Przez cały czas trwania kampanii finansowane i zaopatrywane były one przez Wielkopolan.

  W kampanii 1809 roku Wielkopolska odegrała więc dużą rolę.”

„Wkrótce nadszedł jednak pamiętny rok 1812, a po nim odwrót wojsk francuskich i polskich, również przez Wielkopolskę. W styczniu 1813 r. do Poznania zjechali marszałkowie Murat, Berthier, a następnie książę Eugeniusz Beauharnais. Stacjonowały tu też znaczne siły wojskowe, które zakwaterować i wyżywić musieli mieszkańcy Wielkopolski.”

„Dnia 12 lutego 1813 r. awangarda rosyjska pod dowództwem gen. Woroncowa zajęła Poznań.”

„Po wieloletnich zmaganiach państw zaborczych z potęgą Napoleona i po ich ostatecznym zwycięstwie nad Francją, kongres wiedeński ustalił nowy porządek w Europie. W wyniku podziału ziem polskich i zlikwidowaniu Księstwa Warszawskiego, Prusy uzyskały w całości dwa dawne jego departamenty: bydgoski i poznański oraz skrawki kaliskiego, które łącznie pod nazwą Wielkiego Księstwa Poznańskiego stanowić miały integralną część monarchii pruskiej.”

„W nowym ukształtowaniu terytorialnym Prus Wielkie Księstwo Poznańskie stanowiło dogodny pomost między północno – wschodnimi i południowymi prowincjami Prus i w ten sposób nabrało znaczenia strategicznego. Oznaczało to dla rządu pruskiego konieczność skupienia uwagi na pełnej integracji Księstwa z macierzystymi prowincjami monarchii.”

„Wybór metod i środków działania zależny był od wielu czynników, kształtujących kierunki pruskiej polityki wobec stale aktualnej sprawy polskiej, w sensie międzynarodowym. W tym względzie zawsze ważną rolę odgrywały: sytuacja międzynarodowa, współpraca między rządami zaborczymi, zewnętrzna sytuacja w Prusach i innych krajach niemieckich oraz postawa Polaków w prowincji nadwarciańskiej. Nie bez znaczenia był także stan prawny według traktatu wiedeńskiego z 1815 r., zobowiązujący Prusy do zapewnienia ludności polskiej warunków swobodnego rozwoju życia narodowego w dziedzinie kultury i gospodarki. Podobne zobowiązania przyjęły Rosja i Austria. W ten sposób naród polski, podzielony kordonami zaborczymi, miał prawo do wspólnoty gospodarczej i jedności kulturalnej.”

Zważywszy na przełomowe w dziejach XIX.-wiecznej Europy znaczenie Kongresu Wiedeń-skiego, który burząc porządek napoleoński akceptował grabieżcze zdobycze zwycięskich mocarstw i stanowił nowy ład europejski na następne stulecie, właściwe będzie uznanie roku 1815. za kolejną cezurę rozgraniczającą pokolenia naszych przodków. Po tej dacie, bowiem zarówno życie przedstawicieli VII. pokolenia, jak i dorastającego VIII. upływało w rzeczywistości kształtowanej przez rządy zaborcze, a dla tego ostatniego stanowiło jedyną znaną współczesność. Tym bardziej wydaje się ta granica słusznie wytyczona, że z całkowitą pewnością wiadomo nam wyłącznie o jednym przedstawicielu VII. pokolenia – bezpośrednim naszym przodku – Teodorze Franciszku Ksawerym, któremu los pozwolił dożyć aż do połowy XIX. wieku.

IGNACY                                                                                                          KOD: VII.1.

émiędzy 09.1763. a 05.1767. - - ? -

Na podstawie zebranych materiałów można w zasadzie powiedzieć jedynie, że w ramach tego pokolenia żył przedstawiciel rodziny używający imienia „Ignacy”, będący synem Ignacego z poprzedniej generacji i Justyny z Kąsinowskich.

Z ogółem dziewięciorga dzieci jego rodziców, w tym pięciu synów odnotowanych w księdze urodzeń parafii w Białężynie (12. km na wschód od Obornik), do której należała Nieszawa (ok. 1,5 km na pn. od Białężyna), żaden nie nosi pierwszego imienia „Ignacy”. Należy jednak dopuścić możliwość, że urodził się poza stałą siedzibą rodziców i sporządzony na tę okazję akt chrztu zamieszczony jest w księdze metrykalnej parafii na terenie, której ten poród miał faktycznie miejsce, a w takim razie byłby dziesiątym dzieckiem, a szóstym synem Ignacego i Justyny, z braku jednak jakiegokolwiek dokumentu ten fakt potwierdzającego - nie został oddzielnie ujęty w wykresie rodowodu.

Zważywszy dalej, że ślub Ignacego i Justyny z Kąsinowskich miał miejsce na przełomie lat 1754/5, a najstarsze udokumentowane ich dziecko, syn Stefan Florian (omówiony dalej) został ochrz- czony 04.01.1758. roku, istnieje możliwość przyjścia na świat Ignacego w latach 1755/6 względnie w I. kwartale 1757.

Kwerenda w tej kwestii, oprócz Białężyna, musiałaby objąć w pierwszym rzędzie wszystkie te parafie na terenie, których zamieszkiwali krewni obojga rodziców. Wiadomo, że matka Ignacego-ojca, Ludwika Barbara z Rydzyńskich gospodarzyła wówczas w niezbyt daleko położonym Raczkowie, w którym niestety księga metrykalna nie obejmowała tak wczesnego okresu, bowiem daty krańcowe zaznaczone na jej grzbiecie świadczą o dokonywaniu zapisów dopiero od roku 1758 (obecnie po zagubieniu przez archiwistów pierwszych kartek, wpisy rozpoczynają się od roku 1761.). Natomiast wchodzących w rachubę krewnych Justyny (jej matka z drugą, młodszą córką zamieszkiwała prawdopodobnie wraz z młodymi w Nieszawie), których w ostatniej fazie ciąży mogła ewentualnie odwiedzić oraz miejsca ich stałego pobytu, należałoby ustalić odrębnie. Pomijając czasochłonny i żmudny nakład pracy niezbędny w tego typu ustaleniach, z pragmatycznego rozumowania wynika znikoma skuteczność takiej dodatkowej kwerendy. Nie wydaje się, bowiem możliwe, aby świeżo poślubiona małżonka, brzemienna z pierwszym dzieckiem, w końcowej fazie ciąży, opuszczała swych najbliższych, celem odbycia odwiedzin rodzinnych na terenie innej odległej parafii.

W tym kontekście istotnym aspektem, który należy przede wszystkim uwzględnić, są zasady opisanych w „Genealogii” prof. W. Dworzaczka o ówcześnie kontynuowanym wśród szlachty – tradycyjnym od wieków - zwyczaju całkowitej dowolności w używania jednego imienia spośród z reguły trzech otrzymywanych na chrzcie. Nie obowiązywała wówczas – stosowana nam współcześnie zasada - ustalania niezmiennej kolejności imion z wyznaczeniem pierwszego używanego, na co dzień. W opisach innych pokoleń – szczególnie w rozdziale „Kłopotliwi Ostenowie” – prezentowane są osoby, których identyfikacja nie budzi zastrzeżeń, a które zostały w kilku, cytowanych aktach grodzkich, odnotowane każdorazowo pod innym z trzech posiadanych imion.

Z tego względu niezbędne jest rozważenie zachowanych w zbiorach Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu na mikrofilmie nr 2261 zapisów ksiąg metrykalnych parafii w Białężynie – wśród, których znajdują się wiadomości o narodzinach innych synów omawianej pary, a mianowicie:

(Z uwagi na niewyraźny tekst oryginału i trudności z jego odczytaniem, poniższe tłumaczenie zawiera niekompletną treść zapisu)

„Zaczyna się szczęśliwy rok 1758, Nieszawa

26 października w czasie mojej nieobecności, brat Kazimierz Żołtyński z zakonu braci mniejszych, ochrzcił dziecko, które otrzymało imiona: Wojciech Seweryn Ignacy, będące synem Ignacego z Sakinow i Justyny akatoliczki z Kąsinowskich Ostenowej. Rodzice chrzestni: Wielmożny Pan Łukasz Golański regent grodzki i Wielmożna Pani Ludwika z Rydzyńskich Ostenowa.”

oraz:

„3. marca 1766. roku w Nieszawie

Ja, wyżej wymieniony [ksiądz] ochrzciłem dziecko z legalnego związku Wielmożnego Ignacego Ostena, dziedzica i właściciela dóbr wiejskich Nieszawa i jego żony Wielmożnej Justyny akatoliczki, nadając mu imiona Jana Ignacego Kazimierza. Rodzicami chrzestnymi byli Wielmożny Pan Bogusław Karpiński i dobrze urodzona panna Anna Kąsinowska.”

Jest wielce prawdopodobne – na granicy pewności, że jednym z wyżej wymienionych jest właśnie omawiany Ignacy, przy czym z kolejności braci wyszczególnionych w późniejszym akcie sprzedaży majątku ojcowskiego, przytoczony jest on na drugim miejscu po Teodorze, co w dużym stopniu, lecz oczywiście nie determinująco - świadczy, o kolejności starszeństwa braci. W takim zaś razie istnieje uzasadnione prawdopodobieństwo, że Ignacy jest tożsamy z przytoczonym wyżej Janem Ignacym Kazimierzem ochrzczonym w dniu 03.03.1766, jako że starszy Teodor przyszedł na świat w 1762. roku. O ile taka identyfikacja nie jest trafna, to – pamiętając o starszeństwie, należy przyjąć zgodnie z zasadami genealogicznymi, że urodził się w latach ograniczonych datami: rok 1763 (11.12.1762. chrzest najstarszego Teodora) – połowa roku 1767 (22.03.1768 chrzest najmłodszego Longina). Przy czym rzecz jasna wymieniony Jan Ignacy Kazimierz musiał zejść z tego świata przed osiągnięciem dojrzałości. Warto też zwrócić uwagę, że matką chrzestną dziecka była siostra Justyny – Anna (Joanna), będąca w 1766. roku panną, którą zresztą pozostała jeszcze w 1768. roku, w którym tę samą rolę pełniła przy urodzeniu najmłodszego Longina.

Wychowywał się Ignacy z pewnością w Nieszawie, która położona około 9 km od Obornik, w pobliżu Rogoźna i Szamotuł oraz 34 km od Poznania pozwalała na wczesne obycie się zarówno z ówczesnymi znaczącymi, ale jednak prowincjonalnymi ośrodkami targowymi, jak i stolicą Wielkopolski.

Nie dotarło do naszych czasów nic, ani o jego edukacji, ani o jego kolejach życia. Jedyne wiadomości, którymi o Ignacym dysponujemy zawarte są w „Tekach Dworzaczka”. Pierwsza z nich znajdująca się w Archiwum Państwowym w Poznaniu w aktach grodzkich Poznania o sygnaturze Gr. 636, na odwrocie karty 473 dotyczy:

„Ignacy Osten syn Ignacego dziedzica Nieszawy i Justyny z Kąsinowskich, brat rodzony zmarłej Józefaty Osten, której zmarła Ludwika z Rydzyńskich wdowa po Janie Ostenie, dziedziczka Raczkowa w powiecie gnieźnieńskim jako nepotce [wnuczce] swej w 1774 roku dała zapis (f. 473v).”

 Józefata, wyróżniana przez babcię, zmarła nagle 24.02.1782. w Wysocku Wielkim w trakcie odwiedzin u swego wujostwa - Eleonory i Stanisława Miniszewskich, u których już wówczas na stałe przebywała również Ludwika Barbara z Rydzyńskich. Najprawdopodobniej zapis, o którym w notatce prof. Dworzaczka mowa, został przez babkę scedowany na Ignacego, który po śmierci tej ostatniej w styczniu 1789., w roku następnym go odebrał.

I następna przechowywana również w aktach grodzkich Poznania o sygn. Gr. 637:

„Teodor, Ignacy i Longin, bracia rodzeni de Sakin Ostenowie, synowie zmarłego Ignacego Ostena i Justyny z Kąsinowskich z I [jednej strony] i Adam Zygmunt Żychliński syn zmarłego Bogusława Żychlińskiego i zmarłej Petronell z Kąsinowskich [zawarli] kontrakt sprzedaży dóbr Nieszawa z folwarkiem Michałowo i Holendry w powiecie poznańskim w dniu 25.06.1791 r. za 120 000złp. (f. 37v).”

Jak już wyżej powiedziano, kolejność imion w kontrakcie sprzedaży dóbr ojcowskich, zachowuje prawdopodobnie zasady ich starszeństwa; byłoby to zgodne z obowiązującymi pisarzy grodzkich regułami sporządzania aktów urzędowych i zachowania właściwej hierarchii przy wymienianiu uczestników umowy. Pośrednim potwierdzeniem takiej interpretacji jest dodatkowy akt sporządzony w roku następnym, czyli 1792., również znajdujący się w A.P. P-ń, w aktach grodzkich Poznania o sygn. Gr. 638 o następującej treści:

„Longin wygardon [?] de Sakin Osten syn zmarłego Ignacego Ostena i Justyny z Kąsinowskich, wedle kontraktu spisanego 25.06.1791. r. między: braćmi rodzonymi Teodorem oraz Ignacym i zeznającym … doszedłszy do wieku, dobra Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendrami w powiecie poznańskim [odziedziczone] po ojcu sprzedaje …”

Świadczy on jednoznacznie o fakcie, że w chwili zawierania pierwotnego kontraktu, Longin - najmłodszy z braci nie osiągnął jeszcze 24. lat uprawniających w I. Rzeczypospolitej do obrotu ziemią, w związku, z czym „po dojściu do wieku” musiał potwierdzić uprzednio spisaną umowę. Dokument ten jest o tyle istotny, że powtórnie potwierdza hierarchię starszeństwa braci, a tym samym dowodzi, że Ignacy musiał się urodzić po roku 1762., co pośrednio poświadcza również jego identyfikację z uprzednio wymienionym Janem Ignacym Kazimierzem.

Sprzedaż Nieszawy nastąpiła prawie w przeddzień drugiego rozbioru Polski i nie wiadomo jak wobec zmiany ustroju państwowego wyszli na tej transakcji sprzedający. Zaczęte w 1730. roku - po śmierci antenata polskiej linii Jana Wiganda - podziały spadkowe, po 61 latach - w trzecim pokoleniu doprowadziły do sytuacji, w której Ignacy z braćmi przeszli z warstwy szlacheckiej posesjonatów do nie posiadającej ziemi „gołoty”. Niewątpliwie sprzedaż majątku pozwoliła na usamodzielnienie się każdego z nich, lecz wobec czasów, które wkrótce nadeszły jest wątpliwe, aby uzyskane pieniądze mogły stanowić kapitał wystarczający na zabezpieczenie bytu ich rodzinom w nadchodzących latach.

Jedynym z braci, którego egzystencja nie pozostawiła w zaborze pruskim prawie żadnych stwier-dzonych śladów dokumentacyjnych jest Ignacy. Może to świadczyć - choć jako nadzwyczaj wątła przesłanka – o jego udziale w ruchach wolnościowych opisanych we wstępie opracowania, w następstwie, czego czuł się zmuszony do opuszczenia granic tego zaboru. Wszelkie jednak możliwe hipotezy o jego losach, są wyłącznie teoretycznymi przypuszczeniami - bez dotychczasowego ich udokumentowania.

Jednym jedynym potwierdzonym kontaktem Ignacego ze starszym bratem Teodorem, było jego uczestnictwo w ceremonii chrztu córki Teodora i Konstancji, Małgorzaty, która odbyła się w dniu 12. lipca 1805. w Pacholewie. Występował na niej w charakterze ojca chrzestnego, a jego obecność zaświadcza, że w 1805. roku poruszał się na terenie zaboru pruskiego bez trudności.

 Zbliżony charakter, jako niepotwierdzone aktem metrykalnym - mają niestety również informacje o jego małżeństwie. Otóż w wyniku szerokiej kwerendy wśród żyjącej jeszcze rodziny, jej powinowatych oraz znajomych, do akt osobistych Ignacego trafiło w wyniku korespondencji Macieja Wilde (Australia) z Aleksandrem Waldeck’iem (Kanada), krótkie opracowanie historii rodziny Wilde, spisane w 1962. w Melbourne przez Janusza Wilde. Ze względu na jego wartość dokumentacyjną, operowanie przez autora staroświecką polszczyzną, urok oraz koloryt opowieści o siedzibie ziemiańskiej, szczególnie we fragmentach dotyczących powstania styczniowego, a także znaczenie tego opracowania dla historii późniejszego X. pokolenia, przytaczam je w całości:

 Ożenił się Jan Ferdynand Wilde dnia 24 lutego 1857 roku z Marją Matyldą córką Karola Wilhelma Gruetzmacher’a, dziedzica Bieganowa na Kujawach i tegoż żony Anny Augusty z domu Puhan, rodem z Miechowic. Do rodziny Gruetzmacher należały naówczas dobra Bieganowskie, oraz w tejże gminie dobra Czołówek z folwarkiem. Te ostatnie zostały przekazane synowi Antoniemu Gr., zaś dobra Bieganowskie z powodu wyposażenia licznych córek zamierzał Karol Wilch. Gr. sprzedać. Jan Ferdynand Wilde, niechcąc aby takowe dobra przeszły w obce posiadanie, nabył je na siebie, spłacając resztę sukcesorów i wierzycieli, stając się osobiście wyłącznym dziedzicem tychże dóbr Bieganowa z folwarkiem Kisielewo. Niemniej jednak nadal przeważnie w Sobótce zamieszkiwał, którym to dobrom, jako rozleglejszym i bardziej intratnym, więcej uwagi poświęcał.

W powstaniu 1863 roku brał Jan Ferdynand W. czynny udział jako łącznik powiatów Łęczyckiego i Radziejowskiego. Z tego powodu był przez oddział kozaków aresztowanym, lecz potrafił się jakoś uwolnić. Gorzej stało się z przyjacielem Augustem Boguszem, bo ten poległ w tymże powstaniu. Został zabity przez kozaków pod Włocławkiem. Nad utratą swego najlepszego przyjaciela bardzo miał ubolewać. Pozatem zaprzyjaźniony był z rodziną Kozłowskich, którzy posiadali dobra niedaleko Bieganowa, lecz już po drugiej stronie granicy z Prusami, gdzieś nad Gopłem, blisko Kruszwicy, z którymi po utracie Bogusza się najbardziej zaprzyjaźnił. Z żony swej Marji, pozostawił krom dwóch córek, trzech synów: 1/ Józefa Witolda, 2/ Alfreda Augusta i 3/ Jana – Włodzimierza. Zmarł Jan-Ferdynand Wilde, w Bieganowie dnia 20 maja 1893 roku, zaś żona Marja (-Matylda) z Gruetzmacher’ów Wildowa zmarła w Bieganowie dnia 29.VII.1911 roku. Pochowani zostali w grobowcu rodzinnym w Radziejowie-Kuj.

Babkę moją, śp. Marję de Gruetzmacher Wildową pamiętam bardzo dobrze. Miałem już jedenaście lat, kiedy zmarła. Mieszkała w Bieganowie i zawsze jeszcze pozostawała tą czułą matką, a Ojciec nasz też był bardzo do Niej przywiązany. Pomimo podeszłego wieku, była osoba dystyngowaną i uważającą, oraz umysłowo zupełnie trzeźwą. Za młodych lat otrzymać musiała staranne wychowanie i edukację. Władała swobodnie obcemi językami, tak francuskim, jak i niemieckim. W otoczeniu domowem mówiła polskim językiem. Ponieważ jedyny brat jej „Antoni Gr. z Czołówka” odebrał sobie życie, osierocając w młodym wieku, dwóch synów (Włodzimierza i Kazimierza), oraz jedną córkę (Helenę), zaś ich owdowiałej matce śpieszno bardzo było, aby ponownie się zamąż wydać, więc owym trojgiem dzieci, również się bardzo troszczyć miała, starając się zastąpić brakujących rodziców. To też aż do śmierci Jej, będąc już dorosłymi, stale jeszcze do Bieganowa przyjeżdżali, jako do swej ukochanej cioci, która im zawsze okazywała serca i którą za to tak bardzo miłowali. Byli oni ciotecznem rodzeństwem mego ś.p. Ojca, jako dzieci po siostrze i bracie. Z nich Kazimierz Gr., został dziedzicem Czołówka, przez sąsiadów bardzo poważanym. Ożenił się z Zaleską ze Świecka. Piastował urząd prezesa cukrowni Dobre, oraz społecznie bardzo był czynnym. Przez kilka lat senatorem Rzeczypospolitej Polskiej ze stronnictwa Narodowej-Demokracji. Włodzimierz zaś został inżynierem, ostatnio piastował urząd prezesa Dyrekcji Gdańskiej Polskich Kolei Państwowych. Helena Gr. otrzymała spłatę, za którą kupiono folwark „Pocieszyn” (w tymże powiecie, następnie Nieszawskim, zwanym) i wydaną zamąż za Leopolda Waldeck’a. Była więc Babcia nasza, tą do której wszyscy przyjeżdżali, aby ją odwiedzać. Pamiętam jeszcze nawet jej siostry, a które tytułowaliśmy jako „Ciocia-Babcia”, i tak: Muszyńską, Boguszową, Lutomską, Reichlową, a które były ciotkami mego „ś.p. Ojca”.

Kiedy dzisiaj wspomnę te czasy, to jakbym się naraz znalazł w jakimś średniowieczu. Suknie aż do ziemi, u dołu wykończone brzegiem pluszowym. Łańcuchy złota na szyjach, na końcu których zegarki złote z kopertami, misternie emalia i kamieniami inkrustowanemi. Zegarki takie wisiały na łańcuchach, lub też były przypinane jakąś ozdobną kokardą złotą do sukni. Nakręcane były kluczykami. Często uciekając z pod opieki niemieckiej bony, lub francuskiej madmoiselle, chroniłem się w pokoju Babci, gdzie z uwagą słuchałem, jak opowiadała o dawnych czasach, o mężu swoim, czyli moim dziadku, którego nie znałem, bo zmarł wcześniej. Lub też przyglądałem się, jak pisała swoje listy. Miała na biureczku postument porcelanowy, wyobrażający „siedzącą parę w strojach francuskich”, ona w peruce białej, on zaś we fraku kolorowym i pończochach. Kiedy wierzch tego postumentu się podnosiło, to w środku znajdowały się dawne przyrządy do pisania, a mianowicie kałamarz z inkaustem i drugie naczynie tejże wielkości z dziurkami na wierzchu, a zawierający zupełnie drobny a suchy piasek, którym posypywało się pismo, celem wysuszenia. Do pisania używała gęsich piór, więc ktoś ze służby musiał o to dbać, żeby pewna ilość takich piór i to specjalnie zatemperowanych, zawsze w postumencie się znajdowała. Była dla mnie bardzo wyrozumiałą i dobrą. Często bywało, że kiedy już leżałem w łóżku, lecz jeszcze nie spałem, zjawiała się w dziecinnym pokoju i usiadłszy przy moim łóżku, pozostawała dopóki nie usnąłem. Często opowiadała o powstaniu (1861-63). Wielu z jej bliskich i znajomych byli zaangażowani i brali w taki czy inny sposób czynny udział. Wymieniała ich nazwiska. Brat Jej Antoni Gr., skompromitowany w tej akcji, sam sobie z tej racji życie odebrać miał, (lecz podobno w małżeństwie też nie był zanadto szczęśliwym). Szwagrowie, Bogusz, Muszyński, Lutomski, Kolbe i i. wszyscy brali, mniej lub więcej udział, a niektórzy przypłacili nawet swem życiem. Chłopi w tym powstaniu, często zdradzali i trzymali z kozakami przeciwko swym panom.

Opowiadała o swym mężu, który często jeżdżąc końmi z Bieganowa do Sobótki i odwrotnie, jako łącznik między konspiratorami w Ziemi Łęczyckiej, a takimi na Kujawach usługi oddawał. Kiedyś w ten sposób jadąc z pewna misją zauważył w oddali oddział kozaków. Miał przy sobie jakieś kompromitujące papiery, których chcąc się gwałtownie pozbyć, a nie wiedząc jak, wsunął stangretowi do zwieszającego kapiszona (zwanego podobno wówczas „Bóg zapłać”). Stangreci naówczas byli ubierani w liberję z takimi właśnie z tyłu wiszącymi kapturami. To miało go uratować, bo kozacy zatrzymali i dokładnie zrewidowali pojazd, jak i ubranie dziadka, dopytując się, z kąd, dokąd i po co jedzie, lecz nie obmacali stangreta, nie uważając go jako chłopa, za podejrzanego. Takich i innych scen, wiele opowiadać mogła godzinami, a ja słuchałem.

Ród Gruetzmacherów, aczkolwiek stosunkowo od nie dawna w Polsce osiadły, lecz był w trzecim pokoleniu już zupełnie spolszczony. Matka Marji Wildowej (z domu Gruetzmacher) była Augusta z domu Puhan, córka Fryderyka P. z Miechowic. Ród Puhanów pochodzić miał z hugenotów francuskich. Nazwisko miało także w przeszłości być inaczej pisane. Piastując różne urzęda w Prusiech, stali się z czasem bardzo zamożni. Mieli duże posiadłości pod Gdańskiem.

Fryderyk Puhan (też Frederic Pouhan, pisany) był wielkim dygnitarzem w administracji Departamentu Bydgoskiego, jak i w samej Bydgoszczy. Pozostali nadal protestantami w linji męskiej i osiadłymi na ziemiach pruskich.

Siostra Augusty z domu Puhan, Gruetzmacherowej, także z tychże Miechowic zamąż wydaną została za Ostena, którego brat, ożeniony był z hr. Dąmbską z Lubrańca (vide: kalendarz gotajski.) [Podkreślenia moje]

Potomkowie tejże siostry także się spolszczyli. Uszlachconych przez Króla pruskiego było trzech braci Osten (v. Ost), bez nadania herbu. Rodem być mieli z Nowej Marchii (Neumark). Z nich dwóch powyżej wymienionych „trzeci miał w Poznaniu na urzędach pozostawać, gdzie potomkowie tegoż nadal kwiknęli. Z nich ostatnio w Polsce (1918-39), pisząc się „Osten – Sacken”, Teodor ożeniony z Krystyną Daszkowska z Piołunowa (pow. Nieszawskiego), w sądownictwie dosłużył się stanowiska prezesa Sądu Okręgowego w Gnieźnie. Żonę swą, jako pannę poznał w domu naszych rodziców, którzy wówczas (1922 r.) w swej willi w Toruniu mieszkali. Brat stryjeczny tegoż, Wiktor Osten (-Sacken) ożenił się z Marychną Daszkowską z Kwilna (tegoż powiatu Nieszawskiego) i następnie wszedł w posiadanie folwarku Kłonówek (graniczący z Kwilnem).

Z tego małżeństwa byli zrodzeni dwaj synowie (Andrzej i Ryszard), rówieśnicy i koledzy zabaw mych synów. Tak Piołunowo, jak i Kwilno oraz Kłonówek, położone były w bezpośrednim sąsiedztwie Latkowa na Kujawach.

                                   Wniosłem do kroniki w Melbourne 1962 roku

                                                                                     Janusz Wilde”

Z trzech braci, którzy osiągnęli wiek dojrzały i wymienieni zostali w akcie sprzedaży, ojcowskie-go majątku w Nieszawie, tylko Ignacy (Jan Ignacy Kazimierz) - może wchodzić w rachubę jako ten, który poślubił Puhanówę, siostrę Augusty Grützmacher. Małżeństwa i osoby żon obu pozostałych braci są solidnie udokumentowane i nie budzą najmniejszych wątpliwości, przy czym dla porządku należy dodać, że to właśnie starszy Teodor poślubił Konstancję Dąmbską z Lubrańca.

Można mieć jedynie nadzieję, że informacja o małżeństwie z Puhan’ówną nie jest równie bałamutna, jak wiadomości genealogiczno-heraldyczne o szlachectwie rodziny „Osten-Sacken”, jej herbie i noszonym nazwisku. Zważywszy jednak, że Augusta była prababką autora wspomnień, a matką jego ulubionej babki, z którą jak sam pisze spędzał wiele czasu wysłuchując opowieści z jej życia, nie wydaje się, aby informacja ta mogła być nieprawdziwa, tym bardziej, że dla babki autora, Puhan’ówna zamężna Osten-Sacken była siostrą jej matki, a więc najbliższą ciotką, którą musiała dobrze znać, wielokrotnie ją widywać, a można przypuszczać, że znała również osobiście jej męża – Ignacego.

O ile, więc związek ten rzeczywiście miał miejsce, to rozważając przypuszczalną datę jego zawarcia, należy podkreślić dużą różnicę wieku między małżonkami. Otóż wiadomo z innego załączonego dokumentu do opracowanej historii rodziny Wilde, że Augusta – prababka autora opracowania – urodziła się dopiero w 1801. roku., w takim razie jej siostra musiała być od niej dużo starsza, bowiem Ignacy w 1800. roku miał z pewnością ponad 33 lata. Przyjmując zaś, że w dniu ślubu różnica między małżonkami wynosiła około 20. lat oraz, że Ignacy nie przekroczył wówczas wieku 40. lat, można domniemywać rok urodzenia jego żony – panny Puhan (Pouhan) z Miechowic na lata około 1785. roku.

Według „Wykazu urzędowych nazw miejscowości w Polsce” (strona 436) w gminie Brześć Kujawski istnieją trzy miejscowości o nazwach:

                                                      -  Miechowice                                                

                                                      -  Miechowice Duże

                                                      -  Miechowice Małe.

Natomiast w tomie VI., wydanym w 1885. w Warszawie „SŁOWNIKA GEOGRAFICZNEGO KRÓLESTWA POLSKIEGO”, na stronie 318, miejscowość ta opisana jest następująco:

„Michowice albo Miechowice, wieś, folwark i kolonia, powiat włocławski, gmina Falborz, parafia Brześć. Jest tu szkoła początkowa. W 1827 r. Miechowice wieś rządowa, 14 dymów, 123 mieszkańców; kolonia Miechowice 3 dymy, 17 mieszkańców. Folwark Miechowice rol.. 455 mórg. Wieś Miechowice os. 18, z gr. mr. 474; kol. Miechowice os. 15, z gr. mr. 136.”

Jest niewątpliwe, że wszystkie wysunięte powyżej domniemania, mogłyby zostać z pewnością potwierdzone lub odrzucone w oparciu o dokumenty – nawet szczątkowe - znajdujące się z pewnością w jakimś nieznanym archiwum państwowym lub kościelnym na terenie, na którym Ignacy, sam lub z rodziną w pierwszej połowie XIX. wieku zamieszkiwał. Jednak obszar, który należałoby zbadać, obejmujący dwa byłe zabory (pruski i rosyjski), bez jakichkolwiek wskazówek lokalizacyjnych, zmuszałby do bezplanowej – inaczej mówiąc dzikiej - kwerendy, której uwieńczenie sukcesem byłoby niezmiernie wątpliwe, szczególnie biorąc pod uwagę stan zachowania akt w byłym zaborze rosyjskim.

Przy końcu omawiania postaci Ignacego, należy przytoczyć informacje poświęcone jego osobie w kronice rodzinnej. Mimo, że był on dla naszego kronikarza Kazimierza bratem jego dziadka, czyli stosunkowo nieodległym wiekowo bardzo bliskim pokoleniowo członkiem rodziny, to poświęcił mu on znikomą ilość miejsca, pisząc jedynie:

„Brat dziada Ignacy służył wojskowo i miał stopień stabs-kapitana, pozostawił syna Zefiryna.”

Mała wiarygodność tej kroniki czyni wszystkie zawarte w niej wiadomości wątpliwymi, a w każ-dym bądź razie wymagającymi skrupulatnego sprawdzenia. Oczywiście o ile jest to możliwe. W odniesieniu do stopnia stabs-kapitana, wiadomo z artykułu W. Tokarza zamieszczonego w czasopiśmie wojskowym „Bellona” w 1924. roku, że rangę stabs oficera w poszczególnych rodzajach broni, zaproponowała Komisja Wojskowa w 1789. roku, a król Stanisław August Poniatowski ten projekt zaakceptował i zarządził wprowadzenie tego stopnia w polskim wojsku.

Kapitanowie sztabowi stali w hierarchii oficerów kompanijnych niżej od kapitanów dowodzących kompaniami i byli oficerami zastępującymi szefa, pułkownika lub podpułkownika w dowodzeniu ich kompaniami.

Z kolei na podstawie tabeli zamieszczonej na str. 848 Wielkiej Encyklopedii Powszechnej Ilustrowanej, tom III – IV, wydanej w Warszawie w 1904. wiadomo, że ranga sztabskapitana w piechocie, a sztbsrotmistrza w kawalerii istniała, za wyjątkiem opisanego epizodu w wojskach I. Rzeczypospolitej, wyłącznie w armii carskiej Rosji, w której z kolei jest bardzo wątpliwe, aby służył Ignacy.

W każdym bądź razie można jednoznacznie stwierdzić, że jego dane nie figurują w żadnym wykazie oficerów zamieszczonych w niżej wymienionych pozycjach:

1. Mariusz Machynia, Czesław Srzednicki -Wojsko Koronne PIECHOTA. Oficerowie Wojska Koronnego 1777 – 1794. Spisy” (Księgarnia Akademicka, Kraków 1998). Figuruje natomiast w tych spisach dymisjonowany Teodor, co zostało opisane w jego życiorysie.

2. W całej obszernej literaturze związanej z legionami J.H. Dąrowskiego i zawartymi w niej indeksami nazwisk, nie jest wymieniony żaden „Osten”.

3. Nie figuruje również żaden „Osten” w nadzwyczaj rzetelnej dwutomowej pracy Bronisława Gembarzewskiego pt. „Wojsko Polskie – Księstwo Warszawskie. 1807 – 1814.”, do której załączona jest „Lista Imienna Oficerów Wojska Księstwa Warszawskiego. 1809 – 1814 Roku.”

4. Analogicznie sytuacja przedstawia się w II. tomie tego samego autora pt. „Wojsko Polskie 1815 – 1830” gdzie również dołączona jest „Lista Imienna Oficerów Wojska Polskiego 1817 – 1830.”

5. Potwierdzeniem danych B. Gembarzewskiego jest „Rocznik Woyskowy Królestwa Polskiego” sprawdzony za lata 1817 – 1828, w którym również brak nazwiska „Osten”.

Można przypuszczać, że jest to niestety kolejna – określając delikatnie – niedokładność kroniki rodzinnej.

STEFAN FLORIAN                                                                                      KOD: VII.2.                                                                                                            

éprzed 04.01.1758. - - ? -

 Stefana Floriana znamy wyłącznie z zapisu w „Liber baptisatorum” ksiąg metrykalnych parafii w Białężynie, do której należała Nieszawa. Jeżeli jego chrzest odbył się w dniu 04. stycznia 1758. roku, to musiał się urodzić rzecz jasna wcześniej. Według zasad genealogicznych podanych przez prof. W. Dworzaczka w jego książce pt. „Genealogia”, w rodzinach szlacheckich chrzest odbywał się najdalej w miesiąc po urodzeniu, ale zazwyczaj miało to miejsce po tygodniu tak, więc można przyjąć, że Stefan Florian urodził się w ostatnich dniach 1757. roku. Jego rodzicami chrzestnymi byli Eleonora i Stanisław Miniszewscy, czyli siostra jego ojca z mężem.

Jest pierwszym uwidocznionym w księgach kościelnych dzieckiem Ignacego i Justyny, co oczywiście nie oznacza, że nim rzeczywiście był. Na ten temat profesor pisze:

„Ogromna liczba dzieci marła w niemowlęctwie. Nie zawsze księgi metrykalne informują nas o tych zgonach. Libri mortuorum bowiem sięgają często świeższej daty niż baptisatorum.”

Gdyby Stefan Florian dożył wieku chłopięcego lub młodzieńczego, jego akt zgonu niechybnie znajdowałby się w księdze zmarłych Białężyna, jeżeli natomiast go brak, to można przypuszczać, że zmarł w wieku niemowlęcym i został pochowany poza cmentarzem w Białężynie, a ksiądz celebrujący ceremonię pogrzebową niemowlęcia, zapomniał względnie uważał za zbędne - wobec nagminnej śmiertelności niemowląt - dokonać odnośnego wpisu w księdze zmarłych parafii.

LONGIN KAZIMIERZ                                                                                 KOD: VII. 3.

éprzed 22.03.1768. - 02.09.1809.

Jak przy omawianiu postaci Ignacego wywiedziono, najmłodszy syn Ignacego i Justyny z Kąsinowskich, Longin Kazimierz urodził się w Nieszawie, prawdopodobnie około połowy marca 1768. roku, bowiem jego chrzest miał miejsce 22. tego miesiąca, w takcie, którego nadano mu imiona - Kazimierz Longin. Jego rodzicami chrzestnymi byli: z pewnością zaprzyjaźniony sąsiad – „wielmożny Ignacy Gumowski” i będąca jeszcze ciągle panną, siostra jego matki Anna (Joanna) Kąsinowska. Identyfikacja Longina Kazimierza z zapisanym pod tą datą w księdze urodzeń Nieszawy dzieckiem - ochrzczonym jako Kazimierz Longin jest niewątpliwa, bowiem przestawienie imion stanowiło w owych czasach nagminną praktykę, o czym już była mowa w historii jego brata Ignacego. Akt jego chrztu przechowywany w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, w aktach parafii katolickiej w Białężynie na mikrofilmie 2261, ma - z uwagi na małą czytelność - przypuszczalnie następującą treść:

„1768 Annus Nieszawa

Ego qui supra Baptisawi infantem Dini Nominis Casimirum Longinum Patris Magnific Ignatii Osten Matris Magnifica Justina coligum legitimi. Patricii fuerant Magnificus Ignatus Gumowski et Magni­fica Joanna Kąsinowska Virgo. Die 22 Martii.”

po przetłumaczeniu :

„Roku 1768 w Nieszawie

w dniu 22 marca, ja wyżej wymieniony (ksiądz) ochrzciłem dziecko płci męskiej, któremu nadano imiona Kazimierz Longin, pochodzące z legalnego związ­ku Wielmożnego Pana Ignacego Ostena i matki Wielmożnej Ju­styny. Rodzicami chrzestnymi byli Wielmożny Ignacy Gumowski i Wielmożna Panna Joanna Kąsinowska."

Nie posiadamy – podobnie jak w przypadku pozostałego rodzeństwa – żadnych danych pozwalających określić przebieg dzieciństwa, młodości oraz wykształcenia Longina. Dwie notatki zawarte w „Tekach Dworzaczka, a mianowicie:

- pierwsza, datowana na 1788. rok i zawarta w aktach grodzkich Poznania {A,P, P-ń, stara sygn. Poznań Gr. 1365, f. 512v} o treści: „Longin w imieniu ojca Ignacego Ostena, dziedzica dóbr Nieszawa [plenipotentem].”

- i druga, datowana na 1790. i przechowywana w tym samym archiwum, w aktach oznaczonych wg prof. 164 (Rel. C. Posnan. T. 632) o treści:

„Wyrok polubowny w sprawie działów między spadkobiercami zmarłego Krzysztofa Lipskiego, wydany 1790. 15/III przez sąd polubowny wo­jewództwa poznańskiego. Między Petronelą z Bilińskich Rynarzewską wdową i matką, Józefem, Franciszkiem Ksawerym, Weroniką, Nepomuce­na, Rozalią i Konstancją - pannami, braćmi i siostrami rodzonymi Lipskimi, zmarłego Krzysztofa Lipskiego z Petronelą z Bielińskich w pierwszym jej małżeństwie spłodzonymi synami i córkami, a Fran­ciszkiem Moszczenskim podkomorzym J.Kr.Mci. komisarzem wojskowo-cywilnym i Józefem Gorczyczewskim regensem ziemskim gnieźnieńskim występującym przez Longina Ostena. Sprawa dotyczy rozdziału należ­ności zapisanej na dobrach Złotniki na rzecz zmarłego Krzysztofa Lipskiego, a odstąpionej przez dożywotniczkę wdowę Petronelę z Bielińskich obecnie 2 voto małżonkę Antoniego Rynarzewskiego na wy­żej wymienionych jej synów i córki z pierwszego małżeństwa. Sumę tę 1.625 złp. obciążającą dobra Złotniki, których dziedzicem był Józef Gorczyczewski, a obecnym jest Franciszek Moszczeński, sąd dzieli w ten sposób że trzy ćwierci otrzymają głowy męskie, Józef i Franciszek Ksawery Lipscy, 1/4 cztery córki zmarłego Lipskiego (k.550)."

mogą sugerować jego prawnicze predyspozycje oraz obycie procesowe, ale nie dają żadnych podstaw do wyciągania wniosków o jego prawniczym wykształceniu. Biorąc pod uwagę jego młody wiek można raczej przypuszczać, że były to wystąpienia wchodzącego w życie szlacheckiego syna, mające na celu uzyskanie niezbędnej praktyki w życiu publicznym.

Z pewnością jednak, jak każde wówczas szlacheckie dziecko wychowywane w majątku ziemskim, uczestniczył u boku ojca w codziennym życiu gospodarczym, i to właśnie ta praktyka uzupełniona zapewne o zwyczajowe wykształcenie w dostępnej lub preferowanej przez rodziców szkole, stanowiła całą jego edukację, jako kapitał na dorosłe życie.

W tymże 1790. roku w dniu 25. lipca, zmarł jego ojciec, Ignacy. Niewykluczone, że była to śmierć niespodziewana, jako że Ignacy dopiero przekroczył 57 lat i nawet na swoje czasy nie należał do mężczyzn w podeszłym wieku. Koniec lipca, był okresem najgorętszych prac polowych i należy domniemywać, że bracia w tym czasie nie mieli czasu na podejmowanie jakichkolwiek brzemiennych w skutki decyzji dotyczących przyszłości, mimo przypuszczalnej determinacji w kwestii sprzedaży Nieszawy i podziału uzyskanych pieniędzy. Realizacja tego zamierzenia była zresztą utrudniona, jako, że Longin miał wówczas dopiero 22 lata, wobec wymaganych przez obowiązujące prawo przy obrocie ziemią - 24., co oczywiście komplikowało całe przedsięwzięcie. Dopiero w dniu 25.06. 1791, a więc dokładnie 11. miesięcy po śmierci ojca, zawarli kontrakt na sprzedaż Nieszawy (jego tekst i omówienie zawarte jest w próbie odtworzenia losów Teodora).

Należy przypuszczać, że zawarta wówczas z Adamem Zygmuntem Żychlińskim umowa została w tymże roku sfinalizowana, Nieszawa fizycznie mu przekazana, a rozliczenie gotówkowe według ustaleń dokonane. Jednakże, aby dopełnić wymaganych prawem formalności Longin przypuszczalnie zobowiązał się „po dojściu do lat”  uzupełnić zawarty kontrakt, za co niewątpliwie bracia poręczyli. Uzupełnienie to zostało dokonane w roku następnym, a „Teki Dworzaczkazawierają na ten temat następującą notatkę:

„Longin Wygardon de Sakin Osten syn zmarłego Ignacego Ostena i Justyny z Kąsinowskich, wedle kontraktu miedzy: Teodorem, Ignacym i zeznającym, braćmi rodzonymi Ob. [?] z I [jednej strony], a Adamem Zygmuntem Żychlińskim z II [drugiej strony] spisanego 25.06.1791 r., doszedłszy do wie­ku, dobra Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendrami w powiecie poz­nańskim [odziedziczone] po ojcu sprzedaje: Aleksandrowi, Bogusławowi i Piotrowi, braciom rodzonym Żychlińskim, synom zmarłego Adama Zygmunta Żychlińskiego i Krystyny z Glezimierskich, za 120.000 złp. (f. 929).”

{A.P. P-ń, sygn. Poznań Gr. 638, f. 929}

Ten aneks do zasadniczej umowa z 1792. roku, o ile został prawidłowo odczytany, a użyte przez pisarza skróty właściwie rozwinięte, przedstawia się następująco:

„Rezygnacya Dóbr Nieszawy Z Folwarkiem Michałowo Zwanym Z Hollendrami.

Przed Sądem Ziemskim Powiatu Poznań y Międzyrzecz osobiście stanąwszy Wielmożny Longin Wygardon de Sakin Osten. Niegdy Wielmożnego Ignacego Ostena z Jejmością Justiną z Kąsinowskich Syn spłodzony samno dobrowolnie yrozmyślnie zeznał Iż on stosując się Sam do Kontraktu Wieczystej Sprzedaży o Dobra Nieszawa z Przyległościami Między Wielmożnymi Teodorem i Ignacym Tudziesz sobą Zeznaiącym Ostenami iako Bracią rodzonemi z iedney, a Niegdy Wielmożnym Adamem Zygmuntem Dwóch Imion Żychlińskim z drugiej strony [Tu w-?] Poznaniu dnia 250 Mca Czerwca R= Przeszłego yXięgami Grodzkiemi Poznania dnia Tegoż roborowanego iako y [Submissyi-?] pod Tymże Dniem przez siebie uczynoney Przyszedłszy już do Wieku z Prawa Zupełnego Zadosyć czyniąc Tejże (Submissyi) Rzeczone Dobra Nieszawa z Folwarkiem Michałowo zwanym Hollendrami wWdztwie y Powiecie Poznań leżące czyli część z Dóbr Tych Prawem Natury po Niegdy Wielmożnym Oycu względnie Wielmożnych Teodora y Ignacego Braci Rodzonych Ostenów na siebie spadłą ze Wszystkiemi Dezertami pod Jakiemkolwiek Nazwiskiem do Dóbr Tych zdawna Należącemi Budynkami Dworskiemi ywszystkiemi Polami Rolami Łąkami Lasami Chrostami Zaroślami Rzekami Strugami Wodociekami Jeziorami Stawami Sadzawkami Inwentarzem Wiejskim oprócz Inwentarza Dworskiego yPtastwa Poddanemi Oboyey Płci Tam na Gruncie Dóbr Tych Zostaiącemi samo Też y gdzieszkolwiek Tułaiącemi z wolnych Onych Odzyskaniem oprócz Pracowitych Marcina Jakuba Braci Rodzonych Zawzinskich z Żonami yDziećmi którzy od Terazieyszy Rezygnacyi wyłączają się Młynami Wodnemi yWietrznymi Ich Dochodami oraz z wolnym Prezentowaniem Proboszczów zgoła zCałkowitym Dóbr Tych Użytkiem Jak daleko ySzeroko Jak Te Dobra Zdawna w Swoim Ograniczeniu zostawać powinny Nic sobie ani Następcom Swoim Prawa Własności niezostawniaiąc ani pod Jakiemkolwiek Pozorem niewyłączaiąc Wielmożnym Aleksandrowi Starszemu Bogusławowi yPiotrowi Młodszym Braciom między sobą Rodzonym Żychlińskim Niegdy Wielmożnego Adama Zygmunta dwóch Imion Żychlińskiego z Wielmożną Krystyną z Glezimierskich spłodzonym Synom y Ich Następcom a To za sumę sto dwadzieścia Tysięcy Zł. Pol. łącząc już Porękawiczne [?] kontraktem Powyższym ustanowiona Za cały Szacunek Dóbr, a w Summie złącznej Czterdzieści y Jeden Tysięcy Zł. Pol. na zniesienie Długów Kontraktem wyszczególnionych na Gruncie Niegdy Wielmożnemu Żychlińskiemu do zniesienia Zostawioney a w Resztniącej Summie Siedemdziesiąt yDziewięć Tysięcy Zł. Pol. do Zupełnego Szacunku Przynależnej do Rąk Zeznaiącego i Wielmoznych Braci już wyliczonej y urzędownie w R= Przeszłym zakwitowanej oprócz Podatku Offiary [...?...] Grosza y Innych Resztey który iak z Tych Dóbr opłacą się Wielmożni Żychlińscy mimo Szacunku znosić winni będą daie dawnie odprzedaie ustępnie y na Wieczność Rezygnuie [...?...] w Te Dobra dawniey już dopuszczoney Teraz dopuszcza Dokumenta Wszystkie do Dóbr Tych scigaiące się oddać zarzeka Ewikcyą [?] Ogulną od Wszelkich Przeszkód Wielmożny Zeznawaiący wraz z Swemi Następcami Wielmożnym Żychlińskim ręczy y za nią się na Dobrach swych wszystkich Tudziesz Summach mianych y mieć mogących zgoła na Całkowitym Maiątku Zapisuie a To pod ostrością Praw Kraiowych w Przypadku Sprzeciwienia są Sąd własnego Powiatu do Odpowiedzi naznacza Mocą Tego dobrowolnego zeznania które własną Podpisał Ręką

                                                                            Longin Osten

na Rezygnacyę Dóbr Trzeci Części Nieszawa podług Submissyi [?] w Roku przeszłym uczyniony na [...?...] Zychlińskich.”

 Przypuszczalnie sprzedający i nabywcy byli kuzynami, jako że babką braci Żychlińskich była Petronela Kąsinowska, niewątpliwie krewna matki braci Osten. Sprzedany majątek okazał się jednak obciążony zapisami dokonanymi przez zmarłego ojca, o czym bliżej będzie mowa w życiorysie Teodora. Zważywszy, że nie ma żadnych informacji na temat żyjącej w owym czasie ich siostry lub sióstr, co nawiasem mówiąc byłoby niechybnie odnotowane w kontrakcie sprzedażnym z zawarowaniem dla nich odpowiednich kwot posagowych, cała suma przypadła Teodorowi, Ignacemu i Longinowi. Wypadło, więc po ok. 26.000 złp. na każdego, o ile oczywiście dokonali równego podziału. W owym czasie nie była to już na tyle liczącą się suma, aby móc za nią kupić samodzielną posiadłość, względnie powierzyć ją finansiście z myślą o życiu z procentów od kapitału, zaś mając na uwadze dokonany w tym samym roku II. rozbiór Polski, należy sądzić, że lepszym wyjściem byłoby jednak zatrzymanie Nieszawy. Na marginesie historii jej sprzedaży należy powiedzieć, że jeden z braci nabywców Żychlińskich - Aleksander, według książki pt. „Das Jar 1793 – Urkunden und Aktenstücke zur Geschichte der Organisation Südpreussens“ wydanej w Poznaniu w 1895., w trakcie organizacji pruskiej administracji królewskiej po drugim rozbiorze, został mianowany landratem okręgu Powidz, czyli według współczesnej nam nomenklatury został starostą - kolaborantem władz zaborczych.

Odchodząc na chwilę od zasadniczego tematu rekonstruowanej historii życia Longina, należy się chwilę zastanowić nad imionami użytymi przez prof. W. Dworzaczka: „Longin Wygardon”. Rzeczywiście takimi imionami podpisał się Longin na dokumencie pierwszej umowy sprzedaży Nieszawy w 1791. {P-ń, Gr. 637, karta 37a}, ale na poprzedniej stronie w tekście łacińskim tej umowy widnieją podpisy: „Ignacy wygardon z Sakinów Osten” oraz „Longin wygardon z Sakinów Osten”. W obydwu wypadkach słowo „wygardon” pisane jest małą literą, co świadczy, że wyraz ten nie jest imieniem własnym, a raczej przyimkiem użytym świadomie przez obu braci. Poszukiwania w słownikach języka polskiego, od najstarszych, poprzez kościelne do słowników gwar, nie przyniosły wyjaśnienia znaczenia tego wyrazu. Wobec faktu, że kwalifikowany znawca pisowni używanej przy sporządzaniu akt grodzkich w XVIII. wieku, jakim był prof. W. Dworzaczek uznał ten wyraz za imię własne, prowadzi do wniosku, że może chodzić wyłącznie o lokalne, używane w krótkim okresie czasu wyrażenie gwarowe. Być może jest to sparafrazowany w ten sposób łaciński przymiotnik „vigeo, ere, ui”, który według „Słownika łacińsko-polskiego” M. Plezi oznacza w pierwszej kolejności: „być żywotnym, krzepkim, w pełni sił, kwitnąć młodością”, a którego celowe użycie przez braci miało podkreślić ich aktualną kondycję fizyczną.

Transakcja sprzedaży Nieszawy usamodzielniła całą trójkę braci, pozwalając każdemu na pójście własną życiową drogą. Bezspornie wiadomo, że starszy Teodor wziął ślub już w styczniu 1792. roku, a niewiele później uczynił to również i Longin Kazimierz. Nie mamy niestety zapisu z tej jego uroczystości, bowiem nadzwyczaj skrupulatna analiza posiadanych informacji nie pozwala na jednoznaczne ustalenie rodziców, a tym samym siedziby rodzinnej i parafii - żony Longina. Jednak wspomniana data roczna wynika ze znanego nam dokumentu ślubu jego najstarszej córki Aleksandry, w którym wymieniony wiek panny młodej pozwala wyznaczyć datę jej urodzenia w 1793. rok, z czego jednoznacznie wynika, że Longin wstąpił w związki małżeńskie przypuszczalnie również w 1792, a najpóźniej w I. kwartale 1793.

Ten sam dokument określając również miejsce urodzenia Aleksandry w Węgorzewie, wskazuje jednocześnie nazwę pierwszego majątku dzierżawionego przez Longina po ślubie.

Wybranką była Wirydiana Loga. O rodzinie Logów w literaturze genealogicznej istnieją nieliczne wiadomości, a i te, które są dostępne wykazują sprzeczności, myląc zazwyczaj dwa rody: Logów i Loków. Uwaga ta dotyczy zarówno mało wiarygodnego „HERBARZA SZLACHTY POLSKIEJ” Seweryna Uruskiego, który w tomie IX. wydanym w 1912. wręcz pisze: „Loga vel Loka h. Rogala”, jak również załączonego opracowania historii rodziny, napisanej przez Janusza Wilde, a uzyskanej analogicznie do wchodzącej w skład akt osobistych „Ignacego”, zarysu historii rodziny Wilde.

Najbardziej rzetelny i tym samym ceniony faktograficznie - „HERBARZ POLSKI”, Adama Bonieckiego zalicza Logów do herbu „KOPACZ” z odmianą, która polega na wizerunku nad koroną wieńczącą herb, pełnej sylwetki czarnego sępa, zwróconego dziobem w lewo.

Boniecki wywodzi Logów od Jerzego, który w 1517 roku żył w Wielkopolsce i zakupił połowę miejscowości Grochowo oraz czwartą część Czarmyśla.

Uwzględniając – w oparciu o znane i dalej cytowane dokumenty - wszelkie możliwe uwarunkowania pozwalające na wydedukowanie przybliżonego wieku Wirydiany, należy przypuszczać, że wychodząc w 1793. za Longina Kazimierza, miała około 20 – 23. lat, co wskazywałoby na rok jej urodzenia w granicach lat 1770 – 1773. Potwierdza to pośrednio – pamiętając o ówczesnej swobodzie urzędników w określaniu wieku petentów - późniejszy akt stanu cywilnego urodzenia jej córki, Antoniny Sofronii w dniu 10.06.1809., w którym podany został wiek matki na 37 lat, co wskazując na 1772. rok. W takim razie rodziców Wirydiany należy prawdopodobnie szukać wśród zestawionych przez Bonieckiego następujących przedstawicielach tej rodziny:

(Cytat z książki: „HERBARZ POLSKI”, Część I, „Wiadomości Historyczno-Genealogiczne o Rodach Szlacheckich”, ułożyli Adam Boniecki i Artur Reiski, Tom XV, Warszawa 1912.)

         „Fryderyk z Grochowa, dziedzic wójtostwa w Lubionce, które wykupił 1724 r. od Małachow-skiego (MP), porucznik kawalerji koronnej, zmarł 1749 r., pozostawiwszy, z Anny von Zander, synów: Krzysztofa, zmarłego 1785 r., którego z Heleny Karśnickiej, syn Józef, Wawrzyńca, burgrabiego grodzkiego wałeckiego 1780-1782 roku, dziedzica Raczkowa, bezdzietnego z Franciszką Jaraczewską, zmarłego 1793 r. i Jana, dziedzica Lubionki, którą sprzedał 1778 r., ożenionego 1-o v. z Henrjettą v. Grumprecht, 2-o v. z Konstancją Rozbicką, zmarłego 1790 r., po którym synowie: Jan Wojciech, ożeniony z Joanną Rozbicką; Adam Tomasz, ożeniony z Joanną Dubiejewską; Ludwik August, oficer dragonów pruskich 1807 r. i Fryderyk Stefan.

         Ekard z Grochowa, trzeci syn Krzysztofa, z Ludwiki Doroty Wedelskiej, miał synów: Bogusława, zmarłego 1779 r., którego, z Elżbiety z Lewald-Mejerów, syn Ludwik i Jana Krzysztofa.

         Jan Krzysztof, ur. 1702 r. w Rogoźnie, dziedzic Bukowca, z żoną Emerencjanną Lewald-Mejerówną, kwitował 1736 r. rodziców w Wałczu (Oblat Gr. Warszaw. 1793 r.), zeznał 1787 r. zapis na rzecz tejże żony, umarł 1788 r. w Trojanowie, zostawiwszy liczne potomstwo. Wdowa po nim, pokwitowana 1790 roku przez synów: Józefa i Wawrzyńca, a 1793 r. przez Jakóba i Wiktora (DW. 109 f. 1102), umarła 1794 r. Z córek ich: Anna Ludwika, ur. 1736 r. zamężna Marczyńska, zmarła 1807 r.; Konstancja, ur. 1749 r., żona Mikołaja Trepki, umarła 1805 r.; Rozalia, ur. 1756 r. i Franciszka Krystyna, ur. 1766 r. Synowie :

1.      Józef Michał ur. 1738 r. w Rogoźnie, zeznał 1768 r. zapis na rzecz żony, Franciszki Jaraczewskiej, córki Franciszka; przeprowadził wywód swego szlachectwa na sejmiku w Gnieźnie 1774 r., wyjednał potwierdzenie wywodu na sejmie 1775 r. (V.L. VIII f. 171), dziedzic Kobyla, Chmielewa i Boczków, umarł 1793 r., pozostawiając synów: Filipa, ur. 1770 r., kapitana 9-go pułku piechoty, dymisjonowanego 1808 r., według tradycji rodzinnej poległego w wojnach napoleońskich; Pawła, ur. 1773 r., dziedzica Boczków, w sieradzkim, porucznika 4-go pułku strzelców konnych, dymisjonowanego 1808 r., zmarłego 1820 r. i Ignacego, ur. 1778 r., którego, z Antoniny Zaborowskiej, syn Karol, ur. 1812 r., zmarły 1897 roku, zaślubił 1842 r. w Częstochowie Marcjannę Malinowską, z której córki: Jadwiga Walicka i Wanda, zamieszkałe w Piotrkowie 1911 r.

2.      Ludwik Maciej ur. 1744 r. w Rogoźnie, kanonik gnieźnieński katedralny i św. Jerzego na zamku, umarł 1825 r. w Gnieźnie.

3.      Jakób ur. 1747 r. w Rogoźnie, mecenas w Warszawie 1778 – 1792 r., komornik ziemski warszawski 1793. r., notariusz departamentu warszawskiego, umarł 1810 pozostawiając, z Barbary Łowickiej, córki Juliannę, zmarłą 1862 r. i Krystynę, zmarłą 1873 r.

4.      Wawrzyniec Bogumił, ur. 1751 r., zmarł w Gnieźnie u brata kanonika, pozostawił jednego syna i trzy córki; Jedną z nich, zdaje się była Beata Fijałkowska, matka arcybiskupa warszawskiego, a wnukiem po synie był pewno ks. Wojciech, proboszcz w Głuchowie pod Łowiczem.

5.      Jan Krzysztof, ur. 1760 r. w Rogoźnie, dziedzic Gruźlik, w kwidzyńskim, z Weroniki Bieleckiej, miał córkę Wikrorję Józefowi Moszczeńską i syna Wojciecha ur. 1780 r., zmarłego 1855 r. …

6.      Wiktor Fryderyk ur. 1763 r. w Rogoźnie, burgrabia grodzki warszawski 1786 r., intendent szpitalów warszawskich i praskich 1793 r., dzielnie walczył pod Kościuszką, którego miał wielkie zaufanie, dziedzic dóbr Bogusz, w kwidzyńskim, zaślubił 1787 r. Joannę Bogumiłę Kolońską, córkę Walentego Momota Kolońskiego, kapitana wojsk koronnych i Estery Jeżewskiej, zmarł 1842 roku w Bydgoszczy (DW. 103 f. 128; 105 f. 187; 109 f. 1102; 11o f. 918). …

……………

… Antoni Jan Chrzciciel, syn Ignacego, wylegitymował się ze szlachectwa w królestwie w połowie XIX-go wieku, ale z h. Rogala, który należy się Lokom, a nie Logom.

……………

-  Istnieje w Prusach gałąź Logów h. Kopacz, wywodząca się od Jakuba i Kaspra na Lubiące, synów Teodoryka, żyjących w końcu XVII-go i początkach XVIII-go wieku, ale zupełnie zniemczona.”

Wielkopolska gałąź rodziny Logów była według cytowanego zestawienia reprezentowana na tyle licznie, że trudno typować miejscowość, z której pochodziła Wirydiana, niemniej można przypuszczać, że domy rodzinne obojga młodych położone były wystarczająco blisko, aby ich częste kontakty już w roku śmierci ojca Longina były na etapie planowania małżeństwa. Wydaje się również, że nie będzie błędem wskazanie lokalizacji domu rodzinnego Wirydiany w okolicach Skok, dokąd z Nieszawy można było dojechać końmi w ciągu kilku godzin.

W powiecie gnieźnieńskim zamieszkiwali stosunkowo liczni Logowie i tak: w czerwcu 1780. roku w księgach metrykalnych Raczkowa (A.A. w Gnieźnie, A.P. Raczkowo, zespół 129, sygn. 1} odnotowany jest, jako ojciec chrzestny jego dziedzic, Laurenty (Wawrzyniec) Loga, który jednak, według Bonieckiego był bezdzietny, ale który jest o tyle istotny w historii rodziny Osten, że to on właśnie ukończył budowę kościoła w Raczkowie, rozpoczętą przez babkę Longina, Ludwikę Barbarę z Rydzyńskich, z fundacji Stanisława Miniszewskiego jej zięcia {„LIBER BENEFICIORUM” Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Gniezno 1880, tom 1., str. 74}. Wawrzyniec kupił Raczków zgodnie z kontraktem spisanym w Turostowie od pośrednika Antoniego Świnarskiego, który niespełna miesiąc przedtem nabył tę majętność od Ludwiki Barbary w 1779. roku, nawiasem mówiąc nieźle na tej transakcji zarabiając.

Z kolei 20. grudnia 1780. w tej samej księdze zanotowany jest chrzest pary bliźniąt, dzieci „Jana i jego legalnej żony z Rozbickich Logów” , w trakcie którego rodzicami chrzestnymi byli „Jan i Karolina Logowie, brat i jego żona”. Dalej, w 1796. w Potrzanowie {A.A. P-ń, Skoki, mikrofilm nr 473} odnotowany jest chrzest w trakcie, którego matką chrzestna była „ … szlachetna panna Weronika Loga z Potrzanowa”.

Z pewnością byli to krewni Wirydiany, niestety jednak na podstawie dotychczasowych kwerend nie odszukano żadnych przesłanek pozwalających na znalezienie więzów pokrewieństwa którejkolwiek z tych osób, z nią. Herbarze opracowywane niejednokrotnie w oparciu o wykazy sporządzone przez zainteresowaną rodzinę, rzadko ujmowały wszystkie córki, a jeżeli je odnotowywały, to zazwyczaj tylko te, których zamążpójście stwarzało koligacje cenione przez rodzinę.

Niewykluczone, że związek ze zubożałem Longinem, już tylko dzierżawcą czyichś majątków nie należał do na tyle zaszczytnych, aby go ujmować w zestawieniach rodzinnych.

Jak wyżej wspomniano, pierwszym z dzierżawionych przez małżonków Longina i Wirydianę majątków było Węgorzowo (ok. 12. km na pn. od Pobiedzisk), w którym urodziło się ich pierwsze dziecko, córka Aleksandra Stanisława. Z całą pewnością przebywali tam nadal w 1795. gdyż w aktach parafialnych Sławna {A.P. Gniezno, A.P. Sławno, sygn. 63-5} znajduje się adnotacja z marca tego roku, o chrzcie mającym miejsce w Węgorzewie w trakcie, którego rodzicami chrzestnymi byli:

„ … Wielmożny Józef Rokossowski i Szlachetna z Logów Ostenowa, żona Szlachetnego Longina Osten, dzierżawcy dóbr Węgorzewo.”

Powyższe informacje świadczą chyba jednoznacznie, że Longin Kazimierz nie brał udziału w żadnych wystąpieniach zbrojnych opisanych we wstępie, a mających miejsce na terenie Wielkopolski; prowincjonalne miejsce zamieszkania trzymało go z dala od burz dziejowych epoki napoleońskiej, a powiększająca się rodzina wymagała skupienia wysiłków nad zapewnieniem jej godziwego utrzymania.

Węgorzowo opuścili przypuszczalnie w 1796., a na pewno w 1997. roku. Z tego, bowiem roku pochodzi akt zgonu ich sześciomiesięcznego syna Nestora, zmarłego 20. lipca w Roszkowie {A.A. P-ń, parafia Skoki, mkf. nr 475}. Zwyczajowo umowy kupna-sprzedaży oraz dzierżawy zawierane były po okresie zbiorów, czyli w późnej jesieni, stąd przypuszczenie o objęciu nowej dzierżawy przez Longina pod koniec 1796. roku, co poświadczałaby właśnie śmierć Nestora w przeddzień lub w trakcie żniw. Niezależny od wsi włościańskiej majątek Roszków, albo Roszkowo według „Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego) leżał 4 km na pn.– wschód od Skoków i obejmował w chwili wydania tomu IX. w 1888. dominium z 218 mieszkańcami i 1337. ha gruntów. W roku 1773. należał do Mikołaja Radolińskiego, a następnie do Wincentego Świnarskiego; okręg dominium obejmował oprócz Roszkowa również Rakojady. Dzierżawa Roszkowa trwała, co najmniej do późnej jesieni 1802. roku, bowiem „Teki Dworzaczka” w dziale C:/REGESTY/METRYKI/M8.X: 51825 (Lechlin) przynoszą następującą wiadomość:

„W dniu 17.06.1802 świadkami byli Szlachetni: Ignacy Daleszyński dziedzic Kociszewa oraz Longin i Wirydiana z Logów Ostenowie, posesorzy Roszkowa”

{A.A. P-ń, akta par. Lechlin}

Nie wiadomo, do którego roku Longin wraz z rodzina gospodarzyli w Roszkowie, bowiem następne miejsce ich pobytu – Potrzanowo (ok. 2 km na zachód od Skok), potwierdzone jest dopiero z okazji urodzin ich kolejnej córki, Antoniny Sofronii w dniu 10. czerwca 1809. roku {A.P. P-ń, par kat. Skoki, sygn. 1, str. 91}, z czego można ewentualnie wnioskować – analogicznie jak poprzednio - o dzierżawieniu tego majątku już od późnej jesieni 1808. Według „Słownika Geograficznego” w skład dóbr Potrzanowo wchodziły: wieś, dominium i okrąg dominium. Dominium zamieszkiwało 105 mieszkańców, zaś okręg łącznie z Borowcem i Włókami zajmował obszar 1193 ha i zamieszkany był przez 251. mieszkańców. Ustęp poświęcony wsi Potrzanowo zawiera w „Słowniku” następującą uwagę:

Potrzanowo słynęło z zamieszkującej tu przez kilka pokoleń rodziny złodziejskiej Gapów. Powiadają o niej, że rządziła się zasadą, by rabować kościoły i ludzi bogatych, lecz nie szkodzić ubogim.”

Można mieć jedynie nadzieję, że Gapowie będący mieszkańcami wsi, która w stosunku do folwarku była autonomiczna, ułożyli kontakty z rodziną Longina, nienależącą przecież w żadnej mierze do bogaczy, na zasadzie obustronnej neutralności, co rzecz jasna w pełni Longinowi odpowiadało.

Jak wyżej powiedziano, w dniu 10. czerwca Longin osobiście zgłosił urzędnikowi stanu cywilnego fakt narodzin córki. Gdyby w tym czasie był na tyle obłożnie chory, że jego sprawność fizyczna uległaby znacznemu ograniczeniu, zgłoszenie to zostałoby dokonane przez osobę trzecią np. sąsiada. Należy z powyższego uznać jego samopoczucie w czerwcu za nieodbiegające od normy. Tymczasem jednak w dniu 02.września tego samego roku zmarł. Akt jego zgonu znajduje się w Archiwum Państwowym w Poznaniu w tomie: parafia kat. Skoki, sygn. 1 i brzmi:

„Roku Tysiącznego Osiemsetnego Dziewiontego Dnia Czwartego Miesionca Września Przed Nami Urzędnikiem Stanu Cywilnego Antoniem Dyttrichem Sprawniącym Obowiązki Gminy Skoki w Departamencie Poznańskim Powiecie Wongrowieckiem Stawił się Szlach. Wielmożny Pan Teodor Ostyn Lat Maiący Czterdzieści y siedem za Mieszkały we Wsi Boruszynie drogi Świa­dek Wielmożny Xawery Golecki Lat maiący Czterdzieści Osiem Zamiesz­kały w Skokach pod Numerem Dwudziestem pierwszem. Oświadczyli nam iż Dnia Drugiego Miesionca Września roku bieżącego ogodzinie Siódmy Zrana Umarł Wiel. P. Longin Ostyn Lat Maiący Czterdzieści We Wsi Potrzanowie pod Numerem pierwszym Poczem Oświadczaiący podpisali Znami Akt ninieyszy poprzeczytaniu Onegoż

                                                                 Antoni Dyttrich Urzędnik Cywilny

                                                                           Sprawniący obowiązki

                                                                                    (-) T. Osten

                                                                                    (-) X. Gołeczki”

 

Należy przypuszczać, że nawiedziła go choroba mająca prawdopodobnie intensywnie wyniszczający przebieg i ekstremalny charakter, z czego musieli sobie zdawać sprawę jego najbliżsi, ale jednak nie na tyle gwałtowny, żeby nie zdążyć zawiadomić starszego brata Teodora Franciszka, zamieszkałego w owym czasie w odległym o około 50 km Boruszynie (ok. 12 km na południe od Czarnkowa). Wymagało to rzecz jasna niezbędnego czasu do wysłanie umyślnego konnego posłańca do Boruszyna i dojazd Teodora do Potrzanowo. Z cytowanego aktu zgonu można się domyślać, że Teodor był prawdopodobnie świadkiem śmierci brata, a więc zdążył na czas dojechać i w urzędowo ustalonym terminie zgłosić ten fakt w urzędzie.

Umierając, Longin Kazimierz pozostawił wdowę Wirydianę z trzema córkami: Aleksandrą Stanisławą, Florentyną i Antoniną Sofronią urodzoną przed niespełna trzema miesiącami oraz synem Romanem. O losach owdowiałej Wirydiany i osieroconych dzieci bezpośrednio po zgonie Longina, nie mamy żadnych wiadomości. Z nielicznych posiadanych dokumentów wynika, że przenieśli się oni w bliżej nieznanym terminie do Chociszewa, który to majątek wydzierżawił najprawdopodobniej na przełomie lat 1810/11 starszy brat zmarłego, Teodor Franciszek Ksawery. Obu braci musiały łączyć silne więzy rodzinne. O ile, bowiem nie ma żadnego dowodu na kontakty Longina i jego bliskich ze średnim bratem Ignacym, o tyle Teodor uczestniczy we wszystkich ważniejszych zdarzeniach rodziny Longina. I chyba nie jest sprawą przypadku, że Wirydiana wraz z dziećmi przenosi się właśnie do Chociszewa, w którym zresztą 20. października 1814. roku, w wieku powyżej 40. lat, umiera.

Jej akt zgonu, spisany w języku łacińskim, znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, akta para. Lechlin, mkf. nr 179 i po przetłumaczeniu brzmi:

„Dnia 20 października 1814. roku w Chociszewie zmarła Wielmożna Wirydiana z Logów Ostenowa, wdowa, lat 27 opatrzona wszystkimi sakramentami i pochowana została na cmentarzu parafialnym w Skokach.”

Rzecz jasna podany wiek zmarłej - 27. lat stanowi kolejne świadectwo ówczesnej niefrasobliwości w podawaniu rzeczywistej ilości lat zmarłych, w rzeczywistości bowiem przekroczyła w roku śmierci 40 rok życia.

Z małżeństwa Longina Kazimierza z Wirydianą z Logów, znane są dzięki posiadanym dokumentom następujące ich dzieci należące do VIII. pokolenia:

1. Aleksandra Stanisława urodzona przypuszczalnie w 1793. w Węgorzewie, wyszła 04.09.1819. za Kajetana Cypriana Szczepkowskiego, zmarła w nieznanym roku w nieznanej miejscowości.

2. Nestor, urodzony na przełomie lat 1796/7, lub w pierwszych dniach 1797. roku, zmarł w wieku 24. tygodni w dniu 20.07.1797. w Roszkowie i tam został z pewnością pochowany.

3. Roman urodzony około 1798/9 zapewne w Roszkowie, zmarł prawdopodobnie w latach 1832/34. Nie ma żadnych wiadomości o tym, aby wstąpił w związki małżeńskie i pozostawił jakiegokolwiek potomka. Zmarł przypuszczalnie w Heidelbergu i tam też został pochowany.

4. Florentyna, urodzona około 1806. roku w nieznanej miejscowości, wyszła 30.07.1837. za Ludwika Tykelmann’a, zmarła 25.05.1882. we Wrocławiu i tam została pochowana.

5. Antonina Sofronii, urodzona 08.06.1809. w Potrzanowie, wyszła w nieznanym roku za Jana Zarembę Jaraczewskiego, zmarła 26.10.1896. w Poznaniu.

TEODOR FRANCISZEK KSAWERY                                                          KOD: VII.4.

éprzed 11.12.1762 - 02.06.1850.

Najstarszym synem Ignacego i Justyny z Kąsinowskich był Teodor Franciszek Ksawery, urodzony przed dniem chrztu, którego przyspieszona ceremonia odbyła się w dniu 11. grudnia 1762., bowiem - jak wynika z wpisu do LIBER BAPTISATORUM {Archiwum Archidiecezjalne w Poznaniu, akta parafii Białężyn, sygn. mkf. 2261}  ochrzczono go „z wody”, co stosowano – podobnie jak i współcześnie - w wyjątkowych wypadkach, kiedy to nowonarodzony wydawał się odbierającym poród na tyle słaby, że bano się o jego zdolność do życia, w związku, z czym w trosce „o jego zbawienie” chrzczono go „z nagłej potrzeby, wodą”. Takie niezwyczajne chrzty po pewnym czasie, gdy okazywało się, że dziecko rozwija się normalnie, powtarzano przy zachowaniu tradycyjnej ceremonii. Właśnie po narodzinach Teodora taki przypadek miał miejsce, a sporządzony na tę okoliczność wpis do księgi chrztów, brzmi:

„1767 rok Nieszawa

Ja wyżej wymieniony [ksiądz] ochrzciłem w dniu 11. grudnia 1762. roku Teodora Franciszka Ksawerego, syna Wielmożnego Ignacego Ostena posiadacza majątku Nieszawa i Justyny z Kąsinowskich, w obecności rodziców chrzestnych Wielmożnego Franciszka Ostena Podkomorzego dóbr Radownica i Wielmożnej Panny Katarzyny Mleczkówny.

  W dniu 10. maja 1767. roku  w  obecności  Szlachetnego Michała  Michalskiego i Wielmożnej Panny Joanny Sinowskiej uzupełniono [powtórzono] ceremonię chrztu dziecka, które poprzednio zapadło na nagłą chorobę.”

Warto zwrócić uwagę na osoby rodziców chrzestnych byli nimi, bowiem: przyszły i ostatni dziedzic majętności Radawnica, wówczas 16. letni Franciszek Wigand Egidiusz oraz Katarzyna Mleczkówną, kuzynka Ignacego (jej matka była siostrą Kazimierza Wiesiołowskiego, męża Klary Doroty z pokolenia V.). Nie należeli oni do najbliższych sąsiadów i można przypuszczać, że rodzice Teodora chcąc specjalnie uczcić narodziny oczekiwanego syna, zaprosili najgodniejszych reprezentantów rodziny. Ich obecność świadczy równocześnie, że przebieg mającej się tradycyjnie odbyć uroczystości uległ nieplanowanemu i nagłemu zakłóceniu; przypuszczalnie poród oraz następujący po nim krótki okres – niezbędny do zaproszenia i dojazdu rodziców chrzestnych – niemowlę zniosło w dobrej formie, zaś kryzys miał miejsce, gdy zaproszeni goście przebywali już na miejscu. Dziecko musiało nagle zaniemóc i w obawie, że jego choroba zakończy się tragicznie, pospiesznie ochrzczono je „z wody” na miejscu w Nieszawie, a nie jak było w zwyczaju w kościele parafialnym w Białężynie.

Ceremonię chrztu powtórzono po przeszło czterech latach, co z kolei również nasuwa przypuszczenia, że choroba miała charakter przewlekły i losy dziecka ważyły się dłuższy czas. Nawiasem mówiąc opisane perypetie zdrowotne nie miały na szczęście poważnych następstw i pozwoliły Teodorowi osiągnąć imponujący w owych czasach wiek - 88. lat.

Analizując dalej zapis o chrzcie Teodora warto wrócić do sprawy wątpliwego tytułu podkomorzego, którym w tym zapisie został obdarzony Franciszek z Radawnicy (KOD: V.3.). Otóż jest całkowicie nieprawdopodobne, aby mógł on uzyskać tę godność w wieku 16. lat. Tym bardziej, że działo się to w trakcie wojny siedmioletniej i przedwcześnie postarzały, schorowany oraz zagrożony detronizacją z tronu polskiego, August III. miał wiele innych pilniejszych i poważniejszych zajęć. W związku z tym, argumentacja użyta w historii osoby Franciszka, a polegająca na próbie wytłumaczenia istniejących błędnych zapisów, nieporozumieniem związanym z megalomańską tytułomanią, przy której „podkomorzyca” (syna podkomorzego, którym w rzeczywistości był) zamieniano na „podkomorzego”, wydaje się najbardziej przekonująca.

Dzieciństwo Teodor rzecz jasna spędził w Nieszawie, natomiast o jego edukacji nic nie wiadomo, można jedynie przypuszczać, że o ile jego ojciec prawidłowo wykorzystywał – trwającą wówczas - koniunkturę na rynku produktów rolniczych, to był w stanie sfinansować jego pobyt w jednej ze szkół w Poznaniu, które niewątpliwie prezentowały w okolicy najwyższy poziom. Musiał też tam uzyskać wykształcenie pozwalające na zaciągnięcie się do wojska koronnego w randze podoficera, bowiem wbrew twierdzeniom kronikarza rodzinnego, jakoby nie miał nic wspólnego z wojskiem, jego dane widnieją w wykazie dymisjonowanych wojskowych, zawartym w książce wydanej w 1998. przez Księgarnię Akademicką w Krakowie – Wydawnictwo Naukowe pt. :

                                                                 „Wojsko koronne

                                                                      PIECHOTA

                                                                Mariusz Machynia

                                                                Czesław Srzednicki

OFICEROWIE RZECZYPOSPOLITEJ OBOJGA NARODÓW

                                                                      1777 – 1794

                                                                           Spisy”

w, której na stronie 57. omówiony jest:

„REGIMENT PIESZY  im. KRÓLOWEJ nr. 1

Regiment Pieszy im. Królowej nr. 1 posiadał długą tradycję. Organizacyjnie bowiem nie zmienił się od Sejmu Niemego w 1717 r. (1000 porcji), kiedy „uchwalono” trwający przez blisko 60 lat etat wojska, na przestrzeni był nieznacznie zmieniony. Regiment nosił zawsze imię aktualnej królowej. W interesujących nas czasach, aby zadośćuczynić tradycji, z braku królewskiej małżonki, za patronkę wybrano królową Jadwigę. Wśród pieszych regimentów koronnych hierarchicznie ustępował tylko Gwardii Pieszej Koronnej, wyprzedzając wszystkie pozostałe, a w 1789 r. oficjalnie uzyskał nr. 1 i zachował go do końca.

            W latach 1763 – 1782 r. szefem regimentu pozostawał gen. mjr Stanisław Goltz, będący zarazem (od 1776 r.) dowódcą Dywizji Wielkopolskiej. Następnym szefem był Samuel Ożarowski, którego w 1790 r. zmienił Augustyn Gorzeński, którego z kolei zastąpił w 1793 r. Antoni Pułaski, jeden z czołowych działaczy konfederacji targowickiej. Stanowisko to piastował zaledwie przez kilka miesięcy do wybuchu powstania Kościuszkowskiego.”

Zaś na stronie 83. podano:

   „PODOFICEROWIE DYMISJONOWANI Z RANGAMI CHORĄŻYCH

Osten Teodor, D z r. chor. – 8 XI 1783

H. własny; ur. ok. 1764 w Wielkopolsce

                                                   AMCh 1226, s. 157. KK 76d, s. 294”

 

[Objaśnienia skrótów:  D -  dymisja

                                      H -  herb      

                                       r. -  ranga

                                       AMCh -  Archiwum Młynowskie Chodkiewiczów w Archiwum Państwowym w Krakowie                                           

                                          KK -  Księgi Kanclerskie Metryki Koronnej w AGAD]   

W okresie służby Teodora, dowódcą regimentu był Samuel Ożarowski, którego nota biograficzna w „Spisie Alfabetycznym” oficerów Regimentu im. Królowej, przedstawia się następująco:

„Ożarowski Samuel. W latach 1750 – 1752 ukończył Korpus Kadetów w Berlinie. Chor. – 23 VI 1751, kpt. – 1754, mjr. – 1764, ppłk. – 1768 w Reg. Drag. szefostwa Wielopolskiego. Płk. – 1775 w Reg. Pieszym szefostwa Raczyńskiego. W Reg. od 13 V 1782. Szef Reg. – P 13 V 1782. D. z r. gen. mjra – 24 II 1790.

H. Rawicz; ochrzczony 13 IX 1733 w Tursku Wielkim; s. Bogusława i Heleny z Orzechowskich; 1. ż. Anna [?], 2. ż. Marcjanna z Grabowskich (11 IX 1791).”

Niestety wykaz nie zawiera przebiegu służby i przydziału Teodora. Dymisjonowany w listopadzie 1783. musiał wstąpić do służby kilka lat przed tą datą, a więc przypuszczalnie w wieku około 18 lat, na przełomie lat 70./80. XVIII. wieku. Niewykluczone, że więcej danych o jego osobie znaleźć by można w wyszczególnionych pozycjach archiwalnych. Pełniona służba nie była z pewnością zbyt wymagająca, a regiment, w którym służył należał do elity ówczesnego wojska, co pewnie pozwoliło mu otrzaskać się z wielkim światem stolicy, zważywszy na poczet najbardziej znaczących rodzin Rzeczypospolitej, których synowie służyli w jego regimencie, albo w innych stacjonujących w Warszawie oddziałach. Pamiętniki z epoki przynoszą obraz ówczesnej służby wojskowej, raczej jako okazję do wesołego życia, aniżeli poddanie się surowym i wymagającym regulaminom wojskowym. W każdym bądź razie nie można tej służby porównywać w żaden sposób z reżimem armii pruskiej.

Na stopień chorążego otrzymywano awans ze stopnia feldfebla (sierżanta), jak to wynika z następującego zdania cytowanej książki:

„Dnia 10 sierpnia 1786 r. Filip Raczyński, rekomendując przed Komarzewskim feldfebla Antoniego Wiśniewskiego na chorąstwo po śmierci chor. Klemensa Mrozińskiego, pisał wprost, że jest on „„poważnie skoligacony w województwie poznańskim i ważne to będzie na sejmikach.””

i dalej:

„Teoretycznie wakat [w regimencie] powinna zajmować osoba najstarsza służbą w ramach danego stopnia, jednak praktyka była bardzo różna i decydował układ często bardzo daleki od regulaminowego. Zresztą nie zawsze żołnierz, który miał prawo awansu, mógł zapłacić wymaganą sumę, czasem zapożyczał się u znajomych i rodziny; czasem właśnie rodzina fundowała mu awans, traktując go jako pewną inwestycję; czasem, głównie od końca lat 80. mógł liczyć na pomoc kasy regimentowej.

Można przypuszczać, że Teodor do wojska wstąpił na życzenie ojca, w ramach kontynuacji rodzinnej tradycji wychowywania wojskowego kolejnych pokoleń męskich członków rodziny, ale nie czuł się w tej roli najlepiej i przy pierwszej nadarzającej się okazji, opuścił z ulgą służbę, dopilnowując jednak zwrotu poniesionych kosztów. Przebieg dymisji autorzy książki opisują następująco:

„Podobnie sprawa wyglądała z dymisjami. Najpierw przygotowywano kontrakt dotyczący spłaty rangi, potem szef wysyłał fortrag [wniosek] do króla, tam przygotowywano dokument i wtedy oficer mógł być dopiero abszytowany, czyli uwolniony od służby. W 1776 r. król zobowiązał się do zasięgania opinii Departamentu Wojskowego, czy nie ma nic do zarzucenia pragnącemu odejść ze służby oficerowi.

Cytowany wyżej zapis dotyczący dymisji Teodora stwierdza jednoznacznie, że udzielono mu dy-misji z rangi chorążego, a to znaczy, że awans uzyskał w trakcie służby, a nie w przeddzień swego wyjścia z wojska. Wobec nagminnej ówczesnej praktyki handlu „etatami” wojskowymi należy przypuszczać, że i Teodor nie wyłamał się z powszechnie przyjętych zwyczajów odstąpienia swego stopnia oficerskiego w regimencie, w zamian za określoną sumę pieniędzy, stanowiącą zazwyczaj ekwiwalent czteroletniej gaży przywiązanej do pełnionej funkcji.

Pozostaje jednak niewyjaśnione pytanie czy i kiedy zakupiony został jego patent chorążego? Gdyby pozostał w służbie, następny awans na podporucznika względnie porucznika mógł osiągnąć najwcześniej po dwóch latach służby, co wynikało z ordynansu królewskiego wydanego 20.12.1776., którego istotny fragment brzmiał:

„Co zaś do nadania wyższego Stopnia w Dymissyach, zachowano mieć chcemy, aby tym tylko Officyerom wyższy Stopień był dany w Dymisjach, którzy niżej przepisaną liczbę lat w aktualnej Służbie Woyskowey Obojga Narodów przepędzą: to jest:

Chorąży chcąc mieć Dymissyę Poruczeńską ma bydź Chorążym lat dwie.

                   Porucznik do Dymisji Kapitańskiej, ma bydź Porucznikiem lat trzy.”

Dla poznania środowiska, w którym Teodor spędził kilka lat swej młodości i z którego ostatecznie wyszedł w dniu 08.11.1783. roku, warto zacytować kilka ustępów z przywołanej powyżej książki:

„Kadrę oficerską tamtych czasów charakteryzuje kilka wyraźnych cech:

·        Wspomniany już nepotyzm i familiarność. Każdy z regimentów był opanowany przez określoną rodzinę, kilka rodzin, ich krewnych i powinowatych. Na przykład w Regimencie im. Królowej służyło czterech Fiszerów, trzech Jungów, w 3. regimencie czterech Czapskich, …

·        Kilka rodzin obsadzało poszczególne regimenty. W tym czasie w piechocie służyło np. siedmiu Jungów, sześciu wywodzących się ze Szwecji Dahlków, ośmiu Sułkowskich, dziewięciu Potockich, czterech Tyszkiewiczów.

·        Hermetyczność kadry w ramach regimentów i duża niechęć do osób z zewnątrz, co jest o tyle zrozumiałe, że każda osoba spoza regimentu blokowała serię awansów. …

·        Kolejną cechą była terytorialność zaciągu oficerskiego. Większość kadry danego regimentu rekrutowała się z okolic jego stacjonowania, tak np. w przypadku Regimentu im. Królewicza stacjonującego w Krakowie była to głównie szlachta krakowska, … z kolei w regimentach: Pieszym Łanowym i Spieszonym P. Potockiego – Wielkopolanie, …

·        Inną ważną cechą było przypisanie drogi awansu oficerskiego do danego regimentu, zaledwie kilku było takich oficerów, którzy zmienili jednostki, szczególnie w okresie Sejmu Czteroletniego.

Wojsko Rzeczypospolitej Obojga Narodów w końcu XVII wieku charakteryzowało się dużą różnorodnością kadry. W tym czasie odchodzili oficerowie rozpoczynający swą służbę niejednokrotnie jeszcze w latach 20. i 30. Oficerowie, którzy całe swoje życie wiedli w regimentach, byli ludźmi starych obyczajów i już nie bardzo przystawali do nowych czasów. Zastępowani byli przez dziesiątki młodych, wychowanych w Korpusie Kadetów, czy też w regimentach dowodzonych już coraz częściej przez dobrych organizatorów i dowódców, jak choćby gen. J. Wodzicki. Wielu przyszło z doświadczeniem wyniesionym ze służb w innych armiach europejskich. Był to niezwykły okres, gdy w jednej jednostce służyli obok siebie ludzie starzy, z czasów upadku wojska i ludzie młodzi, którzy w przyszłości mieli stać się bohaterami Powstania Kościuszkowskiego, Legionów i armii Księstwa Warszawskiego.”

Stopień chorążego na przestrzeni wieków przechodził różne koleje losu, od najzaszczytniejszego - koronnego poprzez ziemskiego, którym nawiasem był dziadek Teodora – Jan Krystian, do stopnia wojskowego będącego łącznikiem pomiędzy podoficerami i oficerami. Z cytowanej książki wynika, że w ostatnich latach Rzeczypospolitej kwalifikowany był jako najniższy stopień oficerskich, nie przeszkodziło to jednak ojcu Teodora, Ignacemu „awansować” syna do stopnia podporucznika, co wynika z następującej informacji zawartej w „Tekach Dworzaczka”, datowanej na rok dymisji Teodora, czyli 1783.:

„Ignacy Osten mianuje plenipotentem swego syna Teodora Ostena podporucznika w regimencie generała Ożarowskiego (f. 368v).” {A.P. P-ń, stara sygn. Pyzdry 162, f. 368v}

Kwerenda nie zdołała objąć wskazanego dokumentu, ale wydaję się, że sprawa nie należała do ważnych, jako że nie miała żadnego dalszego ciągu i prawdopodobnie jednorazowe pełnomocnictwo było wystarczające by ją zakończyć.

Dymisja Teodora zbiegła się z objęciem dowództwa regimentu przez Samuela Ożarowskiego,  który zmienił gen. mjr Stanisława Goltz’a. Rzecz jasna nie wiadomo, czy miało to jakikolwiek wpływ na decyzje Teodora, warto jednak przypomnieć, że żoną jego ojca chrzestnego - Franciszka z Radawnicy, była Joanna z domu von der Goltz, a że w owych czasach liczyło się nawet bardzo dalekie powinowactwo, niewykluczone, że generał uznawał młodego chorążego za rodzinę, co rzecz jasna ułatwiało temu ostatniemu, służbę wojskową. Najprawdopodobniej jednak jego odejście ze służby – wobec nieletniości jego braci - podyktowane było wezwaniami rodziców i związaną z tym koniecznością po-wrotu do domu. Możliwe, że ojciec Teodora, liczący w owym czasie 51. lat zaczął niedomagać i trudy prowadzenia majątku chciał złożyć na barki syna.

W każdym bądź razie od roku dymisji, do chwili sprzedaży Nieszawy w 1791., brak jakichkolwiek wiadomości o losach Teodora. Przypuszczalnie pod okiem ojca uczył się zarządzania majątkiem ziemskim i wchodził w dorosłe życie wypełnione odpowiedzialnością i codziennymi obowiązkami.

Jak wiadomo Ignacy zmarł w Nieszawie w dniu 25. lipca 1790. Pozostawił: wdowę Justynę z Kąsinowskich oraz – oprócz prawie 28. letniego Teodora – dwóch młodszych synów, prawdopodobnie 24. letniego Ignacego i 22. letniego Longina Kazimierza. Można się domyślać, że już wówczas zapadła decyzja o sprzedaży Nieszawy i podziale uzyskanej należności pomiędzy braci. Na razie jednak wiek najmłodszego uniemożliwiał sprzedaż Nieszawy (do obrotu ziemią w I. Rzeczypospolitej uprawniał dopiero wiek 24. lat), toteż w gospodarstwie nieszawskim niewiele się pewnie po śmierci Ignacego zmieniło. Zapewne w dalszym ciągu zarządzał nim Teodor, zajmując dwór z matką, natomiast sprawą otwartą jest obecność na miejscu obu braci. Nie ma na ten temat żadnych wiadomości, co najwyżej można się domyślać, że Ignacy prowadził już wówczas samodzielne życie w bliżej nieznanym miejscu.

Dopiero, więc 25. czerwca 1791. trójka braci zawarła kontrakt z Adamem Zygmuntem Żychlińskim - nawiasem mówiąc synem Petronelli z Kąsinowskich, a więc zapewne ich powinowatym ze strony matki – na sprzedaż dóbr Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendry za kwotę 120.000 złp. Kontrakt ten oblatowany został w aktach grodzkich Poznania, które przechowywane są w Archiwum Państwowym w Poznaniu pod sygnaturą: Poznań Gr. 637, f. 37a., zaś notatka na ten temat w „Tekach Dworzaczka”  ma następującą treść:

„Teodor, Ignacy i Longin, bracia rodzeni de Sakin Ostenowie, synowie Ignacego Ostena i Justyny z Kąsinowskich z I [jednej strony] i Adam Zygmunt Żychliński syn Bogusława Żychlińskiego i Petronelli z Kąsinowskich [zawarli] kontrakt sprzedaży dóbr Nieszawa z folwarkami Michałowo i Holendry w powiecie poznańskim w dniu 25.06.1791 r. za 120.000 złp. (37v).”    

Należy zaznaczyć, że na karcie 37v znajduje się tekst łaciński tej umowy, natomiast jej treść w języku polskim zamieszczona została na karcie z numeracją 37a, co może świadczyć, że dołączono ją już po skompletowaniu zbioru akt i ich ponumerowaniu; dodatkowym argumentem na taka wersję wydarzeń jest zakończenie tej umowy spisane na odrębnej karcie wszytej błędnie w zbiorze na jego początku z numerem 1c. Tekst tej umowy, przy założeniu, że została prawidłowo odczytana, a użyte skróty tłumacza poprawnie rozwinięte, ma następujące brzmienie:

„Między Wielmożnemi Ichmoście Pany Teodorem Ignacym y Longinem Braćmi między sobą rodzonymi Ostenami niegdy Wielmożnego Ignacego Ostena i Wielmożną Jejmością Panią Justyną z Kąsinowskich spłodzonemi Synami Dóbr Wsi Nieszawy w Woiewództwie Poznańskim Powiecie tymże leżących i przyległościami dziedzicami ziedney a Wielmożnym Imć Panem Adamem Zygmuntem Zychlinskim niedgy Wielmożnych Bogusława z Petronellą zKąsinowskich spłodzonym synem zdrugiej Strony stawa względem kupna i Przedaży Dobr tychże kontrakt y wniczym wiecznemi Czasy nieodmienne Postanowienie w nastepuiącym Opisie. Szanowni Ciż Ichmoście Ostenowie Bracia Dobra tez Nieszawę z Folwarkiem Michałowo zwanym Olędrami Osiadłemi tudziesz zinnemi wszelakiemi Dezertami iakieżkolwiek Nazwisko mającemi z dawna do Dobr tychrze mależącemi Poddanemi Płci oboiey tak na Gruncie dóbr tych będącemi albo też zbiegłymi gdziekolwiek tułaiącemi się /: oprócz Pracowitych Marcina y Jakuba Braci rodzonych Lawzinskich z Żonami y ich Dziećmi których Wielmożni Ostenowie dla siebie wymawiają na co Wielmożny Zychliński pozwala :/ Bydłem Wieyskim oprócz Inwentasza wszelakiego Dworskiego y Drobiazgów który Wielmożni Ostenowie ze wszystkim wypędzić sobie oztrzegaią [-?-] Polami Rolami Borami Lasami Chrostami, Zaroślami, Strugami Łąkami Wodami Jeziorami Rzekami Stawami Sadzawkami Młynami Wodnemi y Wietrznemi owo zgoła ze wszystkiemi do tych Dóbr Daninami Czynszami y Przyległościami nie sobie ani dla Sukcesorów swoich prócz wyższego wyłączenia nie zostawiaiąc ani axcypuią owszem tak iak są ograniczone y Zwszelkiemi Prawami Dziedzictwa „cume [?] Jure Patronat Prezentador [?] Parochor ad Ecclesia quasvis [?] conferendor [?] pomienionemu Wielmożnemu Jegomości Panu Zychlinskiemu y iego Sukcessorom daią Odarmią [?] przedaią y czas wieczności rezygnować przyrzekaią a to za Summę Sto Dwadzieścia Tysięcy Zł. pol. uiz [już-?] to z Rękawicznym ... [słowo nie odczytane] Pratus Dóbr tych ustanowionym którą Wielmożny Jegomość Pan Zychlinski takowym wypłacić  zarzeka sposobem a nayprzód potrącaiąc Podatek czyli Ofiarę do Skarbu Koronnego opłacać winną którą Wielmożny Zychlinski opłacać na siebie przyimuie Rzeczeni zaś Wielmożni Ichmoście Panowie Ostenowie Summy pierwszą Piętnaście Tysięcy Zł. pol. Wielmożnej Justiny z Kąsinowskich Ostenowey Matki Wdowey Posagową drugą Pięć tysięcy Zł. pol. oneyże służącą zapisową trzeciej Piętnaście Tysięcy Zł. pol. Wielmożnej Jejmości Panny Joanny Kąsinowskiej Ciotki także Posagową tudziesz Pięć tysięcy Zł. pol. Wielmożnej Jejmości Pani Teodory z Wierzchleyskich Wielmożnego Imci Pana Łukasza Przeradzkiego Małżonki Zapisowej niemniey do kościoła Białożynskiego Tysiąc Zł. pol. na tychże Dobrach zapisaney wraz z wyższemi Sumami na pomienionych Dobrach Nieszawa rozciągaiące się na Gruncie tychże Dóbr zastawnią z których Dóbr też Wielmożny Zychlinski sobie oczyścić lub od nich Prowizyę

strona 1c

Czynsze opłacić winien będzie a ta Sumy do spłacania skazana gdy jednę Sumę Czterdzieści y Jeden Tysięcy Zł. pol. wynoszą przeto resztującą Sumę Siedmdziesiąt Dziewięć Tysięcy Zł. pol. Wielmożny Zychliński natychmiast do Rąk Wielmożnych Ichmościów Panów Ostenów liczy a ztey tak zaraz wyliczoney iako y do spłacenia podanych Summ nie tylko teraznieyszym kwituie kontraktem, ale y osobna na Papierze Stęptowanym Ceny przyzwoitey autentycznie zakwitowanym zostanie, Intromissyi do Dóbr tych Wielmożni Ostenowie Wielmożnemu Zychlinskiemu natychmiast dopuszczaią y na Gruncie ich dopuscic przyrzekaią Egzekucyą Generalną od wszystkich Impedementów ręczą y za nie się na Maiątkach swych zapisuią Dokumenta wszelakie do Dóbr tychrze Nieszawy ziakiegożkolwiek żródła zciągaiące się rzeczonemu Wielmożnemu Zychlinskiemu oddać przyrzekaią który to kontrakt y wszystkie wnim opisane Kondicye Strony obiedwie ztrzymać i ziścić pod ostrością Prawa 1768 Roku o Transakcyiach zdobrey Woli nastąpionych uknowaney zapisuią się y on dla tym większey Wagi y [wyraz trudny do odczytania, ale prawdopodobnie pisarz użył słowa – Walorów] rękami własnemi podpisawszy księgami authentycznemi roborować obecną [j.w.–Treść -?-] do odpowiedzenia w Sądach własnego Woiewództwa sobie naznaczaiąc. A że Wielmożny Imć Pan Longin Osten Brat najmłodszy nie doszedł lat przyzwoitych do zeznania Rezygnacyi Dóbr przez prawo opisanych więc obowiązuie się ninieyszym kontraktem iz skoro tylko doydzie lat przyzwoitych też Rezygnacyą urzędownie potwierdzi do którego potwierdzenia Wielmożni Ichmoście Panowie Bracia starsi Teodor y Ignacy y to na nim wystać pod Zakładem Czczą [wyraz nie odczytany] Dwuch [wyraz nie odczytany] przyrzekaią y za to na całym swym Maiątku ręczą y zapisuią [wraz nie odczytany]. Działo się w Poznaniu dnia 25 Czerwca Roku 1791go.

4                                                                                  1

Adam Zygmunt Zychlinski                                                      Teodor Osten

2

                                                        Ignacy Osten

                                                                                                         3

                                                                               Longin Wygardon z Sakinow Osten”

Wydaje się, że fizyczne przekazanie Nieszawy nowym właścicielom nastąpiło już w jesieni 1791. roku, po przypuszczalnym zainkasowaniu całości umówionej sumy, natomiast umowa sprzedaży zawarta w roku następnym przez Longina – za rzetelność, którego poręczyli bracia - była w zakresie objęcia majętności jedynie formalnym zamknięciem procedury kupna-sprzedaży i stanowiła w pewnej mierze obejście obowiązujących zasad.

Na przekazanie Nieszawy jesienią 1791. roku wskazywałby pośrednio ślub Teodora, - o którym będzie dalej mowa - zawarty w dniu 28. stycznia 1792. Nie wprowadzałby przecież nowo poślubionej żony do rodzinnego domu tylko po to, aby się z niego na jesieni tego samego roku wynieść.

Nieszawa była prawdopodobnie ładną i stosunkowo wartościową majętnością, sądząc po zabudowaniach dworskich i folwarcznych istniejących w końcu XX. wieku (niestety opuszczonych i zaniedbanych po zbankrutowanym majątku państwowym), rzecz jasna przy założeniu ciągłości osadniczej terenu dworskiego i proporcjonalności obszaru rolnego. Nie mniej z cytowanego tekstu umowy można się domyślać użycia przez pisarza gotowego szablonu jako, że gdyby na terenie majętności rzeczywiście znajdowały się bory, lasy, rzeki i jeziora, majątek ten byłby wyceniony o wiele wyżej.

Dalej można wnioskować, że Ignacy sporządził testament, w którym wyszczególnił liczne zapisy m.in. na rzecz członków rodziny, wśród których figurowała również wdowa po nim Justyna z Kąsinowskich i jej siostra Joanna. Zatem z kwoty umownej 120.000 zł kupujący wypłacił braciom jedynie 79.000. jako, że ogólna wartość niespłaconych do dnia umowy zapisów wynosiła 41.000 zł., których spłatę przejął na siebie Adam Zygmunt Żychliński  

Uzyskana przez każdego z braci kwota, przy założeniu, że dokonali równego podziału, stanowiła skromny kapitalik, za który nabycie nawet najskromniejszego majątku ziemskiego było już jednak niemożliwe. Od tego roku mogli jedynie „chodzić po dzierżawach”. Można też odnieść wrażenie, że braciom tak bardzo się spieszyło do otrzymania swoich udziałów, że nie przebierając w nabywcach sprzedali ojcowiznę pierwszemu chętnemu, który się zgłosił.

Były to ostatnie lata – teoretycznie jeszcze niepodległej Rzeczypospolitej gdyż w 1793. roku znaleźli się oni wraz z całą Wielkopolską w państwie pruskim, w innej rzeczywistości prawnej i administracyjnej. Rozsądniej byłoby wówczas, zamiast tracącej na wartości gotówki, dysponować majątkiem ziemskim, nawet gdyby dochody z niego musiały być dzielone na trzech. Dalsze ich losy pośrednio tego dowodzą.

Jak wyżej wspomniano, Teodor Franciszek Ksawery poślubił w dniu 28. stycznia 1792. roku, w kościele w Dziewokluczu (ok. 13 km na pn.-zachód od Wągrowca) należącym do parafii Żoń, Konstancję Dąmbską. Akt tego związku znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie w zespole akt parafii Żoń o sygn. 82/4, str. 106.

Treść wpisu w księdze małżeństw, zarówno z uwagi na charakter pisma autora, jak i przyjętą w owych czasach pisownię oraz stosowany mieszany alfabet jest dla niewykwalifikowanego archiwisty na tyle nieczytelna, że dla uniknięcia nieścisłości bezpieczniej jest podać wyłącznie tytuł źródła, w którym się znajduje.

O rodzinie Dąmbskich, Adam Boniecki w swym rzetelnym opracowaniu pt. „HERBARZ POLSKI”, Część I, wyd. 1901, W-wa, na stronie 157/158 pisze, co następuje:

„DĄMBSCY v. DĄBSCY h. GODZIEMBA, jednej dzielnicy z Lubrańskimi i stąd pisali się z Lubrańca, którego z czasem zostali właścicielami. Dziedziczyli pierwotnie na Kłobi Małej i Ossowie pod Lubrańcem, a na­zwisko swe wzięli od wsi Dąbie, w powiecie brzeskim - kujawskim, na­bytej w 1444 r. przez Bernarda z Małej Kłobi, za 800 grzywien, od Mar­cina Mościca z Chocenia. Dąmbscy, poczynając od XVII-go wieku, prawie stale używali tytułu hrabiowskiego, dawanego im w aktach urzędowych i z tej zasady otrzymali przyznanie tego tytułu w Prusach 1819 - 1826 a także przez Delegacyę Senatu Królestwa w 1824 r., o czem przekonywa Lista imienna osób, którym przyznano tytuł hrabiowski w myśl Dekretu Królewskiego z 1817 roku, ogłoszona w 1855 r. przez Komisję Rządową Sprawiedliwości, a na której znajdują się wymienieni: Kazimierz, Au­gust i Damian Felicyan Dąmbscy, wraz z potomstwem.”

i na str. 165

         „ Jan v. Jan Ignacy, podpułkownik regimentu Potockiego, podczasze­go litewskiego, w 1763 r. (Sig. 29 f.215), następnie pułkownik kawaleryi narodowej 1789 r., właściciel Leśniewic, Ruszkowa etc., podpisał elekcyę Stanisława Augusta. Brał czynny udział w konfederacji barskiej, którą mieniem swojem poparł. W 1790 r. został szambelanem Stanisława Augusta (Kancl. 95 f.165). Z Antoniny Przysieckiej, pozostawił ośmioro dzieci, z których:

1) Marya, za Szczepkowskim, kapitanem b. wojsk polskich, właści­cielem Szczepkowa w płockiem.

2) Katarzyna, za Ksawerym Mikołajem Żółtowkim z poznańskiego właścicielem dóbr Lutomie.

3) Konstancya, za Teodorem hr von der Osten — Sacken. [podkr.moje]

4) Kajetan, ur. 1769 r., towarzysz kawaleryi narodowej, właściciel Leśniewic, Falęcina i Giżyc,         w których zamieszkiwał, zaślubił w 1810 r. Helenę Boczkowską, córkę Pawła, kapitana wojsk   koronnych, zmarłą w 1819 r.  ...

5) Józef, ur. 1773 r., zmarły 1842 r. ... 

6) Nikodem, oficer b. wojsk polskich, zginął w 1806 r.

7) Wincenty, służąc wojskowo odbył kampanie, Napoleońskie. W 1808 r. kawaler krzyża Virtuti Militari i podporucznik pułku jazdy, w 1813 r. porucznik i kawaler Legii Honorowej. ... 

8) Jan, właściciel Ostrowa, żonaty z Gozimirską ...”

Średniej fortuny szlachcic, którym był ojciec Konstancji, chlubiący się w dodatku aż pięcioma synami, mógł córkę wyposażyć jedynie w skromny posag okraszony, co najwyżej jej tytułem hrabiowskim, a i ten wydaje się w I Rzeczypospolitej, mimo legendarnego wywiedzenia tego tytułu przez Paprockiego i autorytetu Bonieckiego, samozwańczym nadużyciem. Mimo wiedzy o osobach rodziców Konstancji, istnieje duża trudność z lokalizacją ich siedziby, a tym samym parafii, w której się ona urodziła. Nie wiadomo, bowiem które Leśniewice wchodzą w rachubę. Miejscowość o tej nazwie leży w gminie Gostynin w byłym województwie płockim i tak również nazywa się część wsi Tuszkowy w gminie Sośno niedaleko Wąwelna. Logiczne byłoby uznać właśnie tę drugą wieś za właściwą, jako że Wąwelno należało przecież do Stanisława Goetzendorf - Grabowskiego, męża Doroty Osten – Sacken z Radawnicy, ciotki Teodora, a siostry jego ojca chrzestnego, Franciszka. Z pewnością nie mogły do nas dotrzeć żadne wiadomości o ich kontaktach rodzinnych, a sądzić należy, że wzajemne odwiedziny – chociażby sporadycznie jednostronne – musiały mieć miejsce. W takim razie nie było lepszej okazji – o ile Dorota wręcz nie występowała w roli swatki - do poznanie się młodych w okazałym, jak pisze Teodor Żychliński, dworze w Wąwelnie. Rodzinny kronikarz Kazimierz, pisze na jej temat, co następuje:

„Ożenił się nasz dziadek z Konstancją hr. Dąmbską ur. w Leśniewicach d. 9.7.1772 r. umarła w Trzemesznie 11.6.1853 roku. Ślub brali w Dziewokluczu 28.1.1792 r.”

Pozostając z dużą rezerwą do danych - w tym szczególnie dat, zamieszczonych w kronice, przeprowadzona została kwerenda zapisów parafii Tuszkowy, której księgi metrykalne przechowywane są w Archiwum Archidiecezjalnym w Pelplinie, ale niestety aktu urodzeniu Konstancji nie znaleziono. Nie jest oczywiście wykluczone, że w grę wchodziły Leśniewice, położone w pobliżu Gostynina, niemniej warunkowe przyjęcia podanej w kronice daty nie powinno być obarczone nadmiernym błędem, rzecz jasna do czasu ewentualnego odszukania właściwego wpisu w Liber Babtisatorum. W takim razie byłaby Konstancja o 10 lat młodsza od Teodora i w dniu ślubu nie miała ukończonych jeszcze 20. lat. Podobne wątpliwości dotyczą miejsca ślubu młodej pary – Dziewoklucza. Miejscowość ta nie jest wymieniona w opracowaniu Bonieckiego, jako posiadana czy dzierżawiona przez ojca Konstancji, a przecież można by przypuszczać, że jej ślub odbył się albo w domu rodzinnym, albo w najbliższym tego domu kościele. Nie ma niestety również opisu Dziewoklucza w „Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego”. Na skutek braku tej wiadomości trudno zlokalizować miejsce zamieszkania rodziców Konstancji i próbować chociażby wydedukować późniejsze kontakty młodych małżonków z jej rodzicami.

Okres następujący po ich ślubie stanowi niestety wielką niewiadomą. Nieznane jest miejsce ich pobytu w okresie lat 1792 – 1800, rodzaj zajęcia Teodora, a przede wszystkim zastanawiający jest brak świadectw o narodzinach potomków tej pary. Jest przecież rzeczą naturalną, a przynajmniej w owych czasach z całą pewnością było, że udane małżeństwo legitymowało się w roku następującym po zaślubinach narodzinami dziecka. Istnieje oczywiście możliwość, że małżonkowie przenieśli się z terenu Wielkopolski na obszar innego zaboru, na którym nie przeprowadzono kwerendy, ale w takim razie wszystkie dzieci wówczas urodzone musiały umrzeć w niemowlęctwie, bowiem w przeciwnym razie nieuchronnie doszłyby do nas wiadomości na temat ich egzystencji.

W związku z powyższym wielce prawdopodobna jest wersja o braku ich potomstwa w tamtym okresie. Rozpatrując możliwe przyczyny tego stanu rzeczy należy uwzględnić okresową niepłodność Konstancji, względnie kilkuletnią nieobecność w domu Teodora. Czasy, które nastąpiły po II. rozbiorze - opisane zresztą we wstępie – stwarzały po temu sprzyjającą okazję i mogą sugerować jego udział w Insurekcji Kościuszkowskiej, a po jej rozgromieniu przez koalicję zaborców, opuszczenie na pewien okres Wielkopolski, nie ma jednak żadnych dowodów na potwierdzenie takiego przypuszczenia. W tym stanie rzeczy rozsądne będzie zaniechanie wysuwania kolejnych hipotez i poprzestanie na stwierdzeniu, że ich losy w okresie prawie dziesięciolecia następującego po ślubie stanowią na razie dla nas niewiadomą, której wyjaśnienie mogą ewentualnie przynieść dalsze dociekania archiwalne. W obecnym stanie wiedzy na temat ich życia, podstawową wskazówką, którą należy się kierować są dane o narodzinach kolejnych dzieci tej pary, które zostaną oczywiście omówione w historii pokolenia VIII., lecz tutaj niezbędne są do ilustracji losów rodziców.

Najbliższą – po omówionej przerwie, informację o Teodorze przynosi opracowanie prof. W. Dworzaczka, który w swej „Monografii rodzin wielkopolskich” (rękopis w Bibliotece w Kórniku) w części „Osten, Osten-Sacken”, pisze:

„Posesor Pacholewo w powiecie poznańskim w latach 1801 – 1806, Chociszewa w powiecie poznańskim w latach 1806 – 1808, nadleśniczy w Brodzie Garncarskim w r. 1810.”

Wieś Pacholewo, którą Teodor w wymienionych latach dzierżawił (pojęcie „posesora”, jako odpowiednika dzierżawcy z rozszerzonymi uprawnieniami, zostało wyjaśnione w omówieniu poprzednich pokoleń) położona jest w bezpośrednim sąsiedztwie Nieszawy, odległa od niej około jednego kilometra w kierunku zachodnim. SŁOWNIK GEOGRAFICZNY KRÓLESTWA POLSKIEGO w tomie VII. wydanym w 1886. podaje:

„Pacholewo, wieś i dominium w pow. Oborniki, par. Białężyn, przy schyłku XVIII w. należało do szambelana Bojanowskiego i następnie do gen. Jana Lipskiego, dziedziców dóbr Boguniewskich. 15 dymów i 175 mieszk. we wsi. Dominium 12 dymów i 218 mieszk. Obszar 530 ha, mleczarnia, tucz bydła, chów owiec i koni, …”

Dzierżawa obejmowała rzecz jasna dominium, przez które to określenie należy rozumieć – zazwyczaj - wielką własność ziemską. Opis Słownika dotyczy zaś stanu majątku w roku jego wydania, niemniej obszar upraw i główne trendy produkcji rolnej przed 80. laty nie mogły się różnić diametralnie od powyższego opisu.

Tam też urodziły się pierwsze znane nam dzieci Teodora i Konstancji. Jako pierwsza przyszła na świat Wirydiana Helena urodzona 22. czerwca 1801. i ochrzczona „z wody” dwa dni później „w dworze Pacholewo” z powodu „słabej kondycji” {A.A. P-ń, akta par. Białężyn, mkf. 2261}. Jej matką chrzestną była Krystyna Żychliński z Nieszawy, z całą pewnością żona lub córka nowego jej właściciela, z którymi jak widać Teodor i Konstancja utrzymywali zażyłe stosunki. Nawiasem mówiąc jej chrzest został powtórzony w dniu 06. grudnia tego samego roku, ale tym razem z udziałem Antoniny Radońskiej i brata Teodora, Longina. Obecność Antoniny świadczy o sile i kultywowaniu związków rodzinnych nawet z dość odległymi krewnymi jako, że należąca do VI. pokolenia Karolina zamężna Radońska była jedynie dość daleką kuzynką, ojca Teodora. Ochrzczona wówczas Wirydiana Helena przeżyła niestety jedynie niecałe 14 miesięcy i zmarła w roku następnym w dniu 31.07.1802.; pochowana została w kościele w Uchorowie, niedalekiej wsi sąsiadującej od południa z Pacholewem.

W niecały rok po Wirydianie urodziła się w tym samym dworze w dniu 08. maja 1802. kolejna córka – Justyna Stanisława, przyszła Jensch’owa, dużo później zamieszkała z rodziną w Poznaniu i  tam też zmarła w dniu 15.12.1879.

W latach 1803. i 1804. nie odnaleziono wpisów o narodzinach w Pacholewie jakichkolwiek dzieci, natomiast w dniu 12. lipca 1805. w wymienionej księdze metrykalnej Białężyna znajduje się pod numerem 228, następujący zapis:

„Pacholewo, dnia 12.07.1805

 Ja, wyżej wymieniony ksiądz ochrzciłem z trudem urodzone dziecko jedynie źródlaną wodą, ze względu na jego słabą kondycję i obawę o jego zdolność do życia, nadając mu imię Małgorzata. Rodzice Wielmożni i Szlachetni Teodor i Konstancja Ostenowie. Rodzice chrzestni Wielmożna Krystyna Żychliński i Szlachetny Ignacy Osten.”

Niemowlę prawdopodobnie tego samego dnia lub nazajutrz zmarło gdyż w przeciwnym wypadku, tak jak to miało miejsce w przypadku Wirydiany, chrzest byłby powtórzony w kościele, a zgon wpisany do księgi zmarłych, z tego też względu nie zostało to dziecko ujęte w wykresie rodowodu. Zauważyć również warto, że wpis ten jest równocześnie jedynym dokumentem potwierdzającym kontakt Ignacego ze starszym bratem.

Seria przychodzących na świat córek trwała nadal, bowiem 01. czerwca 1806. urodziła się w Pacholewie Helena Aniela, ochrzczona z pewnością w kościele parafialnym w Białężynie w dniu 15.06.1806.; Helena do końca życia pozostała panną i prawdopodobnie po śmierci rodziców tj. po 1853. roku przeniosła się do Poznania i tam mieszkała wraz z innymi siostrami.

Zgodnie z adnotacją prof. W. Dworzaczka, 1806. był ostatnim rokiem dzierżawy Pacholewo. Przyczyn rezygnacji nie znamy, można się jednak domyślać, że zmiana nastąpiła tradycyjnie w okresie jesiennym, po zakończeniu zbiorów i niezbędnych prac polowych. Następnym majątkiem dzierżawionym przez Teodora było Chociszewo położone około 5. km na północ od Skok. O tym majątku drugi tom Słownika wydany w 1880. podaje:

„Chociszewo pow. Wągrowiec; dominium 1394 mórg rol.., 9 dymów, 115 mieszk. Poczta Skoki.”

Nakład pracy konieczny do obsługi tego majątku, mimo jego większego obszaru od Pacholewa, (przy założeniu, że Słownik operuje morgami obowiązującymi w Królestwie Polskim, obszar upraw w Chociszewie po przeliczeniu odpowiadałby powierzchni ok. 766,7 ha), wymagał widocznie mniejszego nakładu pracy, bowiem ilość mieszkańców świadcząca o niezbędnej wielkości zatrudnienia jest prawie o połowę mniejsza niż w Pacholewie.

Tutaj rodzi się i jest chrzczona w dniu 30. czerwca 1807. roku następna córka, Antonina Felicjana, przyszła Ungrową, która dożyła słusznego wieku 91. lat i zmarła w Gnieźnie w 1898. roku.

W jej wypadku prof. W. Dworzaczek popełnił w swym opracowaniu jeden z nielicznych błędów, podając mylną datę jej urodzenia w 1806. roku, błąd ten wynikł prawdopodobnie zarówno z jego pośpiechu w odczytywaniu zapisów ksiąg metrykalnych, jak i nie wyodrębnienia przez księży tego właś- nie roku w kolumnach księgi. Ksiądz dokonujący wpisu pomylił również miejscowość jej urodzenia, bowiem zamiast „Chociszewo” napisał „Kościszewo”, można to złożyć na karb jego roztargnienia i niepełnej znajomości okolicznych miejscowości, ale być może w owym czasie była to nazwa równoprawnie używana z pierwszą.

Przypuszczalnie jesienią tego samego, względnie następnego 1808. roku, Teodor obejmuje stanowisko nadleśniczego w Brodzie Garncarskim należącym do parafii Boruszyn (ok. 17 km na południe od Czarnkowa). Mówi o tym monografia prof. W. Dworzaczka, co prawda opatrzona datą 1810. roku, ale wcześniej dokumentuje to akt narodzin w dniu 08.06.1809. Antoniny Sofronii, córki jego brata Longina, przy rejestracji, której był świadkiem w urzędzie. Akt ten, spisany już w języku polskim przez urzędnika świeżo utworzonego w okresie Księstwa Warszawskiego Urzędu Stanu Cywilnego, przechowywany jest w Archiwum Państwowym w Poznaniu, w tomie: parafia kat. Skoki, sygn. 1, strona 91 i w części dotyczącej Teodora, brzmi (przy zachowaniu oryginalnej pisowni) następująco:

… „ Iże życzeniem nadać Jest Imię Imiona Antonia Somphronia y Powyższego Oświadczenia ukazania Dziecięcia Przytomności Szlachetnego Teodora Ostena Maiący lat Pięćdziesiąt Zamieszkały We Wsi Boruszynie pod Numerem pierwszem …”

Nieznane są powody porzucenia przez Teodora wykonywanego dotychczas zawodu stricte rolniczego na rzecz gospodarki i nadzoru nad lasami i trudno je nawet wydedukować. Naczelną przesłanką musiała być niewątpliwie kusząca oferta finansowa pozwalająca na poprawę sytuacji materialnej rodziny.

O gospodarce leśnej była mowa we wstępie do historii pokolenia V., w cytatach Jana Bystronia. Wiadomo z nich, że w I. Rzeczypospolitej w praktyce ona nie istniała, zaś eksploatację zasobów leśnych określić można jako rabunkową. Lasy uważano za wspólne dobro i niezależnie od ich formy własności, ludność wiejska czerpała z nich wedle swych potrzeb. Dobitną ilustracją - choć czasowo późniejszą - wynikłą z takiego podejścia wsi do własności dworskiej jest konflikt opisany przez Stanisława Reymonta w „Chłopach”. Z całą pewnością w analogiczny sposób traktowane były lasy królewskie, gminne i o każdej innej formie własności. Wiadomo również z przedmowy do historii niniejszego pokolenia, że zarząd nad lasami utworzony został przez władze pruskie w zasadzie dopiero po II. rozbiorze, czyli ich organizacja w pierwszym dziesięcioleciu XIX. wieku była nadzwyczaj świeżej daty, co rzecz jasna nie przebiegało bezproblemowo – szczególnie na szczeblu zarządu nimi i musiało się wiązać z licznymi zadrażnieniami i konfliktami.

We wrześniu tego samego 1809. roku. Teodor - wezwany przypuszczalnie z wystarczającym wyprzedzeniem do Potrzanowa (między Boruszynem, a Potrzanowem w linii prostej odległość wynosi około 30 km, a więc siecią dróg z pewnością przekraczała 50) jest prawdopodobnie świadkiem śmierci w dniu 02.09.1809. swego młodszego brata Longina i zgłasza ją w Urzędzie Stanu Cywilnego w Skokach w dniu 04. tego miesiąca, podpisując metrykę zgonu {A.P. P-ń, sygn. par. kat. Skoki 1}.

Przy omawianiu postaci Longina Kazimierza była mowa o szczególnej więzi łączącej Teodora z młodszym bratem. Z tych nielicznych dokumentów, które w wyniku kwerendy zgromadzone zostały w aktach osobistych i zaświadczają o fragmentach życia obu braci wynika, że we wszystkich ważnych momentach egzystencji rodziny Longina, Teodor był obecny. Nie wiadomo jednak, jak potoczyły się po śmierci Longina losy owdowiałej Wirydiany z czworgiem dzieci, z których jedynie Aleksandra w wieku 16 lat, mogła być matce pomocą w trudnych czasach, które dla nich nadeszły. Wątpliwe, aby Teodor zabrał ich w komplecie ze sobą do Boruszyna, w każdym bądź razie nie ma na to żadnego dowodu, raczej należy przypuszczać, że pozostali w Potrzanowie.

Natomiast w bliżej nieokreślonym czasie po śmierci Longina, ale przypuszczalnie jeszcze w tym samym 1809. roku, Teodor przeprowadził się do Brodu Garncarskiego, co poświadcza zapis o urodzeniu w dniu 29. czerwca 1810. jego kolejnej córki, Walerii Emiliany właśnie w tej miejscowości {A.A. P-ń, Boruszyno, mkf. nr. 2655, str. 119, poz. 21}.

W tym też akcie Teodor tytułowany jest: „Rectoris Iglianum”, co prof. Dworzaczek tłumaczy, jako „nadleśniczy”. Waleria – co można traktować jako osobliwy zbieg okoliczności – wyszła dużo później za Hipolita Trąmpczyńskiego, pierwszego polskiego leśnika wykształconego na zagranicznych uczelniach, którego uważa się za prekursora racjonalnej gospodarki leśnej na terenach polskich. Jego losy oraz zmarłej młodo Walerii zostały omówione w historii pokolenia VIII.

„SŁOWNIK GEOGRAFICZNY KRÓLESTWA POLSKIEGO” w tomie I., wydanym w 1880. r w Warszawie, na stronie 331 podaje:

„Boruszyna czyli Boruszyn, 1) wieś, pow. obornicki; 131 dymów; 1036 mieszkańców; … kościół parafialny należy do dekanatu obornickiego, księga beneficjów wspomina o nim r. 1510; na nowo wybudowany r. 1605 przez Jana Rzepeckiego. Na początku wieku bieżącego stanął raz jeszcze nowy kościół; dawniejszy grożący upadkiem rozebrano. Pomników z przeszłości nie posiada.”

Tenże słownik podaje również w następnym haśle ciekawą informację, która przypuszczalnie dotyczy i uzupełnia wiedzę o zakresie działania Teodora w charakterze nadleśniczego, a mianowicie:

„Boruszynko, niem. Heidchen, królewskie nadleśnictwo, pow. obornicki; 9 miejscowości: 1) Boruszynko; 2) leśnictwo Bębnikąt (Trommelort); 3) Boruszyna I (Mülchen); 4) Boruszyn II (Tepperfurth); 5) Długibród (Langenfurth); 6) Kowanówko (Saubucht); 7) Lipka (Linden); 8) Nowe Olędry (Eichquast); 9) Tarnówko (Birkenfurth); 10 dymów; 69 mieszk., 58 ew., 11 kat.; 11 analf.”

Z rozległości terytorialnej wymienionego nadleśnictwa można wyciągnąć wniosek, że obowiązki nadleśniczego polegały głównie na właściwym zorganizowaniu dozoru nad powierzonymi mu lasami oraz uchronieniu ich przed nagminnym kradzieżami i rabunkowymi dewastacjami, z czego niejako wynika automatycznie stawianie na drugim miejscu zagadnień związanych stricte z gospodarką leśną.

 Istnieje oczywiście możliwość, że od pojawienia się w Boruszynie, Teodor był tak, jak poprzednio zarządcą majątku ziemskiego; świadczyć o tym może ewentualnie pierwszy numer domu, pod którym tam mieszkał i co skrupulatnie wpisał urzędnik stanu cywilnego w akcie urodzin Antoniny Sofronii i powtórzył w akcie zgonu Longina, gdyż taki właśnie numer otrzymywał w każdej miejscowości wiejskiej budynek dworu, natomiast w Brodzie Garncarskim zamieszkał dopiero w jesieni 1810., czyli po zakończeniu wszelkich niezbędnych prac polowych w dotychczas zarządzanym majątku. Jeżeli tak się rzeczywiście sprawy miały, to Teodor nie zrobił kariery w gospodarce leśnej, bowiem w 1811. roku jest na powrót w Chociszewie, o czym świadczą narodziny tam następnej jego córki, Prowidencji. Gwoli solidności dokumentacyjnej trzeba zaznaczyć, że miejscowość jej urodzenia znana jest niejako wtórnie, bowiem jedynie z aktu zgonu {A.P. P-ń, USC Poznań-miasto, sygn. 188, str. 312}, mając  jednak na uwadze fakt, że zgłoszenia o jej śmierci w Urzędzie Stanu Cywilnego dokonała osobiście jej starsza siostra Antonina, można uważać je za miarodajne.

W tymże czasie według kroniki rodzinnej, urodził się w dniu 03. października 1816. roku jedyny i pewnie z tęsknotą wyczekiwany syn Teodora i Konstancji, Longin Franciszek.

Istnieją jednocześnie – trzeba przyznać, że pośrednie – przesłanki pozwalające sądzić, że Teodor po powrocie do Chociszewa zaopiekował się osieroconą rodziną brata, która się tam przeprowadziła z Potrzanowa. Pierwszą z nich stanowi wiadomość o zgonie w dniu 20. października 1814. roku właśnie w Chociszewie, Wirydiany, wdowy po Longinie, o której ostatnia wiadomość pochodziła przecież z Potrzanowa; akt jej zgonu znajduje się w aktach parafii Lechlin na mikrofilmie nr 179 przechowywanym w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu.

Wybiegając nieco w czasie, należy również przywołać fakt zaślubin w dniu 04. września 1819. również w Chociszewie, Aleksandry córki Longina i Wirydiany, na którym świadkiem był „Teodor Osten z Chociszewa” {A.P. P-ń, par. kat. Lechlin, sygn. 1, str. 21(1215), poz. 4}. Oba te fakty pozwalają na dość solidne wnioskowanie o zamieszkiwaniu w Chociszewie, Wirydiany wraz z dziećmi, a po jej śmierci, samych dzieci i sprawowanej nad nimi opiece przez Teodora.

Istnieją jednak w powtórnej bytności Teodora w Chociszewie pewne niejasności, trudne do zinterpretowania, jak chociażby następująca notatka z „Tek Dworzaczka”:

„W dniu 17.12.1818. w Chociszewie odbył się chrzest urodzonego w dniu 08.12.1818. Jana Józefa, syna M. [wspaniałego] Kazimierza Dutkiewicza i M. [wspaniałej] Magdaleny z Ziółkowskich, posesorów Chociszewa. Rodzicami chrzestnymi byli Teodor de Osten i Konstancja Szczypkowska, jego żona, wszyscy z Chociszewa.” {A.A. P-ń, sygn.: Akta Parafii Lechlin, mikrofilm nr 179}

W pierwszej kolejności rzuca się w oczy Kazimierz Dutkiewicz z żoną, wymienieni jako posesorzy Chociszewa, bowiem od razu staje problem charakteru pobytu w tej miejscowości Teodora? Istnieją dwie możliwości: jedna, że Teodor, jako fachowiec był zarządcą (ekonomem) dóbr dzierżawionych przez K. Dutkiewicza i druga, że w Chociszewie jedynie mieszkał, zaś dzierżawił jakieś inne okoliczne dobra. Natomiast alternatywa współistnienia w Chociszewie dwóch równoległych dzierżawców dominium, wydaje się bardzo wątpliwa. Niewykluczone jednak, że K. Dutkiewicz był po prostu właścicielem Chociszewa, a autor wpisu użył pojęcia „posesor”, zgodnie z jego dawnym znaczeniem.

 Notatka ta przynosi jednak drugą informację wymagającą bezsprzecznie omówienia. Jest nią rzecz jasna kwestia jego rzekomej żony Szczypkowskiej. W tej sprawie przeprowadzono szczegółową kwerendę w wyniku, której ustalono, co następuje:

·   W Archiwum Państwowym w Poznaniu, które posiada obligatoryjnie wykonywane przez proboszczów - w tamtym okresie - duplikaty ksiąg metrykalnych, w zespole: Lechlin, parafia rzymsko-katolicka, Liber Baptisatorum, mikrofilm 0-12511–0-15513, poz. 62 figuruje zapis z dnia 17.12.1818. o chrzcie Jana Józefa, syna Kazimierza Dutkiewicza i Magdaleny z Ziółkowskich, posesorów Chociszewa, w czasie, którego rodzicami chrzestnymi byli Teodor de Osten i jego żona Konstancja. Zapis ten jest zwarty i nie wymieniając nazwiska rodowego chrzestnej, nie nasuwa żadnej wątpliwości, co do tożsamości chrzestnej.

·   W Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu, posiadającym oryginały tych akt, w zespole: akta parafii Lechlin, mikrofilm 179, na karcie 56. widnieje ten sam zapis z tym, że dokonujący wpisu w ostatnim zdaniu o treści:

Patrici fuere Generosi Domini Theodorus de Osten et Constantia de … uxor ejus, emm: de Chociszewo”

między słowami „… Constantia de”, a „uxor” pozostawił pierwotnie wolne miejsce na wpisanie nazwiska rodowego chrzestnej, którego widocznie zapomniał zanotować. W przerwę tę zupełnie innym charakterem pisma wstawiono nazwisko Szczypkowska, przy czym rozmiar pozostawionego wolnego miejsca był zbyt wąski na poprawny wpis tego dość długiego nazwiska w związku, z czym zostało ono wpisane ukosem.

Jedynym logicznym wytłumaczeniem rozbieżności w powyższym zapisie jest błędne uzupełnienie pierwotnego wpisu przez weryfikującego księgę metrykalną już po sporządzeniu jej duplikatu. Profesor Dworzaczek nie miał ani czasu, ani też potrzeby korelowania akt kościelnych z duplikatami grodzkimi, a opierał się oczywiście na zapisach pierwotnych, w których figurowało błędne nazwisko panieńskie żony Teodora.

Nie chowano by Konstancji z Dąmbskich na cmentarzu w Trzemesznie przy mężu, o czym pisze jej wnuk - kronikarz Kazimierz, a pogrzeb ten miał miejsce przecież za jego życia, gdyby rozwód między nimi był faktem i istniała druga żona „Szczypkowska”.

W następnym 1819. roku, w dniu 04. września, najstarsza córka Longina i Wirydiany, Aleksandra Stanisława wychodziła za mąż za Kajetana Cypriana Szczepkowskiego {A.P. P-ń, par. kat. Lechlin, Liber Copulatorum 1819, sygn. 1, str. 21 (1215), poz. 4 Chociszewo). I ta uroczystość miała miejsce w Chociszewie, co byłoby niezrozumiałe, gdyby miejscem zamieszkania panny młodej nie była właśnie ta miejscowość. Świadkami byli znowu Kazimierz Dutkiewicz i Teodor Osten – Sacken, oboje z Chociszewa. Fakt ten stanowi kolejny argument przemawiający za tym, że przynajmniej do tego roku opiekę nad osieroconymi dziećmi brata, sprawował Teodor.

Wymienione dokumenty świadczą też jednoznacznie, że Teodor wraz z rodziną zamieszkiwali po opuszczeniu Brodu Garncarskiego w Chociszewie, niestety nie wiadomo jednak przez jak długi jeszcze okres. Bowiem, następny znany dokument dotyczy udziału Teodora w charakterze ojca chrzestnego pochodzi dopiero z roku 1836.

Tego roku, w dniu 26. maja: „Gnosus Dominus Theodorus Osten – Sacken de oppidum Trzemeszno …” wraz z Izabelą Grabowską z Grylewa trzymali do chrztu Stanisława, syna Heliodora Skórzewskiego pana na Pruchnowie, Żoniu i Dziewokluczu {A.A. Gniezno, akta par. Żoń, jedn. Baptisatorum 1759-1851, sygn. 82-1, strona 401}.

Chrzest ten jest jednym z nielicznych dowodów na utrzymywanie – chyba nawet zażyłych - stosunków z daleką już wówczas powinowatą rodziną Goetzendorf-Grabowskich, którą reprezentowała na chrzcie Izabela, późniejsza hr. Tyszkiewiczowa, córka hr. Józefa spadkobiercy Radawnicy.

Z powyższych wywodów wynika, że lata 1819 i 1836 stanowią graniczne daty, pomiędzy którymi Teodor opuścił Chociszewo i przeniósł się do Trzemeszna. Wydaje się, że uczynił to w drugiej połowie lat 20., jednak wszelkie próby uściślenia tego terminu będą z braku jakiegokolwiek dokumentu pozbawione podstaw. O ile sprawował opiekę nad sierotami po bracie, to po wyjściu za mąż najstarszej Aleksandry, w kolejnym 1820. roku pozostali jeszcze następujący nieletni: ok. 14. letnia Florentyna i 11. letnia Antonina Sofronia. Syn Longina Kazimierza, Roman urodzony ok. 1798/9 przebywał już wówczas w Kaliszu, gdzie uczęszczał do gimnazjum, a później studiował w Berlinie, przy czym są pewne dane, aby domyślać się finansowania jego edukacji przez Józefa Grabowskiego z Radawnicy. Wiadomo również, że Florentyna wyszła za mąż w lipcu 1836. w Skokach, a w świadectwie ślubu określona jest, jako pochodząca z Rakojad, miejscowości położonej na peryferiach Skok. W dokumencie tym Teodor już nie występuje, a nazwiska świadków wskazują, że byli osobami postronnymi.

 

 

Niewykluczone, że obiema siostrami zaopiekowała się rodzina Logów, których liczni przedstawiciele zamieszkiwali w powiecie gnieźnieńskim, ale najprawdopodobniej Florentyna w Skokach po prostu zarabiała na utrzymanie pracą o charakterze, której nie mamy niestety żadnych danych, ale realne możliwości wskazują na pełnienie przez nią obowiązków opiekunki do dzieci lub „panny do towarzystwa”, innymi słowy opiekunki zamożnej „starszej pani”.

Można się też domyślać, że Teodor legitymujący się w roku ślubu Florentyny, wiekiem 74. lat nie miał ochoty, albo też wówczas nie był zdrowotnie zdolny do znoszenia trudów i niewygód podróży zaprzęgiem konnym na trasie Trzemeszno – Skoki (ok. 80 km). Musiał jednak później zachować dobrą formę fizyczną, gdyż po kolejnych 10. latach, w maju 1846.wziął udział w Grylewie w chrzcie córki Edwarda Grabowskiego. Z tą samą Izabelą – tym razem Tyszkiewiczową, z którą wcześniej w 1836. roku stanowili parę rodziców chrzestnych, trzymali obecnie do chrztu imienniczkę matki chrzestnej: Izabelę Marię Zofię {A.A.Gniezno, akta par. Grylewo, sygn. 168/4}. Ojciec chrzestny „Nobilis Theodorius v.d. Osten – Sacken” w rubryce „Status et conditio” określony jest mieszkańcem Trzemeszna [Commorans In Trzemeszna].

Z całą pewnością w całej jego długiej drodze życiowej towarzyszyła mu żona Konstancja; można być też pewnym, że wspólnie zamieszkiwali w Trzemesznie otoczeni opieką przez córki: Walerię, która w dniu 27.04.1840. wyszła w domu rodzicielskim za mąż za Hipolita Trąmpczyńskiego, ale do 1843, czyli ukończenia studiów przez męża, przebywała w Trzemesznie, Prowidencję, która przez swój nieopatrzny romans uwieńczony dzieckiem, pozostała do końca życia panną i prawdopodobnie do śmierci ojca zamieszkiwała wraz z rodzicami oraz przypuszczalnie również Helenę Anielę. Ich losy, jak również pozostałego potomstwa Teodora i Konstancji zostały oczywiście omówione w historii pokolenia VIII.

Nieznane są rzeczywiste przyczyny przeniesienia się Teodora do Trzemeszna, jak również roczna data tych przenosin. Nie wiadomo, czym się Teodor w tym miasteczku zajmował. Nie można wykluczyć, że zgromadziwszy w ciągu swego pracowitego życia niewielki kapitał postanowił resztę pozostałego mu czasu spędzić w miejscowości, która mimo swego podrzędnego znaczenia, ofiarowała większy komfort egzystencji, aniżeli skromny wiejski dwór. Tym bardziej, że na przestrzeni tych lat otaczający go świat i rzeczywistość Wielkopolski uległa dość zasadniczym zmianom. „Dzieje Wielkopolski” piszą o tym następująco:

„Po zakończeniu wojen napoleońskich rozwój demograficzny Wielkiego Księstwa Poznańskiego, rozpatrywany w wieloletnich okresach czasu, charakteryzował się wzrostem liczby ludności.

Zanikły powoli dotychczasowe hamulce tego rozwoju w postaci niedostatku żywności, epidemii i wojen, kształtowały się natomiast nowe warunki społeczno – ekonomiczne, w których nadwyżki produkcji rolniczej, powstanie nowych gałęzi wytwórczości pozarolniczej, rozwój wymiany i komunikacji zwiększały pojemność ludnościową ziem wielkopolskich. Ogólna liczba ludności wzrosła z 781 tyś. w 1816 r. do 1584 tyś. w r. 1871 czyli o 203%. Towarzyszące temu wzrostowi procesy urbanizacji spowodowały zróżnicowanie dynamiki rozwojowej ludności w miastach i na wsi. Ludność miejska ze 197 tyś. w r. 1810 wzrosła w tym czasie do 426 tyś. tj. o 216 %.”

„Mała dynamika rozwoju przemysłu w Wielkopolsce i to w dużej mierze spożywczego, nie sprzyjała intensywniejszym procesom urbanizacyjnym. Na 139 miast w Wielkim Księstwie Poznańskim w r. 1867 aż 105 zamieszkiwało poniżej 3 tyś. osób, a więc niewiele różniły się one pod względem struktury gospodarczej. Większość ich mieszkańców trudniła się bowiem rolnictwem.”

Jak uprzednio powiedziano Teodor, mimo niezbyt szczęśliwych zdrowotnych początków swego życia, dożył imponującego wieku - nawet jak na czasy nam współczesne - 88. lat oraz 6. miesięcy i zmarł w dniu 02. czerwca 1850. roku w Trzemesznie. Został pochowany na miejscowym cmentarzu. Akt jego zgonu znajduje się w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie w tomie Trzemeszno, urodzenia i zgony 1844 – 1852 o sygnaturze 8, str. 389, pozycja 78.

Jest wielce prawdopodobne, że po jego śmierci Konstancja przeniosła się do Gniezna, gdzie w owym czasie mieszkał jej jedyny syn, Longin Franciszek z rodziną, zaś niezamężna Prowidencja dołączyła do sióstr zamieszkałych w Poznaniu.

Pisał o Konstancji w 1892. roku, rodzinny kronikarz Kazimierz, co następuje:

Ożenił się nasz dziadek z Konstancją hr. Dąmbską ur. w Leśniewicach d. 9.7.1772 r. umarła w Trzemesznie d. 11.6.1853 roku. Ślub brali w Dziewokluczu 28.1.1792 r. córką p. Jana Dąmbskiego daw­niej konfederata barskiego, później po krótkim urzędowaniu w Bydgosz­czy już prawdopodobnie za czasów pruskich jako Thesaurarius regni urzędnik skarbowy - właścicielem Leśniewic w Królestwie Polskim i Antoniny z Przysieckich z Odolina. Dzieci mieli dziadostwo następu­jące: Justynę Jenschową, Anielę, Walerię Trąmpczyńską, Antoninę Ungrową, Prowidencję i ojca naszego Longina Franciszka. Babkę Kon­stancję jeszcze zaznałem, przypominam ją sobie niewielką, siwą sta­ruszkę chodzącą z czarnym kijkiem w ręku mimo swych osiemdziesięciu lat z okładem, biegała żwawo za mną maleńkim chłopczykiem po dziedzińcu. Umarła też nagle, a raczej zasnęła bez żadnej choroby r. 1853. Podług opowiadania Wuja Władysława była to zacna i miła ko­bieta, która z lat swoich młodocianych zachowała wiele wspomnień i opowiadała chętnie mnóstwo podań i anegdotek z dawnych lepszych czasów."

A w innym miejscu:

„Dziadostwo Ostenowie pochowani w Trzemesznie, ale groby ich zaniedbane, zapomniane, że odszukać ich nie można.”

Wszystkiego, co można było na podstawie zgromadzonych w wyniku kwerendy dokumentów, dowiedzieć się o życiu Teodora Franciszka Ksawerego i jego żony Konstancji z Dąmbskich zostało wyżej przytoczone. Wysunięte o kolejach ich życia, na podstawie pośrednich poszlak wnioski, dopóki nie zostaną potwierdzone dokumentami, dopóty pozostaną jedynie przypuszczeniami. Nie najpochlebniejsze świadectwo o ich córkach, a przede wszystkim o jedynym synie Longinie wystawiają zapomniane i prawdopodobnie zniwelowane za ich życia, groby rodziców w Trzemesznie.

Potomstwo Teodora i Konstancji zostało omówione w trakcie próby rekonstrukcji kolei ich życia, niemniej wzorem uprzednich opracowań, należy zamieścić w zakończeniu, odrębną ich listę. Do naszych czasów dotarły udokumentowane wiadomości o niżej wymienionych osobach:

1. Wirydiana Helena, urodzona 22.05.1801. w Pacholewie, ochrzczona 24. „z wody” tego samego miesiąca, powtórnie 06. grudnia; zmarła w Pacholewie 31.07.1802., pochowana w kościele w sąsiednim Uchorowie.

2. Justyna Stanisława, urodzona 08. maja 1802. w Pacholewie, ochrzczona 23.05. tego roku  tamże, wyszła w bliżej nieznanym roku w nieznanej miejscowości za Wilhelma Jensch’a, zmarła w Poznaniu w dniu 15.12.1879.

3. Małgorzata, urodzona 12. lipca 1805. w Pacholewie, ochrzczona tego samego dnia „z wody” zmarła w tym samym dniu lub wkrótce potem; aktu zgonu nie wystawiono, miejsce pochowania nieznane.

4. Helena Aniela, urodzona 01. czerwca 1806. w Pacholewie, ochrzczona 15.06.; pozostała do końca życia panną, zmarła w Poznaniu w dniu 08. stycznia 1883., pochowana w Trzemesznie, prawdopodobnie przy rodzicach.

5. Antonina Felicjana, urodzona w Chociszewie przed datą chrztu, który miał miejsce 30. czerwca 1807.; w nieznanym roku w nieustalonym miejscu wyszła za Pawła Ungera, po jego śmierci zamieszkała wraz z siostrami w Poznaniu. Przeżywszy siostry, przeprowadziła się pod koniec życia do Gniezna, aby być w pobliżu młodszego brata, którego zresztą przeżyła i tam zmarła w godnym szacunku wieku 91 lat w dniu 08. lutego 1898.

6. Waleria Emiliana, urodzona 29. czerwca 1810. w Brodzie Garncarskim, ochrzczona tamże w dniu 15. lipca; 27. kwietnia 1840. wyszła za Hipolita Trąmpczyńskiego, zmarła 14. sierpnia 1845. w Bninie i tam na cmentarzu parafialnym została pochowana.

7. Prowidencja, urodzona ok. 1811. roku w Chociszewie; w dniu 18.11.1837. urodziła nieślubną córkę Katarzynę, co uniemożliwiło jej wyjście za mąż; mieszkała z siostrami w Poznaniu gdzie zmarła w dniu 01. sierpnia 1887., tam też została pochowana.

8. Longin Franciszek, urodzony 03.10.1816. w Niecharzewie; królewsko – pruski radca sądowy, poślubił w dniu 15.11.1848. Malwinę Trelewską, a po jej śmierci w marcu 1859, w następnym roku, w nieustalonej miejscowości pojął za żonę Emilię Jachimowicz. Zmarł w Gnieźnie w dniu 11. czerwca 1891. i tam został pochowany.

HELENA                                                                                                         KOD: VII.5

éprzed chrztem w dniu 08.06.1760. -  - ? -

O narodzinach i chrzcie Heleny wiadomo wyłącznie z noty w  „Tekach Dworzaczka”, o następującej treści:

„W dniu 08.06.1760. w Raczkowie odbył się chrzest Heleny, córki GD [szlachetnego pana] Ignacego Ostena i jego żony Justyny z Kąsinowskich, dziedziców Nieszawy. Rodzicami chrzestnymi byli MGD [wielmożny szlachetny pan] Wojciech Rydzyński – stolnik poznański i M [wielmożna] Teresa z Rogal. [Rogalińskich-?] Rydzyńska z Podlesia Kościelnego, dziedzice.”

Potwierdzenie względnie weryfikacja powyższej wiadomości jest już niestety niemożliwa, z uwagi na brak kilku pierwszych kartek w księdze metrykalnej Raczkowa przechowywanej w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie, a noszącej na grzbiecie daty krańcowe 1758 – 1804, w wyniku, czego zaczyna się ona obecnie dopiero od wpisów dokonanych na początku 1761. roku. W czasie kwerendy prof. W. Dworzaczka, księga była prawdopodobnie jeszcze kompletna i zawierała zapisy dokonane w 1760. w związku, z czym wiadomość o istnieniu Heleny należy przyjąć obecnie na wiarę, ufając w pełni wiarygodności i rzetelności zapisów profesora.

Narodziny Heleny w Raczkowie musiały się odbyć w trakcie wizyty Justyny u teściowej, gdzie udała się przypuszczalnie, aby pod jej opieką odbyć połóg. Należy chyba wykluczyć możliwość przewożenia niemowlęcia z Nieszawy do Raczkowa wyłącznie celem odbycia tam ceremonii chrztu. Obrzęd ten – w zależności od oceny kondycji dziecka – odbywał się od kilkunastu do kilku dni po jego urodzeniu, stąd można założyć, że przyszła na świat w pierwszych dniach czerwca 1760. roku.

Gwoli przypomnienia należy powtórzyć personalia osób biorących udział w ceremonii chrztu. Raczkowo należało wówczas do Ludwiki Barbary z Rydzyńskich, matki rodzonej Ignacego, i oczywiście babki chrzczonej Heleny, której bratem był magnat na miarę Wielkopolski – Wojciech Rydzyński, niesławny na granicy śmieszności - bohater Konfederacji Barskiej, opisany w historii przedstawicieli pokolenia VI. Wraz z żoną występowali oni w charakterze rodziców chrzestnych niemowlęcia.

Dziecko musiało wkrótce po chrzcie i powrocie do domu rodzinnego w Nieszawie umrzeć. Wpisu w księdze zmarłych Białężyna nie znaleziono; prawdopodobnie śmierć kilkunastodniowych niemowląt była na tyle masowa, że zapisy o nich dokonywane były sporadycznie, niewykluczone, że w zależności od rangi rodziców.

PETRONELA MARIA ANIELA                                                                   KOD: VII.6.

é02.08.1764. -   - ? -

I w wypadku Petroneli wiadomo jedynie, że przyszła na świat w Nieszawie w dniu 02. sierpnia 1764. roku, jako córka Ignacego i Justyny z Kąsinowskich. Ochrzczono ją dnia 26. tego samego miesiąca, a rodzicami chrzestnymi były osoby z poza rodziny. Wpis o obydwu zdarzeniach zamieszczony jest w Liber Baptisatorum parafii w Białężynie, na mikrofilmie 2261 w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu.

Nadano jej nietypowe pierwsze imię Petronela, o którym Józef Bubak w książce pt „Księga Naszych Imion” (wyd. Ossolineum 1995), na stronie 252, pisze:

Petronela: imię żeńskie, zdrobniała postać od imienia Petronia; w średniowiecznych źródłach polskich poświadczone od XIII w. jako Petronella (1412), Petronilla (1265) oraz Petrunella (1597); w późniejszych czasach rzadkie, już w XIX w. uchodziło za imię staromodne, dziś spotykane jest u pań najstarszego pokolenia i jako imię klasztorne.”

Niewykluczone, że inicjatywa w tej kwestii wyszła od księdza odprawiającego ceremonię chrztu, choć oczywiście i rodzice mogli pragnąć córki wyróżniającej się oryginalnością imienia. Niestety nie żyła długo; jak w wielu innych przypadkach nie znaleziono wpisu o jej zgonie w aktach Białężyna. Może zmarła jako dziecko w czasie odwiedzin u rodziny Justyny, w każdym bądź razie nie osiągnęła dojrzałego wieku, gdyż jej osoba nie występuje w żadnym ze znanych dokumentów zgromadzonych w wyniku wieloletniej kwerendy.

TEOFILA                                                                                                       KOD: VII.7.

é- ? -   - 06.02.1763

W przypadku kolejnej córki Ignacego i Justyny znana jest wyłącznie data jej zgonu i imię Teofila. Rozpatrując przybliżony termin jej urodzenia można wskazać daty graniczne, a to najwcześniejszą na pierwszy rok po ślubie jej rodziców, który miał miejsce krótko przed dniem 12. maja 1755. (tego dnia rozpoczynają się zapisy w księdze ślubów Białężyna)., a wówczas mogła się urodzić jako pierworodna w końcu 1755. roku lub na początku 1756., a najpóźniejsza to 1763. – rok jej śmierci.

Zapis o jej zgodnie znajduje się w aktach parafii Białężyno na mikrofilmie 2262 w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu i ma brzmienie:

„Annus 1763 Nieszawa

 Die 6ta Februarii Obiit infans Nne Theophila Patris Mgfici Ignatii Osten Sepulcra in Fornice Ecclesia Uchoroviensis” [W dniu 6. lutego 1763. roku w Nieszawie zmarło dziecko o imieniu Teofila, córka wielmożnego Ignacego Ostena. Pochowana w krypcie kościoła w Uchorowie].

Uwzględniając wcześniej opisaną, ówczesną praktykę braku zapisów w księgach kościelnych, zmarłych niemowląt, istnienie powyższego zapisu oraz fakt pochowania jej w krypcie kościelnej może świadczyć, że rzeczywiście osiągnęła wiek kilku lat, a w takim razie mogła być pierworodnym dzieckiem Ignacego i Justyny. Skromny, ale nadzwyczaj ładny i obecnie starannie zakonserwowany kościółek w Uchorowie, wsi sąsiadującej z Nieszawą, leży w parku dworskim tej miejscowości, a jego zdjęcie załączone jest do akt Wirydiany Heleny (KOD: VIII.13), która tam również została pochowana.

WOJCIECH SEWERYN IGNACY                                                               KOD: VII.8.

éprzed chrztem w dniu 26.10.1758. - - ? -

Akt chrztu Wojciecha Seweryna został zacytowany w historii omówionego na pierwszym miejscu w tym pokoleniu – Ignacego, jako alternatywna jego identyfikacja. Z przeprowadzonego rozumowania wynikło jednak, że do osoby Ignacego zdecydowanie lepiej przystaje urodzony 03.03.1766. roku, Jan Ignacy Kazimierz. Z tego też względu, należało wyodrębnić zarówno w wykresie, jak i historii pokolenia osobę Wojciecha, mimo, że z pewnością zmarł jeszcze w niemowlęctwie.

Jak wszyscy pozostali – za wyjątkiem Heleny - potomkowie Ignacego i Justyny urodził się w Nieszawie i został wpisany do księgi chrztów Białężyna znajdującej się w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu na mikrofilmie 2261. Ochrzczono go 26. października 1758. ,co oczywiście dowodzi, że musiał się urodzić kilka dni wcześniej; jego matką chrzestną była zamieszkała wówczas w Raczkowie babka, Ludwika Barbara z Rydzyńskich Osten – Sacken.

Jeżeli nie popełniono błędu w odczycie daty jego chrztu, to należy docenić możliwości prokreacyjne jego matki Justyny, która pod koniec poprzedniego roku urodziła również zmarłego w niemowlęctwie syna, Stefana Floriana, z czego wynika, że na przestrzeni niecałych 11. miesięcy urodziła dwóch synów.

Tak, jak w wielu poprzednio opisanych wypadkach zgonów niemowląt i jego śmierci nie wpisano do Liber mortuorum  Białężyna, co może świadczyć, że zmarł wkrótce po urodzeniu.

JÓZEFATA                                                                                                    KOD: VII.9.

éok. 1762. -  24.02.1782.

Wpisu o chrzcie Józefaty nie odszukano, lecz z aktu jej zgonu wynika, że urodziła w 1762. roku. Zważywszy, że tego samego roku, w dniu 11. grudnia był chrzczony „z wody” jej brat Teodor, należy przyjąć, że przyszła na świat w pierwszych dniach tego roku. Musiała być dzieckiem wątłym, jako, że ją również ochrzczono „z wody”, o czym mówi dokument wtórnego chrztu znajdujący się w aktach parafii w Raczkowie, w Liber Baptisatorum 1758-1804, sygn. 1, przechowywanych w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie. Krótki ten zapis brzmi:

„1771 Raczkowo

  Dnia 21 lipca, ja wyżej wymieniony [ksiądz] uzupełniłem ceremonię chrztu Józefaty Ostenówny, uprzednio ochrzczonej z wody.”

Zapis ten świadczy, że Józefata przebywała wówczas u babki Ludwiki Barbary w Raczkowie, która niewątpliwie zadbała o właściwe dopełnienie wymaganego obrzędu. Należy również domniemywać, że to ona spośród licznych wnuków, była tą faworyzowaną, bowiem to jej właśnie, już w 1774. roku, a więc kiedy Józefata miała dopiero 12. lat, babka „dała zapis”. Mówią o tym „Teki Dworzaczka” przywołując akta grodzkie Poznania, przechowywane w Archiwum Państwowym w Poznaniu, o sygn. P-ń Gr. 636, f. 473v. Innych tego typu zapisów Ludwiki Barbary uczynionych na rzecz wnuków nie znamy.

Sympatia babki musiała być odwzajemniana przez wnuczkę, a jej wizyty u Ludwiki Barbary  miały przypuszczalnie charakter ciągły, bowiem 11. lat później, kiedy Ludwika spędzała ostatnie lata swego życia u córki Eleonory i zięcia Stanisława Miniszewskich w ich majątku w Wysocku Wielkim, Teofila również tam pojechała. W tymże, Wysocku Wielkim spotkała 20. letnią Teofilę nagła śmierć, a nadzwyczaj lakoniczny zapis tego zdarzenia w aktach parafii Wysocko Wielkie, dekanat Ostrów Wlkp., mikrofilm nr 603, przechowywanych w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu niestety nie podaje przyczyny jej śmierci. Brzmi on następująco:

„24 Februarii 1782 Obiit Mfca et G-a Josephata Ostenowa Virgo annorum viginti Mfci et Gei Ignatii et Justinia de Kąsinowskich Ostenow. Sepulcra In Ecclesia P.P. Reformatorum Conventus Calisien.” [24 lutego 1782 roku zmarła Wielmożna i Urodzona Józefata Osten, panna w wieku dwudziestu lat, córka Wielmożnego i Urodzonego Ignacego i Justyny z Kąsinowskich Ostenów. Pochowana w Kościele zakonu Reformatów w Kaliszu.]

Siedem lat później w tym samym kościele, niewykluczone, że obok Józefaty, stanęła trumna ze zwłokami jej babki, Ludwiki Barbary z Rydzyńskich Osten – Sacken, zmarłej 30. stycznia 1789. roku.

UWAGI KOŃCOWE

Z dokumentów, które dotrwały do naszych czasów, i które zostały w niniejszym opracowaniu zaprezentowane nie wynika, aby znamienne wypadki polityczne przedstawione w zarysie w prologu dotknęły w jakiś szczególny sposób Teodora Franciszka i Longina Kazimierza.

Byli oni ostatnimi z linii polskiej, którzy zgodnie z tradycją szlacheckiej I. Rzeczypospolitej, mieszkali na wsi i gospodarzyli na ziemi, z dala od centrów politycznych i należy przypuszczać, że było to jedyne zajęcie w ówczesnej rzeczywistości, które potrafili wykonywać. W trójkę z bratem Ignacym byli też ostatnimi urodzonymi - w teoretycznie niepodległej - I. Rzeczypospolitej. Rozbiory oprócz aspektów politycznych, dokonały również zasadniczego przewrotu we wszystkich dziedzinach życia ówczesnej szlachty, w tym przede wszystkim w charakterze jej udziału w życiu gospodarczym. Konieczność zarabiania na codzienną egzystencję, obawa utraty swego statusu społecznego oraz ambicja zaliczania się do ówczesnej „klasy średniej”, determinowała przeniesienie się do miast i praktyczny przymus posiadania wykształcenia, co pozwalało na ewentualne ubieganie się o posadę urzędnika lub pełnienie wolnego zawodu.

Należy docenić umiejętność przewidywania wymogów nadchodzących czasów, przede wszystkim przez Teodora, który wysłał na Uniwersytet Wrocławski i finansował studia prawnicze syna Longina, bowiem w przeciwnym wypadku - wzorem wielu innych - dokonałaby się w następnych pokoleniach stopniowa deklasacja rodziny. A warto uświadomić sobie, że wszyscy żyjący przedstawiciele polskiej gałęzi rodziny, są bezpośrednimi potomkami ich obu.

Burzliwy przełom wieków XVIII. i XIX, oraz okres wojen napoleońskich sprzyjały zasymilowanym przedstawicielom rodu żyjącym na terenie ościennych mocarstw zaborczych w osiąganiu zasz-czytnych tytułów arystokratycznych. O godnościach nadanych przez króla pruskiego była mowa w zakończeniu historii pokolenia VI. Podobnie obdarzeni zostali również przedstawiciele tej części rodu, która od wieków żyła na terenie Kurlandii, a po wchłonięciu jej przez Rosję, przeszła na służbę carską i wkrótce uległa całkowitej rusyfikacji. „BALTISCHES WAPPENBUCH” (Verlag Patrick v. Glasenapp, Alling, 1980) podaje, że byli nimi:  

·   [Karl Magnus von der Osten genannt Sacken] Karol Magnus v.d. Osten zwany Sacken otrzymał w 1797. tytuł hrabiowski,

·   ten sam tytuł otrzymali w 1801. roku, Jan Gustaw i Karol Gustaw v.d. Osten zwani Sacken [Johann Gustaw und Karl Gustaw v. der O. gen. S.],

·   w 1821. roku Fabian von der Osten zwany Sacken otrzymał tytuł hrabiowski, zaś w 1832. car nadał mu tytuł książęcy,

·   i wreszcie w 1855. Demetriusz [Demetrius] v.d. O. gen. S. otrzymał tytuł hrabiego.

Tak, więc obie ościenne gałęzie rodu, niemiecka i rosyjska uzyskały tytuły hrabiowskie i książęce, co pozwoliło im ozdobić swoje herby odpowiednimi koronami i mirtami.

 

 

Opracował we wrześniu – październiku 2004. Michał Osten - Sacken


Poprzedni rozdział
Powrót o poziom wyżej
Następny rozdział

Powrót do spisu treści